Mafia w centrum państwa. Skala infoafery wciąż może zadziwić. Jak szeroki był parasol ochronny? Kto go stworzył? NASZA ANALIZA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
P. Wojtunik na konferencji antykorupcyjnej, w tle B. Sienkiewicz, fot. cba.gov.pl
P. Wojtunik na konferencji antykorupcyjnej, w tle B. Sienkiewicz, fot. cba.gov.pl

W debacie dotyczącej infoafery na ciekawy wątek zwrócił uwagę szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz. W programie w radiu RMF FM odnosząc się do „największej afery korupcyjnej w III RP” minister powiedział:

To, co jest dla mnie najistotniejsze w tej sprawie to jest to, że tu (przy infoaferze – red.) wyszło takie olbrzymie znaczenie CBA, które umyka opinii publicznej. Ono nie polega na tym, że się łapie winnych i potem prokuratura się potem nimi zajmuje, czy sądy. On polega na tym, że wskazuje się pewnego rodzaju nieprawidłowości systemowe w państwie, dzięki czemu można odwrócić logikę wydarzeń.

Rzeczywiście, minister wskazał, że rolą służb specjalnych jest również, a przynajmniej powinno być zapobieganie wydarzeniom godzącym w porządek państwowy i interesy narodowe. W przypadku CBA działania Biura powinny skupiać się na zapobieganiu korupcji. Słowa Sienkiewicza, które mogły wywołać zdziwienie osób mniej zorientowanych w działaniach służb, były prawdziwe. Szkoda, że szef MSW nie wyciągnął jednak publicznie wniosków z tego, co sam mówił. A wnioski te są druzgocące dla CBA oraz wszystkich innych służb w Polsce. Infoafera, zatrzymania jakie mają miejsce w tej sprawie, okazują się być kompromitacją wszystkich służb i policji, a nie sukcesem kogokolwiek.

Pierwsze informacje o infoaferze CBA pozyskało jeszcze w 2008 roku. Wtedy Biuro trafiło na ślad, który potem okazał się być ogromnym korupcyjnym żerowiskiem. Gdy w 2009 roku Platforma Obywatelska na oczach całej Polski wyrzuciła Mariusza Kamińskiego z Biura i przejęła nad służbą władzę, wiadomo było, że agenci są na tropie afery wokół informatyzacji (warto dziś się zastanowić post factum czy to nie infoafera była prawdziwym powodem zwolnienia Kamińskiego). Z kolei pierwsze zatrzymania, jakie miały miejsce w tej sprawie datowane są na 2011 rok.

Biorąc pod uwagę, co o działaniach CBA mówił Bartłomiej Sienkiewicz, warto zadać pytanie co robiło CBA przez te lata? Jak zabezpieczało państwo przed korupcyjnymi praktykami, których świadomość była w Biurze? Co CBA zrobiło, żeby zapobiec praktykom, które obecnie szef Biura nazywa „największą aferą III RP”?

Słowa Bartłomieja Sienkiewicza słusznie sugerują, że działaniem Biura powinno być m.in. zapobieganie korupcji i „odwracanie logiki wydarzeń”. Ilu zatem przekrętów w infoaferze CBA udało się zapobiec w latach 2009-2013? Ile pieniędzy z łapówek, jakie w tych latach przepływały z rąk do rąk, udało się zabezpieczyć i odzyskać od przestępców?

Do tej pory zatrzymania w infoaferze dotyczyły MSW i instytucji mu podległych, GUSu i MSZ. Jak wskazuje dziennik „Fakt” w najbliższych dniach mają być prowadzone czynności dotyczące: „MSW, MON (tu już były zatrzymania), MSZ, resortów administracji i cyfryzacji, finansów, sprawiedliwości i rolnictwa”. Jeśli rzeczywiście do tego miałoby dojść, warto pytania o działalność ws. infoafery rozciągnąć na inne służby.

Rolą służb jest zbieranie informacji i przekazywanie ich do centrów decyzyjnych m.in. po to, by one podejmowały decyzje ochraniające polskie interesy narodowe. Skoro zatem infoafera miała dotyczyć i MON i MSZ i MSZ i resortu finansów to jakie działania podejmowały kolejne służby, które powinny „opiekować się” daną dziedziną i resortami? Czy o nieprawidłowościach związanych z infoprzetargami miała wiedzę Służba Kontrwywiadu Wojskowego? Czy wiedziała o nich Agencja Bezpieczeństwa Narodowego? A jeśli te dwie służby wiedziały o tym procederze co zrobiono, by mu przeciwdziałać? A jeśli nikt o niczym nie wiedział, dlaczego?

Właściwie każda z polskich służb – ABW, AW, SKW, SW,W, CBA – a także wywiad skarbowy miał szanse – i powinien – wpaść na trop prowadzący do korupcyjnego kłębka. Dlaczego się to nie stało? Skala parasolu ochronnego nad tymi praktykami jest zaskakująca.

W innej swojej wypowiedzi szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz zapewniał, że infoafera już się nie powtórzy:

Może się zdarzyć, ze ktoś ulegnie ludzkiej słabości, ale po to tworzymy prawo, żeby tam gdzie nie działają ludzkie mechanizmy ograniczyć to prawem. Ale sytuacja, gdzie cały urząd uległby temu procederowi już jest niemożliwy.

Jednak wydaje się, że pewność ministra jest znacznie na wyrost. Świadczy o tym już fakt, że korupcyjnej afery na taką skalę nie dostrzegły i nie zatrzymały w porę służby polskie. Również inne elementy wskazują, że struktura aferalna, jaką stworzono była znacznie silniejsza niż się spodziewano.

- Janusz J., który został zatrzymany w tej sprawie, miał powiązania towarzyskie i zawodowe w wielu urzędach w Polsce, w tym w ministerstwach. Mimo iż J. pełnił ważną rolę w przestępczych praktykach jego aresztowanie nie przerwało procederu - nadal ustawiał przetargi i je wygrywał. Co więcej, jego firma otrzymała nagrody gospodarcze za dobre zarządzanie.

- Andrzej M., który miał być głównym wykonawcą całej operacji związanej z korupcją w 2012 roku został małym świadkiem koronnym. Pytaniem otwartym pozostaje, czy państwu uda się odebrać mu kilka milionów łapówek, jakie miał wziąć w ramach swojej działalności. Wydaje się więc, że za swoją działalność mógł wziąć pieniądze, a obecnie zapewnił sobie zeznaniami bezkarność.

- Monika F., urzędniczka MSZ, związana z infoaferą odpowiadała w resorcie... za tarczę antykorupcyjną. Miała więc częste kontakty z CBA. Co więcej, kilka tygodni przed zatrzymaniem otrzymała awans za swoją pracę.

- Witold D., który również jest zamieszany w działalność korupcyjną i usłyszał zarzuty był bezpośrednim współpracownikiem Grzegorza Schetyny. Jak informowały media, ma on być również znajomym byłego szefa ABW, Krzysztofa Bondaryka. Po odejściu z MSWiA znalazł pracę w biznesie telekomunikacyjnym na wysokim stanowisku.

- W czasie działań prokuratury i CBA do tej pory zatrzymano jedynie dwie osoby związane z największymi korporacjami informatycznymi, które miały wpłacać łapówki. Zatrzymani zostali średniego szczebla menedżerowie. Tymczasem jak wskazuje Maciej Wąsik w rozmowie ze Stefczyk.info tu działania są bardzo skromne, ponieważ w prywatnych koncernach to zarząd odpowiada za politykę finansową, a wypłacić milionowej łapówki nie można bez zgody najważniejszych ludzi w firmie. Czy prokuratura sięgnie więc po ludzi z władz tych firm?

- Nieoficjalnie mówi się, że niektórzy urzędnicy próbowali w swoich ministerstwach alarmować ws. przetargów infrmatycznych i walczyli z nieprawidłowościami. Jeden z pracowników sektora IT przyznaje, że słyszał o takich przypadkach, które na ogół kończyły się problemami alarmujących. Byli oni albo degradowani albo wyrzucani z pracy.

Opieszałość służb specjalnych ws. infoafery oraz „trwałość instytucjonalna”, jaką wytworzyły osoby zamieszane w infoaferę, a także doniesienia o związkach i związki osób tworzących przestępczy system ze światem służb każe się zastanawiać, jak daleko sięga ta afera, jacy ludzie mogli być politycznym mecenasem takich działań?

Kto za tym wszystkim stoi? Niestety można mieć wątpliwości, czy się tego dowiemy kiedykolwiek. Wątpliwości w tej sprawie budzą i medialne przecieki, które ujawniają kolejne czynności procesowe w tej sprawie, jak i wypowiedzi samego szefa CBA Pawła Wojtunika. Wypłynięcie na jaw afery informatycznej zbiegło się w czasie z przedłużeniem mu przez polityków misji w CBA, a on sam o infoaferze mówił w jednej z wypowiedzi:

Założenie, że ministrowie są głównymi decydentami w tego typu sprawach, jest założeniem błędnym, bo w tej sprawie najwyższym dysponentem budżetowym był dyrektor Centrum Projektów Informatycznych, a ministrowie sprawują jedynie nadzór nad tą działalnością. W związku z tym poszukiwanie tutaj jakichkolwiek zachowań czy działań przestępczych ze strony innych osób, jest trochę na wyrost. Chociaż jeżeli będzie sięgała wyżej to gwarantuję, że sięgnie również po takie osoby.

Te słowa szefa CBA zostały odebrane jako uspokojenie ministrów i polityków z najwyższych szczebli polityki, że mogą być spokojni, bowiem ich działaniami Biuro nie obejmie. To osłabia wiarę – wyrażoną przez szefa MSW, że infoafera już się nie powtórzy. Jej skali i kolejnych odnóg zapewne nawet nie poznamy. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że ujawnianie afery dotyczącej najbliższego otoczenia Grzegorza Schetyny zbiega się w czasie z jego konfliktem z Donaldem Tuskiem Bartłomiej Sienkiewicz zaczyna uchodzić za wielkiego naiwniaka. Być może o infoaferze dowiedzieliśmy się jedynie dlatego, że Schetynę należało uciszyć...

Wyjaśnienie infoafery dopiero przed nami. Niestety wątpliwe, byśmy poznali jej głównych promotorów i organizatorów. A to źle wróży również najbliższej przyszłości. Infoafera przy tym, co można zgarnąć na wojskowych kontraktach, jest niewiele znacząca. Być może układ działający bardzo skutecznie w informatyzacji właśnie jest montowany wokół wojska. Bez poznania mechanizmów i głównych architektów tego układu wojska też nie obronimy przed pasożytniczą działalnością.

A o architektach i mechanizmach infoukładu na razie niewiele wiadomo...

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych