Karnowski w Radiu Wnet: "Bardzo bym chciał, żeby ten ewidentny przykład cenzury związanej z moim nazwiskiem, zwrócił uwagę, że TVP nie wypełnia swoich obowiązków"

TVP opisuje w swoich oświadczeniach, jakobym nie wychodził z Telewizji Polskiej, tymczasem program Jana Pospieszalskiego to jedyny program, który mnie zapraszał, oprócz "Pytania na śniadanie" dwa razy w ciągu ostatnich dwóch czy trzech lat. Chciałem zwrócić uwagę, że problem jest szerszy

- mówi w Poranku Radia Wnet Jacek Karnowski, zapytany o zakaz zaproszenia dziennikarza do programu "Blizej", który w ubiegłym sformułowała Telewizja Polska.

To jedyny program, w którym goszczą tacy dziennikarze jak Krzysztof Skowroński czy ja, jedyny w którym goszczą tak wybitne osobistości z życia publicznego, jak prof. Fedyszak-Radziejowska, dr Tomasz Żukowski czy prof. Krasnodębski - wybitni analitycy, których właściwie nie wpuszcza się do mediów. Bardzo bym chciał, żeby ten ewidentny przykład cenzury związanej z moim nazwiskiem, zwrócił uwagę, że telewizja publiczna nie wypełnia swoich obowiązków i nie daje głosu bardzo ważnym postaciom, bardzo ważnym analitykom. Myślę, że trzeba to zmienić.

- mówił Jacek Karnowski.

Przyznał, że w tym sporze nie bez znaczenia jest pojawienie się książki "Resortowe dzieci".

Ta książka oczywiście nie jest wolna od pewnych wad. Zarzut, jaki można postawić to pomieszanie różnych zarzutów w jednej pozycji. Mamy i "dwa lata w partii" i bardzo poważne uwikłanie w różne resorty. Należałoby to poddać pewnej gradacji. Ale jednak odpowiada na pytanie, które sobie wszyscy zadajemy: dlaczego większość polskich mediów to media tak nienormalne. Nie tyle nienormalne na poziomie politycznym, bo walka polityczna może się zdarzyć, ale to, co mnie osobiście zawsze oburza to taka ich łatwość w wyszydzaniu Polski i symboli narodowych. Te wszystkie flagi w psich kupach, taka ich radość, gdy coś się Polsce, Polakom nie uda, gdy się Polskę uda poniżyć. Skąd to się bierze?

- pytał Jacek Karnowski, dodając że to cecha określonych osób.

To mają w sobie właśnie resortowe dzieci. To jest jakiś inny kod kulturowy, one inaczej przeżywają świat

- podkreślił.

Redaktor Naczelny tygodnika wSieci, zapytany o to jak ma się na rynku jego pismo, odpowiedział że "bardzo dobrze".

Jest olbrzymia sympatia czytelników, jest bardzo dobra sprzedaż, sytuacja finansowa też jest przyzwoita. Nie popadamy w żadną pychę, tylko dalej wymagamy od siebie. Natomiast ogólna refleksja jest taka, że czytelnicy cenią wiarygodność "w Sieci". Wiarygodność w sensie postawy. My nikogo nie gramy, nie wchodzimy w żadne alianse, nie mrugamy do drugiej strony, nie próbujemy wykonywać zwodów. Jesteśmy sobą, jesteśmy prawdziwy, to czytelnicy doceniają. Bardzo za to dziękujemy.

Jacek Karnowski odniósł się też do Tematu Tygodnia ostatniego numeru, jakim jest wrobienie proboszcza z Pomorza w pedofilię przez byłego ORMO-wca.

CZYTAJ WIĘCEJ: UJAWNIAMY "taśmy niewinności" księdza skazanego za pedofilię. Dlaczego prokuratura powierzyła sprawę byłemu esbekowi? Kto zgubił dowody i dlaczego umorzono śledztwo?

Naczelny wSieci przyznał, że jest sporo sygnałów o podobnych historiach. Ludzie mają poczucie, że system prawny nie działa dobrze, że mamy do czynienia z kliką i łatwo można człowieka zniszczyć.

Ta historia napisana przez Marzenę Nykiel jest wiarygodna, została sprawdzona bardzo dogłębnie i rzeczywiście powinna nam wszystkim zapalić lampkę, mówiąca o tym, że trzeba walczyć z pedofilią, ale też trzeba pamiętać, że ta walka może być narzędziem używanym do złych celów

- podkreślił, dodając:

To ksiądz, który wygląda jak tysiące polskich proboszczów. Nie ma miłej twarzy aniołka, tylko to jest solidna twarz mężczyzny. Rzucono na niego dobrze skonstruowany zarzut. Wartością tego tekstu jest to, że Marzena Nykiel mierzy się z tymi wszystkimi zarzutami, tam nic nie jest ukryte, tam wszystko jest na stole.

 

mall