Niech żołnierze będą słabi, byle byli… kobietami. Ten świat może całkiem nie zwariował, ale jednak trochę świruje

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. U.S. Army
Fot. U.S. Army

Ponad połowa Amerykanek, pragnących zostać marines (żołnierkami Korpusu Piechoty Morskiej USA) i przechodzących w tym celu trening, nie zdołała podciągnąć się trzy razy na drążku, co jest minimalnym wymaganiem w teście sprawnościowym

- informuje PAP w ślad za amerykańską agencją Associated Press.

Test miał zacząć obowiązywać od początku tego roku, ale Korpus Marines postanowił opóźnić wprowadzenie tego wymogu. Co rzeczniczka tej formacji kapitan Maureen Krebs uzasadniła w sposób godny uwagi. Otóż według niej dowódca Korpusu generał James Amos podjął taką decyzję, gdyż chce, żeby osoby odpowiedzialne za treningi przyszłych marines "kontynuowały zbieranie danych i zagwarantowały zapewnienie kobietom optymalnych możliwości odniesienia sukcesu".

Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwość, co to znaczy, to pani kapitan ją rozwiała – podkreśliła bowiem, że zdecydowano się odłożyć wprowadzenie tego wymogu nie z obawy przed zagrożeniem dla zdrowia, lecz z uwagi na ryzyko utraty rekrutów i odchodzenia kobiet, które już są w Korpusie. Zakładano bowiem, że od początku tego roku wszystkie kobiety – marines zdołają podciągnąć się trzy razy na drążku w ramach dorocznego testu sprawności fizycznej. Okazało się jednak, że minimalne kryteria spełniło tylko 45 proc. kandydatek… Innymi słowy – dowództwo amerykańskiej piechoty morskiej jasno sugeruje prowadzącym testy oficerom, żeby nie byli zbyt skrupulatni. Najważniejsze jest nie to, żeby marines byli jak najsprawniejsi fizycznie, a więc zapewne i bojowo – ale żeby stale wzrastał (a już broń Boże, żeby spadł!) wśród nich odsetek pań. Bo zaatakują media, wtedy rozgniewa się Obama, a w ślad za nim – sekretarz obrony…

A wszystko to jest tym bardziej uderzające, że dotyczy właśnie wojska, a w ramach wojska – jego uderzeniowej formacji. Bo gdzie jak gdzie, ale tu nie można sobie pozwolić na złamanie zasady prymatu efektywności nad wszystkim innym. Bo tu cenę ideologizacji liczy się w trupach, może nawet – w przegranych wojnach. Oczywiście znam argument, w myśl którego kobiety są w armii (zwłaszcza amerykańskiej) niezbędne, bo to dziewczyna w mundurze może na przykład poddać rewizji osobistej inną dziewczynę (Arabkę) bez wzbudzania prowadzącej do zemsty fali nienawiści. Ale po pierwsze, są to jednak (wśród multum misji, wypełnianych przez marines we wszystkich konfliktach)sytuacje jednak rzadkie. Po drugie, można przecież opracować procedury rekrutacji takich żołnierek (w tym wypadku może raczej funkcjonariuszek?) bez przyjmowania fikcji, że są one takimi samymi wojownikami, jak marines. A po trzecie – kampania mająca na celu zwiększenie odsetka kobiet jest prowadzona we wszystkich gałęziach amerykańskich sił zbrojnych – w tym i takich, które nie mają potrzeb typu przeszukiwania Arabek…

Oczywiście, są to sprawy zbyt ważne, żeby ktoś w Ameryce dopuścił do tego, żeby sprawność bojowa sił zbrojnych spadła poniżej jakiegoś poziomu. Jakoś się system uda oszukać, jakaś milcząca zmowa ludzi rozsądnych ograniczy w tej dziedzinie polityczną poprawność. Ale coś za coś – gdzie indziej będzie więc ona wdrażana z podwójną zaciekłością… Ten świat może całkiem nie zwariował, ale jednak trochę świruje…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych