Ministerstwo Eutanazji Nauki, czyli czemu MEN wciąż nam wmawia, że białe jest czarne?

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

Resort edukacji zobowiązał się do sprawdzenia wszystkich polskich podstawówek czy są gotowe na objęcie edukacją szkolną dzieci sześcioletnich - informuje GW. MEN przygotował internetową ankietę z pytaniami do dyrekcji szkół. Później wizytatorzy z kuratoriów potwierdzą prawdziwość odpowiedzi.

Po kontroli placówek, resort sporządzić ma interaktywną mapkę, na której umieści przygotowane szkoły, tak by rodzice uczniów mogli łatwo sprawdzić swoją rejonówkę. W teorii pomysł wygląda świetnie, jednak wydaje się, że realizacja jest nieco bardziej skomplikowana.

Po pierwsze - nikt od początku wprowadzania reformy edukacyjnej, czyli od 2009 roku nie wpadł na pomysł, żeby ustalić ogólne standardy, jakie szkoła musi spełnić, aby zasilić rzeszę uczniów sześciolatkami.

Po drugie- kuratorzy już pokazali, jak owe niewymyślone standardy sprawdzają, odhaczając kolejne „gotowe” szkoły z listy sporządzonej przez Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców, inicjatorów akcji „Ratuj Maluchy”. Takie wizytacje kuratorów odbyły się w listopadzie i potwierdziły tylko ignorancję ministerstwa oraz zupełny brak pomysłu na reformę.

Są pewne wskazania i zalecenia do realizacji podstawy programowej. Natomiast nie ma bezpośredniego wskazania, jakie te standardy mają być. (…) Nie jesteśmy od tego, by sprawdzać toalety w każdej szkole -

powiedziała Maria Borecka, kurator ze Szczecina.

Przed kamerami kuratorzy oświadczali pospołu z dyrektorami, że raport SRPR to paszkwile, a bezpieczne i kolorowe szkoły czekają na młodszych uczniów. Na tych samych konferencjach demontowali rzekome kłamstwa z raportu tłumaczeniami, jakich nie powstydziłby się sam Bareja. Wystarczy przypomnieć sobie kilka:

Dzieci nie siedzą na „gołej zimnej ziemi”, ponieważ w klasie położona jest podłoga panelowa. Zakup dywanu został odłożony w czasie z powodu braku środków finansowych -

tłumaczył dyrektor Odrzykonia.

W raporcie znalazło się m.in. stwierdzenie, iż w jednym budynku uczą się tu dzieci z podstawówki i gimnazjaliści, tymczasem jest tu SP 55 i X LO -

powiedział dyrektor SP 55.

Rzeczywiście, pani dyrektor zapisała do grupy więcej niż 25 dzieci. Nie powinna tego robić, ale część z tych dzieci do tej świetlicy w ogóle się nie zgłosiła -

tłumaczył lubelski kurator oświaty, gdzie rodzice informowali, że świetlice są  przepełnione.

Mnie pomysł sporządzenia mapy dziwi, ze względu na to, że każda kolejna minister z tego resortu zapewnia, że szkoły są gotowe i wymagają jedynie kosmetycznej korekty. Minister Szumilas, również w listopadzie, uspakajała, że niemal wszystkie szkoły mają odpowiednio dopasowane warunki dla młodszych dzieci.

Większość szkół w Polsce jest bardzo dobrze przygotowana (…). Tam, gdzie są potrzebne pewne korekty, dyrektorzy otrzymują nakaz, zalecenie poprawienia niedociągnięć - mówiła Szumilas na konferencji w warszawskiej podstawówce.

Obecna szefowa resortu, zanim zmieniła ugrupowanie, była przeciwna zaczynaniu reformy od dymu z komina. Dziś brnie na oślep, żeby udowodnić Tuskowi, że dokonał właściwego wyboru, kiedy rekonstruował rząd. Na nic argumenty rodziców, poparte licznymi badaniami i opiniami specjalistów w dziedzinie. Pani Kluzik-Rostkowska, pomimo braku doświadczenia i wykształcenia kierunkowego, uważa, że reforma jest dobra dla dzieci i należy ją bezapelacyjnie przeprowadzić do końca.

Najgorszy jest fakt, że brak wyobraźni naszych włodarzy, doprowadzi do tego, że w kolejnych latach dzieciaczki nijak nie pomieszczą się w placówkach ze względu na kumulację roczników. MEN optymistycznie założył, że w 2013 roku szkolnym do pierwszej klasy pójdzie 60% sześciolatków. Niestety, przestrzelił. „Na nic zaklęcia i pereł sznur”… nie pomogły kolorowe spoty na TVN-nie i innych stacjach, ani ulotki rozdawane w pociągach, a wszystko za grube miliony. Do szkoły trafiło zaledwie 15% dzieci sześcioletnich. Co to oznacza? Za rok, w 2014, w placówkach spotkają się dwa roczniki tj. pozostałe 85% rocznika 2007 i połowa 2008, które obowiązkowo zmuszona będzie do rozpoczęcia kieratu. Oczywiście musimy pamiętać o roczniku 2009, który dzięki reformatorom również rozpocznie zajęcia w oddziałach szkolnych, jako że w przedszkolu z pewnością zabraknie dla niego miejsc. A to oznacza naukę na dwie zmiany.

Tymczasem to tylko przystawka do dania głównego. Jeszcze gorsza sytuacja czeka na dzieci w 2015 roku. Wówczas w szeregi uczniów wstąpią: druga połowa 2008, cały 2009 - trafią do klasy pierwszej i niemalże cały 2010 - do oddziału potocznie zwanego zerówką. Rzecz jasna pięciolatki powinny móc zostać w przedszkolu, tyle że tylko w teorii. W praktyce dyrekcja będzie zmuszona się ich, delikatnie mówiąc, pozbyć. Czemu? Na skutek innej świetnej ustawy MEN-u, która obliguje gminy do obowiązkowego przyjęcia wszystkich czterolatków do przedszkola właśnie od 1 września 2015 roku. Cierpiące na chroniczny brak funduszy samorządy nie wybudują nowych przedszkoli, skoro dziś nie stać ich na opłacanie rytmiki czy logopedy, nie rozbudują też placówek szkolnych. W konsekwencji pięciolatki będą musiały zluzować przedszkola i odstąpić miejsca młodszym kolegom, tym samym zostaną wtłoczone do szkół. Ale na tych dwóch latach kumulacja się nie kończy. W kolejnych latach odbywać się będzie sukcesywne przenoszenie przedszkolaków pod nowe strzechy szkolne, ponieważ do 2017 roku mają się znaleźć miejsca w przedszkolach dla wszystkich trzylatków.

Cały tekst Katarzyny Kawlewskiej czytaj na portalu wSumie.pl

 

 

 

-------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------

Jeśli wychowanie jest dla Ciebie ważnym wyzwaniem to zapraszamy do wSklepiku.pl

gdzie można znaleźć wiele wartościowych pozycji na ten temat.


Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych