Smoleńska nierównowaga. Rosjanie uzyskują z polskiej prokuratury znacznie więcej materiałów niż Polska otrzymuje z Rosji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. raport KBWLLP
Fot. raport KBWLLP

O zaskakującej statystyce polsko-rosyjskiej współpracy przy śledztwie smoleńskim pisze „Nasz Dziennik”. Gazeta wskazuje, że Rosja skierowała do Polski więcej wniosków o pomoc prawną, a także otrzymała więcej tomów akt niż sama nam wysłała. Tymczasem do dziś polscy śledczy przyznają, że nie otrzymali wielu kluczowych dla sprawy dokumentów.

Gazeta wskazuje, że Polska wysłała do Rosji 23 wnioski o pomoc prawną. Sama zaś otrzymała 25 wniosków strony rosyjskiej. Warszawa do Moskwy wysłała 133 tomy akt ze śledztwa, otrzymała z kolei 93 tomy.

Świadczy to tylko o tym, że to nasze śledztwo prokuraturę męczy, natomiast Rosjanie do swojego śledztwa biorą wszystkie nasze dokumenty

– tłumaczy mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik kilku rodzin ofiar tragedii.

To, co szczególnie jest zaskakujące, to liczba stron przesłanych wniosków. To potwierdza tylko, że Rosjanie nie chcą nam przekazywać tych dokumentów, w dużej mierze procedur lotniskowych, które są objętościowo duże. Inaczej sobie nie potrafię tej różnicy wytłumaczyć, szczególnie że gros dowodów, materiałów znajduje się na terenie Rosji. To pokazuje, że po stronie Polski jest jakaś wola współpracy, a po stronie rosyjskiej jest jej niewiele. Fakty mówią same za siebie

– podkreśla inny mecenas Bartosz Kownacki.

Zaniechania po stronie rosyjskiej są ogromne. Dość powiedzieć, że w ostatnim rzucie, w październiku zeszłego roku, trafiły do nas akta zawierające m.in. przesłuchania świadków z czerwca 2010 roku. W drugiej połowie zeszłego roku prokuratorzy wskazywali, że nadal jest niekompletna dokumentacja sądowo-medyczna ofiar.

Na pewno ta wymiana jest z ujemnym saldem dla nas. Nie ma żadnej wątpliwości, że oni na tym wychodzą lepiej, ale to jest kwestia naszej postawy. Uważam, że nie ma co szukać winy po drugiej stronie, tylko trzeba się zastanowić, gdzie jest u nas

– podkreśla Pszczółkowski.

Dysproporcja w ilości wniosków na naszą niekorzyść utrzymuje się od początków zeszłego roku.

Można odnieść wrażenie, że do katastrofy doszło w Polsce, a nie w Rosji. Problem jest jednak głębszy, bo to pokazuje, że strona polska cały czas jest w defensywie

– uważa Kownacki.

W ocenie Pszczółkowskiego, śledztwo rosyjskie nabiera rozpędu i wcale tak szybko się nie zakończy.

To z kolei bardzo źle wróży również przyszłości wraku, którego polska strona do dziś nie może odzyskać z Rosji. Ostatnio szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow wskazywał, że zostanie on zwrócony Polsce po zakończeniu śledztwa. Sądząc po tym, jak Rosjanie swoje śledztwo prowadzą, zapewne jeszcze bardzo długo będziemy czekać na zwrot naszej własności.

KL,”ND”

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych