Dzięki postawie takich polityków jak Lech Kaczyński, który policzył straty wojenne Warszawy, Polska ma potężne narzędzie nacisku na Berlin: niespłacone reparacje wojenne

facebook.com
facebook.com

Niezadowolenie Niemiec z podnoszonych co i rusz przez Greków kwestii niezapłaconych reparacji wojennych za zbrodnie III Rzeszy nie może dziwić. Nasi zachodni sąsiedzi są już przecież na etapie tworzenia na nowo historii drugiej wojny światowej, gdy okrucieństw dokonywali jacyś bliżej nieznani pozaziemscy naziści, którzy tworzyli „polskie obozy zagłady”, do których spędzali Żydów antysemici z Armii Krajowej.

CZYTAJ TAKŻE: Grecy nadal dopominają się należności za zbrodnie niemieckich ojców i matek z lat wojny. Nasi zachodni sąsiedzi są wściekli

Grecy najwyraźniej nic nie robią sobie z tych niemieckich pomruków niezadowolenia. Nie dają sobie wmówić, że historia okupacji ich kraju przez niemieckie matki i ojców dzisiejszych Niemców, to rozdział zamknięty. I władze państwa oficjalnie szukają dokumentów potwierdzających, że Niemcy nie zapłacili za wyrządzone krzywdy.

Warto porównać to zachowanie się Greków do sytuacji w Polsce, gdy w 2003 r. świeżo powołane wówczas do życia Powiernictwo Pruskie Rudego Pawelki zapowiedziało walkę o odszkodowania za majątki utracone przez „wypędzonych”.

Kilku co odważniejszych włodarzy miast – w tym śp. Lecha Kaczyński jako prezydent Warszawy – rozpoczęło wówczas akcję zliczania strat w wyniku niemieckiej agresji, aby w razie czego przedstawić własne rachunki. Eksperci obliczyli, że Niemcy dokonali zniszczeń w samej tylko Warszawie na prawie 50 miliardów dolarów.

Gdy we wrześniu posłowie prawicowi przeforsowali w Sejmie uchwałę wzywająca rząd do "wyegzekwowania od Niemiec reparacji wojennych" ówczesny rząd postkomunistów premiera Marka Belki zapowiedział otwarcie, że jest przeciw.

Jednocześnie zaczęło działać silne już wówczas proniemieckie lobby w mediach, które przedstawiały obronę polskich interesów jako „hucpę polityczną”.

Przywiązujemy wielką wagę do dialogu i dobrych stosunków między Polską a Niemcami

– powiedział Byrt w rozmowie z dziennikiem "Tagesspiegel", w której przyznał, że rząd RP uważa sprawę reparacji za zamkniętą. Jego zdaniem nie należy oczekiwać wysuwania żadnych oficjalnych roszczeń ze strony rządu RP.

Berlin, podobnie jak teraz przy problemie z Grecją, także w gorących miesiącach 2003 i 2004 r. starał się suflować Polsce swój pogląd, że wszelkich reparacji wojennych PRL zrzekła się w 1953 r. Faktycznie, ale to zrzeczenie się dotyczyło terenu NRD i Sejm PRL nigdy nie ratyfikował tej umowy, oraz nie wysłał noty dyplomatycznej do władz wschodnioniemieckich. Dzisiejsza RFN uznaje jednak sprawę za zamkniętą, gdyż w 1953 r. nie uznawała istnienia NRD.
Sprawa niemieckich roszczeń wobec polskich ucichła po tym, gdy Trybunał w Strasburgu oddalił pozwy Powiernictwa Pruskiego. Jednak od czasu do czasu słychać zza Odry mało przyjemne pomruki.

Jednak dzięki ówczesnej postawie polskich patriotów mamy realne narzędzie nacisku na Berlin. Na wszelki wypadek, gdyby obywatele Niemiec znowu wszczęli jakieś akcje przeciwko nam.

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych