"Jak ma funkcjonować wspólnota, gdy jeden jest tak silny, a wielu tak słabych?" Siła Niemiec wywołuje opór przeciw dalszej integracji UE

fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Ekonomiczna i polityczna siła Niemiec wywołuje lęki wśród innych krajów UE, prowokując ich sprzeciw wobec dalszego pogłębiania integracji europejskiej - napisał niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung".

Ta opiniotwórcza gazeta przewiduje, że w roku 2014 ze względu na wybory do Parlamentu Europejskiego polityczne działania w UE ulegną "zamrożeniu".

Na scenę wyjdą pyskacze agitujący prostym językiem przeciwko Europie

- czytamy w "SZ". Redakcja ocenia, że jedną trzecią mandatów do PE mogą zdobyć kandydaci, których celem jest likwidacja tej instytucji. Autor wskazuje na skrajną prawicę we Francji i Holandii, brytyjskich przeciwników UE, a także ruch Grillo we Włoszech.
W porównaniu z innymi krajami Niemcy są, zdaniem "SZ",

ostoją nieustraszonej stabilności". Żaden inny kraj nie popiera tak mocno jak Niemcy idei wspólnoty europejskiej, a niemiecki system partyjny wydaje się być odporny na populizm antyeuropejski

- ocenia komentator. 
Jak podkreśla, Europa jest "kontynentem asymetrycznym", gdzie "nie tylko polityczna namiętność, lecz także dobrobyt i wzrost gospodarczy, optymizm, a także wola działania nie są równopodzielone".

Im bardziej Niemcy wyznaczają rytm we wspólnocie, tym silniejszy prowokują opór (wobec swej polityki)

- czytamy w "SZ".

Kto chce, by silny stał się jeszcze silniejszy?

- pyta retorycznie gazeta, podkreślając, że problem niemieckiej dominacji był w 2013 roku najważniejszym tematem dyskutowanym przez europejskie elity.
"SZ" przypomina, że jeszcze nie tak dawno panowała nadzieja, iż po wyborach do PE w maju br. UE wreszcie zajmie się przyczynami kryzysu i "zaaplikuje sobie konieczne reformy". Czas jestkorzystny, do wyborów w Wielkiej Brytanii na wiosnę 2015 roku w Europie nie będzie żadnych innych wyborów, co pozwoli krajom UE poświęcić więcej czasu sprawom unijnym.


Zdaniem komentatora takiej "wielkiej reformy", polegającej na "odważnej harmonizacji i kontroli ważnych obszarów suwerennych państw, takich jak budżet, wydatki, elementy polityki socjalnej i podatkowej, nowa regulacja kompetencji między Radą, Komisją i Parlamentem, nie będzie, chyba że nastąpi cud". Zamiast tego UE będzie zajmować się walką o stołki i kompetencje.

Komisarz z Północy za pełnomocnika z Południa, szef parlamentu z dawnego kraju Unii w zamian za sekretarza generalnego z nowych krajów. I żadnego więcej Niemca - mają już wystarczająco dużo władzy. Socjaldemokrata Martin Schulz będzie musiał powściągnąć swoje ambicje

- czytamy w "SZ".
Jak pisze komentator, Niemcom może wydawać się absurdalna teza, że to właśnie oni mieliby być największą przeszkodą w drodze do reform, i to tylko dlatego, że są majętni i kochają Europę.

A jednak - ich gorliwość przygniata, ich surowość budzi strach. Nawet jeśli liczby i logika wspierają niemiecką drogę - Europa to bardziej psychologia niż matematyka

- twierdzi "SZ".
Po latach kryzysu gospodarczego Europa powraca tym samym do myśli przewodniej z początku swojego istnienia:

Jak ma funkcjonować wspólnota, gdy jeden jest tak silny, a wielu tak słabych? Jak Europa ma pogodzić się z Niemcami, a Niemcy z Europą?


To dobre pytanie w setną rocznicę europejskiej katastrofy pierwszej wojny światowej (1914 r.), na które obecnie nikt nie potrafi udzielić odpowiedzi

- konkluduje  "Sueddeutsche Zeitung".

ansa/ PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych