My tu w Polsce zajmujemy się jakimiś przyziemnymi sprawami, a tymczasem świat zagraniczny tętni życiem pełnym atrakcji. I to się odbija na łamach. Różnych ale przede wszystkim odbija się na mózgownicach ich konsumentów.
Nie ulega kwestii, że nad wyraz ważnym czynnikiem podnoszącym atrakcyjność polityka, a zwłaszcza polityka dzierżącego ster władzy jest powodzenie u kobiet. Francuzi odkryli to dawno, bo posiadanie metresy czyli kochanki podnosi walory estetyczne nawet najbardziej szpetnego i stetryczałego przywódcy. Metresy posiadali zarówno jakobini jak i pobożni królowie, socjaliści, komuniści i prawicowcy. Każdy Francuz w pewnym wieku, jeśli go na to oczywiście stać, musi mieć metresę i ją utrzymywać, bo tak chce francuski styl życia. Jak kto nie ma metresy, nie zasługuje na szacunek towarzystwa, a także własnej żony. Jak mogłam wyjść za mąż za tak nieatrakcyjnego faceta - rozpacza połowica.
Fakt, że Francois Hollande, socjalistyczny prezydent Francji sprawił sobie kochankę, aktorkę Julie Gayet wywołał atak depresji u innejvkochanki, czyli u ersatzu żony, pewnej dziennikarki, która z tego powodu musiała iść się leczyć, o czym powiadomiła media, następnie szybko wybaczyła swemu Francois' owi, bo go kocha. I oto Hollande zyskał w oczach przynajmniej żeńskiej części obywateli, bo ma w sobie coś. Jest wprawdzie piękny oraz inteligentny inaczej, ale jest prezydentem. Ujawnienie tego związku miało na celu poprawienie jego notowań, które są w piwnicy. Czy się udało? Czas pokaże. Nowa metresa Hollanda zapewniła publiczność o jego intelektualnych i duchowych walorach, bo odbyła z nim "magiczne spotkanie", a poza tym odkryła, że jest to człowiek wielce pokorny, a jego jakieś przemówienie miało "wielką moc". Nie ma to jak mądrości wygłaszane przez przedstawicielki teatru i kina, co mają wielką moc.
Jak już wspomniałam, władcy mieli kochanki czy inne metresy ale choć wszyscy o tym wiedzieli, szczegóły nie przedostawały się do opinii publicznej, bo to by tę opinię oburzyło. Istniało do całkiem niedawna coś takiego jak strach przed kompromitacją i poczucie wstydu. Już nieaktualne, modne jest poczucie bezwstydu. Przypomnijmy sobie aferę Lewinsky, skandal seksualny wokół prezydenta USA Billy Clintona nie tylko nie zakończył się impeachmentem ale wręcz przeciwnie. Nie koniecznie dlatego, ale z pewnością mimo tego Clinton został wybrany na drugą kadencję. Zaś jego małżonka, która mu niewierność ochotnie wybaczyła, dzięki swojej wspaniałomyślności robi wielką karierę polityczną i ponoć ma zamiar kandydować na urząd prezydenta po Obamie. Johnowi Kennedy'emu nie zaszkodził romans z Marylin Monroe, wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go rozsławił.
Warto w tym miejscu zauważyć, że skłonności do luzu obyczajowego od czasów rewolucji dzieci kwiatów i innych studentów przejawiali przywódcy wywodzący się z lewicy, zwanej socjalistyczną. Tak było też z prezydentem Francji, François'em Mitterrandem, który wprawdzie starał się ukryć swoją zdradę ale była to tajemnica poliszynela. Francuzi, jak to Francuzi, nie mieli mu tego za złe.
Ostatnia plotka mówi o przygodach innego socjalisty, Baracka Obamy i o możliwości rozwodu z powództwa jego małżonki Michelle Obamy. Ponoć nie ma zamiaru dłużej znosić skoków na bok małżonka, które ją ośmieszają i kompromitują. Tak z grubsza wygląda światowe pożycie przywódców lepszej części świata. Oczywiście poza Niemcami, gdzie temperament germański jest nakierowany na zdobywanie nowych terytoriów, a nie nowych kochanek albo kochanków.
A w Polsce? W Polsce przydałby się jakiś skandal w stylu amerykańskim, żeby naród przestał zajmować się bezrobociem i umowami śmieciowymi, a swoje zainteresowanie skierował na życie seksualne premiera albo prezydenta i różnych ministrów oraz ministerek. Skandale obyczajowe próbują wywołać genderowe ciocie obu płci, ale są tak nieatrakcyjne, że mało kto wierzy w ich powodzenie, ich i ich ideologii tzw. równości płci. Żeby była równość trzeba mieć płeć - uważają Polacy.
A więc nie pozostaje nam nic innego, jak napawać się namiętnym brzmieniem głosu europosłanki Senyszyn i jej równie frapującą urodą. To za mało, żeby odwrócić uwagę od katastrofalnego stanu państwa i równie katastrofalnego stanu jego rządców. Ludzie naszej "elyty" są nudni i pospolici, tak jak ich małżonki, czego dowodem jest książka Małgorzaty Tusk. Jeżeli ktoś kogoś zdradzał, to ona Tuska a nie odwrotnie. Jeżeli można wierzyć autorce. "Gdzie ci mężczyźni, na miarę czasów?" - śpiewała znakomita Danuta Rinn - "gdzie te chłopy, gdzie?".
Krystyna Grzybowska
----------------------------------------------------------------------------
----------------------------------------------------------------------------
Zachęcamy do kupna siódmego numeru miesięcznika"W Sieci Historii" z nowym dodatkiem.
Nr.7/2013 z filmem "Czarny Czwartek"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/183350-swiatowe-pozycie-ludzie-naszej-elyty-sa-nudni-i-pospolici-tak-jak-ich-malzonki-czego-dowodem-jest-ksiazka-malgorzaty-tusk
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.