To nie żart! W parlamencie Brandenburgii zawisły portrety Hitlera i Stalina. Socjaldemokraci i postkomunistyczna lewica zignorowali wszelkie protesty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Parlament Brandenburgii przeprowadził się z byłej siedziby NRD-owskiej partii komunistycznej SED, gdzie obradował od zjednoczenia Niemiec, do odbudowanego pałacu królów pruskich w Poczdamie. Uroczysty nastrój zepsuła wystawa z podobiznami Hitlera i Stalina.

Pierwsze posiedzenie brandenburskiego landtagu w nowym miejscu - zbudowanej na polecenie Fryderyka Wielkiego (1740-1786) rezydencji pruskich władców w Poczdamie - odbędzie się w najbliższy wtorek. W drodze do sali plenarnej zaproszeni goście, a wśród nich szef Bundestagu Norbert Lammert, będą musieli przejść obok zawieszonych w korytarzu portretów, z których kilka przedstawia postaci powszechnie uważane za godne napiętnowania czarne charaktery historii: Adolfa Hitlera, Josepha Goebbelsa i Józefa Stalina.

Niemal do ostatniej chwili między partiami reprezentowanymi w brandenburskim parlamencie trwały przepychanki. Konserwatywna CDU i liberalna FDP zabiegały o zdjęcie kontrowersyjnych obrazów, a socjaldemokraci z SPD i postkomunistyczna Lewica (Die Linke) bronili wolności artysty.

Mordercy i tyrani nie mają czego szukać w demokratycznym parlamencie

- mówił szef klubuparlamentarnego FDP Andreas Buettner. Przedstawiciel CDU Ingo Senftleben proponował, by bulwersujące opinię publiczną portrety zastąpić wystawą ilustrującą brandenburską kulturę. Landtag nie jest właściwym miejscem do wystawiania portretów morderców - argumentował polityk CDU.

Sekretarz stanu ds. kultury w nowym rządzie kanclerz Angeli Merkel, Monika Gruetters, uznała za "problematyczny" pomysł artysty. Zastrzeżenia zgłaszały środowiska żydowskie. O "pakcie Hitler-Stalin w landtagu" - pisał berliński dziennik "Der Tagesspiegel".

69 lat po samobójczej śmierci Hitlera i klęsce III Rzeszy każda publiczna wzmianka o tej postaci wzbudza w Niemczech ogromne emocje. Ostatnio dyskutowano o tym, czy dopuszczalne jest krytyczne wydanie książki Hitlera "Mein Kampf".

Pomimo protestów prezydium parlamentu zdominowanego przez SPD i Lewicę zdecydowało o zachowaniu wystawy.

Wystawa pobudzi dyskusję o historii, zmuszając posłów i obywateli do zmierzenia się z problemami przeszłości

- powiedziała w zeszłą środę wiceprzewodnicząca landtagu Gerrit Grosse (DieLinke).

Kurator wystawy Brigitte Rieger-Jaehner nie kryje zadowolenia z decyzji parlamentu.

Obrazy autoraportretów Lutza Friedla były cenzurowane i zakazywane przez władze NRD. Te czasy na szczęście już minęły

- mówi kuratorka, dyrektorka muzeum młodej sztuki we Frankfurcie nad Odrą. Z powodów politycznych Friedel wyemigrował w 1984 roku z NRD do RFN.

Sam artysta nie poczuwa się do winy. To nie jest portret Hitlera, lecz komika Helge Schneidera jako Hitlera - podkreśla 65-letni malarz. W pokazanej także w Polsce komedii "Adolf H. - Ja wam pokażę" z 2007 roku Schneider wcielił się w rolę cierpiącego na depresję w obliczu przegranej wojny wodza III Rzeszy.

Za absurdalne uważa Friedel zarzuty o gloryfikowanie nazizmu.

Naprawdę uważacie, że obserwując tenportret, naziści mogliby naładować ideologiczne akumulatory?

- pytał artysta w rozmowie ze stacją telewizyjną RBB.

Myślę, że wręcz przeciwnie - przedstawiciele brunatnych partii byliby oburzeni sposobem, w jaki pokazałem Hitlera

- tłumaczy Friedel.

Dobrze, że to nie te czasy, gdy Komitet Centralny rozkazywał: zdjąć obraz

- komentuje artysta krytykę w mediach.

Wystawa "Ja! Moje portrety pomiędzy 1635 i 2003" składa się ze 112 obrazów przedstawiający chartystyczną wizję postaci z polityki i historii, które wyróżniły się "popełniając czyny wielkie,ale i straszne".

Podczas dni otwartych w poczdamskim pałacu-parlamencie w sobotę i niedzielę zwiedzający kontynuowali dyskusję o portretach.

Wolność sztuki musi mieć pewne granice. W bastionie demokracji, jakim jest parlament, nie wolno wieszać podobizn morderców

- powiedział PAP Jannis Manoloudakis.

Co powiedzą Polacy, gdy zobaczą te portrety

- zastanawiał się pragnący zachować anonimowość rencista. Premier Brandenburgii Dietmar Woidke nie chciał kontynuować dyskusji.

Na ten temat powiedziano już wszystko. Zapadła decyzja i trzeba ją respektować

- powiedział dziennikarzom polityk SPD.

Uszkodzony w 1945 roku przez alianckie bomby pałac został - podobnie jak zamek w Berlinie -wysadzony przez władze NRD w powietrze jako "spuścizna pruskiego militaryzmu". Zabytek odbudowano obecnie dzięki oddolnej inicjatywie mieszkańców Poczdamu i hojnym dotacjom od osób prywatnych i firm. Podobnie jak w przypadku Pałacu Jabłonowskich przy placu Teatralnym w Warszawie, fasada pałacu została zrekonstruowana zgodnie z historycznym pierwowzorem, natomiast wnętrze budowli jest całkowicie nowoczesne, dostosowane do wymogów pracy współczesnego parlamentu.

mc,PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych