Prywatyzacja po trupach. Gdyby przedstawiciele rządu i lokalnych mediów nie zlekceważyli związkowców, można było uniknąć wrogiego przejęcia spółki

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot, kksm.com.pl
Fot, kksm.com.pl

Kieleckie Kopalnie Surowców Mineralnych to spółka, która po nieudanej i nieprzemyślanej prywatyzacji, obecnie znajduje się w bardzo złej sytuacji finansowej. Można było jednak tego uniknąć, gdyby przedstawiciele rządu oraz lokalnych mediów nie zlekceważyli związkowców, którzy alarmowali o możliwości wrogiego przejęcie spółki.

A było tak dobrze…

Kieleckie Kopalnie Surowców Mineralnych to świętokrzyska firma zajmująca się produkcją i wydobywaniem kruszyw. Spółka ma obecnie duże kłopoty, ale warto zwrócić uwagę na to, że nie zawsze tak było. Przedstawiciele zakładowych związków zawodowych uważają, że jeszcze w latach 2008 – 2009 firma przynosiła spore zyski i był to dla niej „prawdziwy złoty okres”. Pomimo tego Ministerstwo Skarbu Państwa podjęło decyzję o prywatyzacji. Ponadto związkowcy twierdzą, że nawet w 2010 roku, gdy trwała procedura prywatyzacyjna, kondycja finansowa spółki była bardzo dobra.  - W 2010 r. firma przy przychodach 84,1 mln zł zarobiła na czysto 7,3 mln. Spółka miała również duży kapitał własny (32,5 mln zł) – informuje Jacek Michalski, przewodniczący komisji zakładowej NSZZ „Solidarność” w KKSM. Jednak wszystko zmieniło się na niekorzyść po przejęciu zakładu przez prywatną firmę Dolnośląskie Surowce Skalne. Wtedy to właśnie KKSM zaczęło popadać w coraz większe długi. Do marca 2012 r. liczba niezapłaconych faktur przekroczyła siedemset, a dług z tego tytułu osiągnął kwotę 78,8 mln zł. Obecnie dług wynosi już 153 mln 515 tys. zł.

Skazani na porażkę

Dziś wiele osób zastanawia się jak to możliwe, że tak dobrze prosperująca firma obecnie tonie w długach. Tymczasem nic nie dzieje się bez przyczyny i wiele wskazuje na to, że w sprawie KKSM-u urzędnicy Ministerstwa Skarbu Państwa podległego premierowi Tuskowi, popełnili kolosalny błąd. W 2010 r. działacze związkowi z „Solidarności” i Związku Zawodowego „Budowlani” w trakcie spotkania z przedstawicielami ministerstwa ostrzegali, że oddanie zakładu spółce DSS może zakończyć się katastrofą. Ponadto związkowcy mieli przekonujące argumenty na poparcie swojej tezy. – W 2010 r. w ministerstwie poinformowano nas, że po rozważeniu ofert wielu inwestorów ostatecznie zdecydowano się na Dolnośląskie Surowce Skalne. Niestety, okazało się, że  była to jedynie spółka-córka DSS, z kapitałem o wysokości 5 tys. zł. Spółkę powołano specjalnie na potrzeby prywatyzacji. Związki zawodowe informowały ministerstwo o tym,  że mamy do czynienia ze spółką o słabej wiarygodności i że istnieje ryzyko wrogiego przejęcia, które w przyszłości może doprowadzić do likwidacji KKSM – opowiada Jacek Michalski.

Związkowcy opierali się między innymi na piśmie od kancelarii prawnej „Izabella Żyglicka i Wspólnicy” z Katowic, która działając z upoważnienia firmy Sandvik Mining and Construction poinformowała Jacka Michalskiego, że DSS ma niespłacone należności finansowe wobec nich w wysokości 4 mln złotych i w związku z tym wszczęte zostało postępowanie windykacyjne. Ponadto związkowcy przekonywali urzędników, że firma przynosząca tak duże zyski polskiemu państwu, dająca pracę wielu mieszkańcom województwa świętokrzyskiego oraz kontrahentom, świetnie wyposażona pod względem technicznym i posiadająca rozwiniętą sieć zbytu, nie powinna zostać sprywatyzowana.

Niestety, nikt nie chciał ich słuchać. Przedstawiciele związków zawodowych choć mieli po swojej stronie twarde argumenty, spotkali się z aroganckimi i lekceważącymi wypowiedziami urzędników biura projektów prywatyzacyjnych Ministerstwa Skarbu Państwa.

Gdy powiedzieliśmy im o powołaniu spółki – córki i innych naszych obawach,  oni stwierdzili, że nie ma w tym nic złego, bo na potrzeby prywatyzacji w całej Polsce powołuje się tego typu spółki. Powiedzieli również, że „gdyby każdy miał takie podejście jak my, to w Polce nie doszłoby do żadnej prywatyzacji”. Po prostu nie potraktowano nas poważnie

– relacjonuje Jacek Michalski.

Przyszłość pokazała, że to związkowcy, a nie przedstawiciele rządu mieli rację. Niestety za błędy ministerstwa i nowego inwestora zapłacić musieli głównie pracownicy. W 2011 roku, czyli już po prywatyzacji, firma przestała się wywiązywać z obowiązków płacowych wobec personelu. Jeszcze w 2010 roku związki zawodowe wynegocjonowały pakiet prywatyzacyjny, który zapewniał każdemu pracownikowi 8 tysięcy złotych jednorazowej premii prywatyzacyjnej. Tych pieniędzy załoga nie otrzymała do tej pory pomimo licznych próśb i interwencji związków, a także obietnic ze strony zarządu DSS. Niestety, to nie jedyne problemy z jakimi musieli się borykać pracownicy w tym okresie czasu.

Pakiet prywatyzacyjny zakładał, że nasze średnie zarobki w ciągu pięciu lat będą rosnąć stopniowo o 30 procent. Początkowo wzrost miał wynosić 7 proc. Te ustalenia również nie zostały zrealizowane. Dodatkowo nastąpiły również poważne opóźnienia w wypłacaniu pensji oraz środków z funduszu świadczeń socjalnych. Gdyby tego było mało, nowy inwestor przestał odprowadzać składek do ZUS-u. To dowodzi w jak trudnej obecnie sytuacji znajduje się firma

– mówił wtedy Stanisław Puchała, przewodniczący Związku Zawodowego „Budowlani” w KKSM.

Gdy w listopadzie 2011 roku związki doszły do porozumienia z zarządem wydawało się, że wreszcie doszło do przełomu. Podpisano nawet protokół z rokowań, w którym pracodawca zapewnił, że ureguluje wszystkie zaległości w najbliższym czasie. Niestety zarząd wywiązał się tylko z niewielkiej części obietnic. Nastroje wśród pracowników zaczęły się pogarszać. 2012 rok również nie przyniósł znaczącej poprawy. Ponownie pojawiły się problemy z otrzymaniem ekwiwalentu z funduszu świadczeń socjalnych, a także środków z pracowniczego programu emerytalnego.

Obecnie sytuacja pracowników jest również daleka od ideału, chociażby z powodu nadal nie wypłaconej premii prywatyzacyjnej, nieuregulowanych zaległości wynikających z pakietu socjalnego oraz nie dostarczania załodze odzieży ochronnej. Jedyne na co mogą liczyć pracownicy, to terminowe wypłacanie pensji.

Kopalnie istnieją już ponad 100 lat i w tym czasie mieliśmy wzloty i upadki. Nigdy jednak nie było takiej sytuacji, że problemy odbijały się tak znacząco na pracownikach. To skandaliczne, że sprzedano przedsiębiorstwo z tak długimi tradycjami pierwszej lepszej firmie. Ten zakład przetrwał zabory, komunizm, a nie może poradzić sobie w trakcie rządów Platformy Obywatelskiej

- tak Stanisław Puchała podsumowuje tę sprawę.

Kto zawinił?

Przewodniczący zakładowej „Solidarności” Jacek Michalski od kilku lat zbiera dane i dokumenty, które tłumaczą dlaczego w tak krótkim czasie doszło do zadłużenia spółki. Lista grzechów nowego inwestora jest bardzo długa. Michalski twierdzi, że długi były spowodowane między innymi zaciąganiem kredytów i ich poręczaniem oraz zastawem na akcjach dokonanym tuż po prywatyzacji. Kolejne przytaczane przez niego przykłady kładą cień na nowego inwestora i skłaniają do wysuwania zarzutów o brak gospodarności.

W 2011 r. zadłużenie zwiększało się z powodu nieuzasadnionych zakupów węzłów betoniarskich, nieprzydatnych do wydobyć i przerobów kamienia. Leasingowano także samochody technologiczne marki Volvo, które pracują nie w okolicach Kielc, a w kopalni w Piławie, należącej do DSS. Również w Piławie do tej pory pracują mobilne zakłady do kruszenia kamienia nabyte na KKSM w 2011 r., i to bez zawartych umów o ich wynajmie

– wymienia mój rozmówca. Te oraz inne nieprzydatne dla firmy zakupy doprowadziły do powstania licznych wierzytelności liczonych obecnie w setkach tysięcy złotych. Ponadto do zwiększenia długu doszło na skutek realizacji kontraktu na dostarczanie kruszyw niezbędnych do budowy autostrady A2 przed EURO 2012 prowadzonej przez Dolnośląskie Surowce Skalne.

W latach 2011-2012 mieliśmy do czynienia z rabunkową eksploatacją kamienia po to, aby wywieźć jak największą ilość towaru na budowaną A2

– uważa Michalski. KKSM do tej pory nie otrzymały zapłaty za towar od Dolnośląskich Surowców Skalnych pomimo tego, że złożono w tej sprawie stosowny wniosek do Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad. Dług DSS wobec KKSM wynosi 62 miliony złotych. Obecnie zarówno DSS, jak i KKSM są w stanie upadłości. Na szczęście sądy wobec obydwu spółek zastosowały tryb układowy, a nie likwidacyjny, który skutkowałby zaprzestaniem produkcji i zwolnieniem pracowników. Jednak musi minąć jeszcze dużo czasu, zanim KKSM wyjdzie „na prostą”.

Jaka rola mediów?

W obronie KKSM-u  stanęli świętokrzyscy politycy reprezentujący bardzo różne partie polityczne. Zakładowe związki zawodowe mogły również liczyć na wsparcie regionalnych zarządów świętokrzyskiej „Solidarności”, Związku Zawodowego „Budowlani” oraz ich krajowych centrali. W kwietniu 2012 roku „Solidarność” zorganizowała pod kielecką siedzibą KKSM-u pikietę, której celem było wyrażenie niezadowolenia wobec doprowadzenia do upadłości zakładu. Brał w niej udział lider „Solidarności” Piotr Duda.
Z kolei już po proteście, przewodniczący świętokrzyskiej „Solidarności” Waldemar Bartosz złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa związanego z ewentualnymi nieprawidłowościami przy prywatyzacji firmy oraz niewłaściwymi decyzjami inwestycyjnymi podejmowanymi przez zarząd spółki, które mogły przyczynić się do zadłużenia spółki. Sprawa toczy się obecnie w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach.

Nie zostały naruszone procedury przy przetargu. Badamy jednak, czy sytuacja ekonomiczna Dolnośląskich Surowców Skalnych pozwalała im na przejęcie firmy.  Sprawa jest naprawdę dużego kalibru, bo dotyczy urzędników Ministerstwa Skarbu Państwa. Współpracujemy z Centralnym Biurem Śledczym

– tłumaczy prokurator Leszek Garbacz.

Oczywiście w momencie, gdy zakład zaczynał popadać w coraz większe kłopoty, lokalne media pisały o tej sprawie. Sam na prośbę związkowców miałem okazję kilka razy pisać w lokalnej prasie o KKSM i ciężkiej sytuacji pracowników. Niemniej jednak, gdy w ministerstwie ważyły się losy prywatyzacji, a związkowcy przestrzegali przed wrogim przejęciem, 13 września 2010 roku w dzienniku „Echo Dnia” ukazał się, moim zdaniem nieobiektywny materiał prasowy dotyczący tej sprawy. Dziennikarz narzekał na związkowców, że nie chcą nowego inwestora. Wyśmiał ich argumenty dotyczące tego, że spółka jest warta więcej niż oferuje za nią inwestor i ma przed sobą świetlaną przeszłość. W tej sprawie zarzucił związkowcom brak wiedzy i stwierdził, że w ostatnich latach zmniejszał się z roku na rok zysk netto spółki, więc nie jest wcale ona taka perspektywiczna.

Przyszłość jednak pokazała jak bardzo się mylił. W tych latach kondycja finansowa firmy była wręcz idealna w porównaniu do tego co się dzieje obecnie. Najbardziej kuriozalny jest jednak fragment, w którym dziennikarz odnosi się do słów związkowców o niskim kapitale spółki – córki, która przystąpiła do prywatyzacji. Dziennikarz poinformował o tym, że zapytał związkowców dlaczego to oni nie założyli firmy i nie wystartowali do przetargu, skoro to było takie łatwe.

Usłyszeliśmy jednak, że banki nie dałyby im kredytu, bo byliby dla nich niewiarygodni. Tymczasem niewiarygodne ich zdaniem Dolnośląskie Surowce Skalne, znalazły finansowanie i są dla banków wiarygodne

– czytamy w artykule. Dziś już o wiarygodności DSS nikt nie odważy się powiedzieć.

Co kierowało autorem artykułu, że pozwolił sobie na tak rażącą stronniczość? Trudno jednoznacznie orzec, ale jednocześnie łatwo zauważyć, że w niektórych polskich mediach (szczególnie tych prorządowych i przyjaznych Platformie Obywatelskiej) istnieje nagonka na związki zawodowe, przy jednoczesnym bezkrytycznym podejściu do wielkiego biznesu. Widać to zwłaszcza przy okazji większych protestów organizowanych przez centrale związkowe. Związkowcy przedstawiani są jako roszczeniowi populiści na dobrze opłacanych etatach. Z kolei ich działalność jest przedstawiana jako szkodliwa  zarówno dla zakładów pracy, jak i gospodarki. Historia Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych pokazuje idealnie jak bardzo ten obraz bywa zafałszowywany.

Dane liczbowe dotyczące stanu finansowego firmy udostępnione dzięki życzliwości Jacka Michalskiego z NSZZ „Solidarność”.

Bartosz Oszczepalski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych