Piotr Duda o inicjatywie prezydenta: autostrada północ–południe powinna nazywać się „Śmieciową”, a wschód–zachód – „Emigracji”. I tyle...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

Autostrada północ–południe powinna nazywać się „Śmieciową”, a wschód–zachód – „Emigracji”. I tyle. Nazwanie autostrady imieniem „Solidarności”, w sytuacji gdy ludzie zatrudniani byli na umowy śmieciowe w firmach, które budując ją, zbankrutowały, to zwykła hipokryzja. Tak samo autostrada „Wolności” – no chyba że wolności od naszego chorego rynku pracy, z którego Polacy uciekają za granicę

- w ten sposób Piotr Duda odniósł się do pomysłu Bronisława Komorowskiego, który zaproponował, by autostrady polskie nazwać imionami „Solidarności” i „Wolności”.

Lider „Solidarności” w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” zaznaczył, że „tych autostrad jeszcze nie ma”.

Związkowiec w swoim komunikacie podsumowującym 2013 rok zaznaczał, że był on „najgorszym rokiem w wolnej Polsce”. Pytany przez Macieja Walaszczyka, „czy to porażka ruchu związkowego”, Duda mówi:

Wszędzie tam, gdzie pracownicy zorganizowali się w związek zawodowy, pracuje się i zarabia lepiej. Przykład pierwszy z brzegu. Po ostatnich zmianach w kodeksie pracy w pierwszym okresie ich obowiązywania 12-miesięczny okres rozliczeniowy wprowadzono w ponad 200 firmach, z czego tylko w kilkunastu, gdzie są związki zawodowe. A więc my, związkowcy, skutecznie wypełniamy swoją rolę. Natomiast miniony rok to porażka przede wszystkim pracowników, którzy nie wsparli działań związków zawodowych. Wrześniowe dni protestu, które były niewątpliwym sukcesem, powinny zgromadzić nie 200 tysięcy, ale milion lub dwa miliony osób. Wtedy kodeks udałoby się obronić. Związek zawodowy to narzędzie pracowników do obrony swoich praw. Trzeba po nie sięgać.

Lider „Solidarności” dodaje, że „w Polsce uzwiązkowienie jest na poziomie kilkunastu procent”.

Nie odnosi Pan wrażenia, że największą porażką wszystkich, którzy sprzeciwiają się obecnym rządom, jest marazm dużej części społeczeństwa, ciche przyzwolenie na łamanie prawa, destrukcję praw obywatelskich, pracowniczych i państwa? To też kolejny rok wielkiej emigracji zarobkowej

- zaznacza Duda.

Jeśli nie dojdziemy do tego, co dzieje się we Francji, Włoszech, Niemczech, gdzie na wezwanie central związkowych na ulicach pojawiają się 2-3 miliony ludzi, to władza i przedsiębiorcy będą robili to, co będą chcieli, czyli to, co jest dzisiaj u nas. Nie wystarczy oglądać telewizję i skomentować coś w internecie. Trzeba się ruszyć i walczyć o swoje, wtedy nie będzie trzeba emigrować

- tłumaczy szef „Solidarności”.

Mówiąc o skutkach ostatnich akcji „S” związkowiec wskazuje:

Nie obiecywaliśmy, że będzie szybko i łatwo. Zapowiadaliśmy długi marsz. Ale ostatnie protesty – największe w wolnej Polsce – pokazują, że coś się zaczyna w nas budzić. Władza ma coraz gorsze sondaże, ludzie coraz liczniej protestują, a my jesteśmy coraz silniejsi. I to jest nasz wielki sukces. Ponadto pracownicy, bezrobotni i wykluczeni w końcu uwierzyli, że związki zawodowe reprezentują ich postulaty.

Duda dodaje również, że „najbliższe dwa lata to dla społeczeństwa czas niezwykle ważny”.

To czas wyborów, gdzie możemy „podziękować” politykom za wydłużony wiek emerytalny, zmiany w kodeksie pracy i w ogóle sytuację w kraju, do jakiej doprowadzili. „Solidarność” będzie w tej sprawie prowadziła dużą kampanię informacyjną. Będziemy przypominać, jak w konkretnych sprawach głosował konkretny polityk. Reszta zależy od wyborców

- zaznacza Duda.

Cały wywiad w „Naszym Dzienniku”.

KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych