Obrazek pierwszy: Londyn, październik 1990 roku. Podczas dyskusji z moimi brytyjskimi kolegami – dziennikarzami rzucam tezę, że Partia Komunistyczna Wielkiej Brytanii jest finansowana przez Moskwę. Pełni oburzenia koledzy gwałtownie zaprzeczają. Po tygodniu wybucha skandal: media wygrzebały, że jest i była od zawsze finansowana z moskiewskich pieniędzy. Niedługo potem Partia Komunistyczna WB zostaje zdelegalizowana.
Obrazek drugi: w październiku ub. roku konserwatywny „Daily Mail” w artykule „Człowiek, który nienawidził Wielkiej Brytanii”, nakreślił sylwetkę wykładowcy uniwersyteckiego Ralpha Milibanda, ojca aktualnego lidera Partii Pracy, Eda, punktując nie tylko jego marksistowskie korzenia, ale i niebezpiecznie bliskie związki z ówczesnymi przywódcami Kremla. Wybucha kolejny skandal, „Czerwony Ed” twierdzi, że „jest za, a nawet przeciw” tym pogłoskom, a więc z jednej strony, że „jest ze swego ojca dumny”, a z drugiej, że „wpływ ojca nie miał wpływu na formułowanie programu jego programu Labour Party”, pewnie zwłaszcza ostatniego skrętu na lewo.
I obrazek trzeci: niedawno w Mail On-Line oraz Polska. The Times ukazały się dwa artykuły o kontrabandzie Kremla, czyli szmuglowaniu w latach 80. do kraju przez brytyjskich związkowców, walczących z konserwatywnym rządem premier Thatcher walizek, pełnych rosyjskich pieniędzy. I – jak Żelazna Dama przechytrzyła i związkowców i satrapów z Kremla.
W latach 80. Wielka Brytania wciąż była sparaliżowana strajkami na tle płacowym. Związki zawodowe w tej dekadzie osiągnęły szczyt swojej potęgi i siły. Ich aktywiści prowadzili regularną wojnę z rządem konserwatystów, której efekty były ogromnie kosztowne dla gospodarki. Premier Thatcher była od początku zdecydowana, aby ograniczyć szarogęszenie się związkowców, a zwłaszcza ich liderów, zwanych „czerwonymi baronami”. Wybrała nieco inną taktykę niż przedtem Edward Heath i zdecydowała się zdusić strajki step-by-step. Lecz i tak kilka związków wypowiedziało jej wojnę, ogłosiło strajki, których celem było pozbycie się rządu konserwatystów i wymiana ich na labourzystów, zawsze otwartych na żądania związkowców – swoich politycznych partnerów. Najbardziej groźny okazał się strajk Krajowego Związku Górników / NUM/, którego przywódcą był jeden z baronów, nieprzejednany komunista Arthur Scargill. Ale rząd premier Thatcher dobrze przygotował się do konfrontacji, zgromadzono zapasy węgla, nie dopuszczono do przerw w dostawie prądu, i strajk, który trwał prawie rok, zakończył się porażką związkowców. W dodatku kampania medialna rządu, która pokazywała uzbrojonych górników, którzy zmuszają kolegów do udziału w strajku, okazała się sukcesem. Premier Thatcher pomogli sami związkowcy. Podczas strajków, górników i innych, organizowano pikiety, blokujące wejścia do zakładów, które nie brały udziału w przestojach. Powstał, jak to nazywano, ”wielki ruch oporu”, skupiający służby publiczne – od śmieciarzy po pracowników pogotowia i grabarzy. Dramatyczne sceny pod szpitalami, ulice pełne śmieci, grożące epidemią, a czara goryczy przelała się kiedy związkowcy z NUPE / służby publiczne/ zablokowali wjazd do szpitala, uniemożliwiając przyjmowanie pacjentów pogotowia, a na pytanie reportera, co sądzą o sytuacji chorych, padło: „A niech sobie umierają!” Społeczeństwo odwróciło się od strajkujących związkowców.
