Ustawa zakazująca określania ludzi mianem "nazisty" i używania symboli związanych z III Rzeszą i Holokaustem poza kontekstem edukacyjnym przeszła 1. czytanie w izraelskim parlamencie. Nowe prawo stawia pod znakiem zapytania granice wolności słowa w Izraelu.
Niestety zjawisko używania nazistowskiej symboliki i terminologii stało się bardziej rozpowszechnione w ostatnich latach. Nieznośna łatwość z jaką sięga się do nich na co dzień, w politycznym i publicznym dyskursie, wskazuje na poważny brak szacunku dla emocji ocalałych z Holokaustu oraz ich potomków i powinna zostać potępiona
- napisano we wstępie do ustawy. Jej pierwsze czytanie odbyło się w środę.
Za złamanie zakazu grozi do sześciu miesięcy więzienia i kara do 100 tysięcy szekli (ponad 87 tysięcy złotych).
Zarówno krytycy, jak i zwolennicy nowych przepisów zgadzają się, że symbolika Holokaustu i odwołania do nazizmu zajmują szczególne miejsce w izraelskiej debacie publicznej.
To z jednej strony tabu, a z drugiej strony bezpośrednio i pośrednio wciąż pojawia się w izraelskiej strefie publicznej
- mówi w historyk Holokaustu, profesor Amos Goldberg.
Dla jednych to argument za ograniczeniem swobody posługiwania się tymi kategoriami, dla drugich - za dopuszczeniem ich do debaty.
Epitet "nazista" jest używany w izraelskim dyskursie jako retoryczny zabieg, którego celem jest zaszokowanie odbiorcy. Nawet jeśli w wielu przypadkach taka retoryka jest bezzasadna i odpychająca, to właśnie Izrael musi pozwolić na krytykę zachowań i opinii, które przypominają nazizm
- piszą redaktorzy dziennika "Haarec" w artykule krytycznym wobec nowych przepisów.
Zarówno polityczna lewica, jak i prawica sięgały po określenia "nazista" i symbolikę Holokaustu. Zakaz dotknie jednych i drugich. W czasie parlamentarnej debaty przeciwnik nowych przepisów z lewicowej partii Merec, Dow Chenin, zwrócił uwagę, że nawet premier Benjamin Netanjahu będzie musiał uważać na słowa i skończyć z porównywaniem Iranu do III Rzeszy, a irańskich przywódców do Hitlera.
W izraelskim dyskursie politycznym takie porównania to norma
- przekonuje prof. Goldberg, zwracając uwagę, że palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata też nazywano w Izraelu "Hitlerem".
Jednym z najbardziej szokujących przypadków użycia porównania do nazistów była wypowiedź izraelskiego filozofa, profesora Jeszajahu Leibowica, który nazwał izraelskich żołnierzy na okupowanych terytoriach "judeo-nazistami"
- dodaje.
Goldberg zwraca jednocześnie uwagą na stosowanie takich określeń w trywialnych, codziennych sytuacjach.
Gdy byłem dzieckiem, nauczycieli, którzy byli wymagający, których nie lubiliśmy, nazywaliśmy nazistami
- mówi.
W 2011 roku społeczność ultraortodoksyjnych Żydów protestowała przeciwko objęciu ich obowiązkową służbą wojskową. Na demonstracji obecne były dzieci ubrane w pasiaki z żółtą gwiazdą Dawida - jak więźniowie w Auschwitz. Podobnie, w 2005 roku podczas izraelskiej ewakuacji żydowskich osiedli ze Strefy Gazy, niektórzy osadnicy założyli opaski z żółtymi gwiazdami Dawida.
Za każdym razem takie użycie symboli odbija się szerokim echem w izraelskiej prasie i wywołuje publiczną debatę.
PAP/mall
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/183261-izraelski-parlament-debatuje-o-zakazie-uzywania-symboli-zaglady-za-nazwanie-kogos-nazista-ma-grozic-surowa-kara