Londyn zamierza walczyć z UE o zasiłki. Nie godzi się jednak na wetowanie unijnych regulacji

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Downing Street no.10
Downing Street no.10

95 posłów brytyjskiej Partii Konserwatywnej wysłało w niedzielę list do premiera Davida Camerona domagając się możliwości wetowania unijnych regulacji przez parlament w Londynie, gdyby okazały się one sprzeczne z interesem narodowym. Minister spraw zagranicznych William Hague zdecydowanie odrzucił taką możliwość, nazywając ją „niepraktyczną”. Minister pracy zapowiedział tymczasem, że Wielka Brytania wraz z innymi krajami unijnymi będzie walczyła o zmianę unijnego prawa, by nowo przybyłym imigrantom z UE udostępniać świadczenia socjalne dopiero po dwóch latach pobytu. Obecnie są to trzy miesiące.

W liście autorstwa posła Bernarda Jenkinsa, Torysi z tylnych ław argumentują, że często unijne regulacje mają negatywne skutki dla brytyjskiej gospodarki i społeczeństwa. „Musimy zmienić nasze prawo tak, by brytyjski parlament zwykłą większością głosów mógł zablokować wprowadzenie unijnych przepisów. To umożliwiłoby nam odzyskanie kontroli nad naszymi granicami, polityką energetyczną oraz zablokowanie Karty Praw Podstawowych UE”- głosi list. Wielu eurosceptycznych Torysów chciałoby zrezygnować z układu z Schengen, który gwarantuje swobodny przepływ osób w UE. Obawiają się oni masowego napływu imigrantów z Rumunii i Bułgarii, po tym jak 1 stycznia br. otwarto dla nich unijny rynek pracy. -Cameron powinien móc stanąć w parlamencie i powiedzieć: Taką decyzję podjąłem w interesie kraju. Zamiast tego mówi: Nie mam kontroli nad tym, kto w Wielkiej Brytanii pracuje i pobiera zasiłki – twierdzi Jenkins.  W dziedzinie polityki energetycznej rząd w Londynie od dłuższego czasu toczy batalię z Brukselą o wydobycie gazu z łupków. Parlament Europejski przegłosował w ur. serię raportów, w których wezwał Komisję Europejską do ustanowienia surowych środowiskowych regulacji, które mogą spowodować, że wydobycie gazu ze złóż niekonwencjonalnych w Europie stanie się nieopłacalne.

Obecnie parlamenty krajów członkowskich UE nie mają prawa do głosu ws. unijnych przepisów, tylko służą do tego, by wprowadzić je do prawa narodowego. Obowiązujący od 2009 r. Traktat Lizboński zawiera jednak tzw. „system żółtej kartki”, zgodnie z którym zablokowanie unijnych regulacji jest możliwe jeśli łamią one zasadę subsydiarności według której tylko te rzeczy powinny być regulowane na poziomie unijnym, których nie da się uregulować skutecznie na poziomie narodowym. Jeśli co najmniej 1/3 parlamentów państw UE zagłosuje za wydaniem takiej żółtej kartki, to mogą zablokować daną regulację.  To się jednak jak dotąd nie zdarzyło.  Rząd Camerona zdecydowanie odrzucił list. – To mało realistyczne. Gdyby tak parlamenty narodowe ciągle samodzielnie i selektywnie decydowały, które unijne regulacje zamierzają wprowadzić w życie, rynek wewnętrzny UE szybko by się załamał – podkreślił szef MSZ, William Hague. Oraz przypomniał, że rząd w Londynie pracuje obecnie nad renegocjacją warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w UE. W 2017 r. Brytyjczycy mają zdecydować w referendum czy chcą, by ich kraj pozostał częścią europejskiej wspólnoty czy nie. Według sondażu opublikowanego wczoraj przez think tank British Future 38 proc. Brytyjczyków opowiada się za pozostaniem kraju w UE pod warunkiem renegocjacji zasad członkostwa i odzyskania części prerogatyw od Brukseli. 28 proc. chce wyjścia z UE, bez względu na okoliczności.

Tymczasem rząd Camerona dalej nakręca antyimigrancką atmosferę. „Rośnie liczba osób zaniepokojonych skalą i skutkami migracji, a Wielka Brytania jest w grupie krajów, które mówią, że sprawy zaszły za daleko - zaznaczył minister pracy Ian Duncan Smith w wypowiedzi dla tygodnika „Sunday Times”. Dodał, że dostęp do systemu świadczeń socjalnych nie może być automatyczny, lecz musi zależeć od tego, czy władze uznają imigranta za tzw. rezydenta, co może nastąpić po roku, albo dwóch. W tym celu rząd w Londynie  jest nawet gotów do otwartego starcia z Brukselą. Według Duncana Smitha Wielka Brytania otrzymała w tej batalii wsparcie m.in. od Niemców, Holandii i Finlandii. Z obawy przed napływem Rumunów i Bułgarów Wielka Brytania jako pierwszy kraj w UE zerwała z zasadą automatycznego prawa imigrantów do zasiłków i zapomóg od pierwszego dnia przyjazdu. Muszą odczekać trzy miesiące, zanim będą mogli się o nie ubiegać. Zaostrzeniu uległy też kryteria ich przyznawania.

Ryb/BBC/Euronews/PAP

 

 

 

 

 

 

 

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych