Sąd odroczył rozprawę, na której miał podjąć decyzję, czy prokuratura ma jednak wszcząć śledztwo w sprawie użycia przez dziennik „Rheinische Post” sformułowania "polskie obozy zagłady" i "polskie getta". Wcześniej prokuratura uznała, że ten kłamliwy zwrot nie obraża Polski, a poza tym gazeta przeprosiła.
CZYTAJ WIĘCEJ: „Polskie obozy koncentracyjne” standardem również dla polskiej prokuratury?
Tymczasem sąd, który bada decyzję prokuratury nie zajął się sprawą, gdyż... zabrakło mu dokumentów uwierzytelniających Związek Polaków w Niemczech "Rodło", który skarży „Rheinische Post”. Rozmawiamy z Józefem Galińskim, członkiem zarządu Związku, który specjalnie przyjechał z Berlina na rozprawę.
wPolityce.pl: Jak pan to ocenia tę decyzję sądu?
Józef Galiński: W grudniu byłem na rozprawie w sprawie zaginięcia na szkodę Związku 7 600 euro i na tamtą rozprawę dostarczyłem upoważnienie do reprezentowania Związku. Sąd bez problemu uznał je i mogłem zeznawać.
Natomiast dzisiaj miałem to upoważnienie podpisane przez zarząd i prezesa związku, wyciąg z niemieckiego sądu dokument poświadczający kto jest prezesem związku, wiceprezesem i sekretarzem. Nie było to przetłumaczone na polski, ale tam było tak mało treści, że koń by to zrozumiał. Miałem też dokument; po niemiecku i po polsku z wypisanymi nazwiskami władz związku, a dokument był podstemplowany naszą pieczątką.
Czy uważa pan, że to specjalny wybieg sądu, który z jakichś względów nie chce zajmować się sprawą?
Tak właśnie myślę, że to celowy wybieg i utrudnianie nam działania. Na dodatek o dziwnym zachowaniu sędziego świadczy fakt, że nie pomógł fakt, że był z nami pan mecenas Szymon Topa ze stowarzyszenie Patria Nostra (instytucja, która od dłuższego czasu zajmuje się ściganiem oszczerców używających określenia „polskie obozy koncentracyjne – przyp. red.), który miał upoważnienia od naszego związku.
Czego więc sądowi brakło do rozpoczęcia rozprawy?
Zażądał wyciągu z niemieckiego rejestru przetłumaczony na j. polski. Chce też statutu związku po polsku, choć to ostatnie jest upublicznione w internecie. Ale oczywiście dostarczymy te wszystkie dokumenty sądowi, tak aby rozprawa mogła się rozpocząć 30 stycznia.
Skąd taka postawa sądu? Te same dokumenty wystarczają mu do sprawy o zaginięcie pokaźnej sumy, a w sprawie o oszczerstwo już nie. To dziwne.
To całkowicie niezrozumiała postawa. Przecież sąd mógł nas poinformować jakie dokumenty potrzebuje drogą mailowa, czyli w ten sam sposób, w jaki dostaliśmy wezwanie na rozprawę.
Tak ogólnie, to polski sąd powinien mieć na uwadze dobro państwa polskiego, jaką jest jego dobre imię. Związek Polaków w Niemczech jest pokrzywdzony w tej sprawie, bo przecież około dwóch tysięcy działaczy Związku zostało zamordowanych przez Niemców, w niemieckich, hitlerowskich obozach zagłady. Mówię „hitlerowskich”, a nie „nazistowskich”, aby jednocześnie wskazać datę działania tych obozów na czas rządów kanclerza Adolfa Hitlera.
Na dodatek w artykule, który chcemy skarżyć, wymienione były dwa obozy zagłady – Ravensbrück i Buchenwald, w takim kontekście, jakby też były „polskie”. W tym przypadku nie da się złożyć tego na karb „geograficznego wskazania miejsca obozów”, bo Ravensbrück leży na terenie Brandenburgii, a Buchenwald w Turyngii.
Mimo tych wszystkich przeszkód Związek będzie kontynuował walkę?
Ależ oczywiście! Dostarczymy dokumenty, a na następną rozprawę przybędą inni przedstawiciele Związku. Być może będzie prezes i wiceprezes. Będziemy chcieli, aby był tu również mec. Stefan Hambura.
Rozmawiał Sławomir Sieradzki
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182666-to-celowy-wybieg-i-utrudnianie-nam-dzialania-czy-polski-sad-podobnie-jak-prokuratura-nie-chce-procesu-w-sprawie-polskich-obozow-i-szuka-wybiegow-prawnych-nasz-wywiad