Ale – jak się niedawno okazało, i o tych dokumentach wspomina Mail-On-Sunday i Polska.The Times – ów „gniew proletariatu” był równie spontaniczny jak „gniew brygad robotniczych” przeciw wystąpieniom studentów w marcu 1968 roku. Bo wielkie znaczenie okazała się mieć rosyjska agentura wpływu w samych związkach oraz – dosłownie – walizki pieniędzy przemycane z Moskwy do Wielkiej Brytanii. Zaczęło się od zajęcia majątku Krajowego Związku Górników – skutek niepodporządkowania się wyrokowi sądu, zgodnie z którym NUM miał zapłacić 200 tys. funtów grzywny za – jak stwierdził sąd – nielegalnie zorganizowany strajk. Wtedy to właśnie Arthur Scargill poprosił radziecki związek zawodowy górników o pomoc finansową. Wkrótce okazało się, że podczas trwania strajku do kas brytyjskich związków zaczęła płynąć rzeka gotówki – jeszcze wtedy Kreml wierzył jedynie w gotówkę – wwożona przez brytyjskich związkowców do kraju. A kiedy informacja dotarła do Margaret Thatcher, ta poleciła służbom granicznym polować na reprezentantów klasy robotniczej, szmuglującej do Wielkiej Brytanii – wzorem sycylijskiej mafii - walizki, pełne pieniędzy, prezent od bratniego Związku Radzieckiego. Polecono, aby w przypadkach przyłapania takiego kuriera z dużą ilością gotówki, informacja „przeciekała” do urzędu skarbowego oraz policji, tak aby związek był zmuszony, w wyniku sprawy sądowej, oddać te pieniądze skarbowi państwa. Podczas wizyty Michaiła Gorbaczowa w Wielkiej Brytanii, kiedy był jeszcze sekretarzem generalnym KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, premier Thatcher podobno podpytywała go czy władze Kremla wiedziały o owych „darowiznach” na rzecz brytyjskiego NUM-u. Wprawdzie nie uzyskała jednoznacznej odpowiedzi, ale nie było wątpliwości, że podobne akcje nie mogły odbyć się bez wiedzy i akceptacji Kremla.
Oczywiście, w latach 80. mr Scargill zaprzeczał, aby kiedykolwiek prosił Sowietów o pieniądze, lecz dokumenty odkopane niedawno w rosyjskich archiwach, mówią co innego. Nie tylko, że prosił, lecz także w jaki sposób negocjował z Rosjanami metody ich szmuglowania do Wielkiej Brytanii. O walizkach z forsą już wspominaliśmy, ale proponowano także inne sposoby. Jeden przez Alaina Simona, szefa międzynarodowego związku górników z siedzibą w Paryżu. Albo via Swiss Bank Corporation na prywatne konto przyjaciółki Scargilla, także aktywistki związkowej NUM – Nell Myers - Hyett. Inny dokument, odkryty w sowieckich archiwach, datowany 4 lutego 1985 roku, to podpisana przez Rosjan akceptacja całego dealu. A mr Scargill, zapytany niedawno o transakcję przez Mail On Sunday, zmienił ton i odpowiedział: ”Spotkaliśmy się z nimi i zażądaliśmy, aby coś zrobili. To nic nadzwyczajnego i nic nowego”. Dla lewicy, także brytyjskiej, spiskowanie przeciw własnemu krajowi z Moskwą, przyjmowanie pieniędzy, oczywiście „za nic”, ot, „bratniej pomocy”, to ani nic nowego, ani niezwykłego. A wystarczy rozejrzeć się dookoła, aby stwierdzić – rzeczywiście.
Elżbieta Królikowska-Avis. Londyn, 13 stycznia, 2014.
Komentarz ukazał się na portalu SDP.PL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/183086-moskiewskie-pieniadze-dla-brytyjskich-zwiazkowcow-dla-lewicy-spiskowanie-przeciw-wlasnemu-krajowi-nic-nowego-ot-bratnia-pomoc
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.