Bogdan Dzakanowski, który ustawił na bydgoskim moście znak z nazwą mostu: Prezydenta Lecha Kaczyńskiego został wezwany na policyjne przesłuchanie „w charakterze świadka w sprawie umieszczenia na moście na Trasie Uniwersyteckiej tablicy”. Informację podaje portal bydgoszcz24.pl. Lokalny działacz społeczny nie ukrywa tego, że jest sprawcą zainstalowania tablicy informującej o nazwie mostu, nie godzi się jednak z kwalifikacją zarzucanego mu czynu.
Udowodniłem, że zarzut, który chciano mi postawić jest wadliwy i poinformowałem o tym policjanta. Artykuł 63a mówi przecież bardzo wyraźnie: odpowiada ten, kto umieszcza w miejscu publicznym do tego nieprzeznaczonym ogłoszenie, plakat, afisz, apel, ulotkę, napis lub rysunek. Przecież ja nie umieszczałem na moście żadnych ulotek czy afiszy tylko znak drogowy informacyjny, wykonany zgodnie z wszystkimi normami przez profesjonalną firmę Erplast w Bydgoszczy, za który zapłaciłem ponad 600 złotych. Tłumaczyłem policjantowi, że jeśli chce prawidłowo prowadzić postępowanie, powinien na wezwaniu napisać, że wzywa się mnie za umieszczenie znaku drogowego. A o tym mówi artykuł 85 par. 1 kodeksu wykroczeń
– wyjaśnia Dzakanowski.
Policja przyznaje, że nie doszło do przesłuchania Bogdana Dzakanowskiego.
Świadek przedstawił fakturę, z której wynikało, że tablica umieszczona na moście została wykonana przez firmę, która wykonuje znaki drogowe. Dlatego musimy to sprawdzić i jeśli okaże się, że zatrzymana przez nas tablica jest znakiem drogowym to postępowanie toczyć się będzie na podstawie innego artykułu kodeksu wykroczeń
– potwierdza relację Dzakanowskiego aspirant Artur Gindera.
Dalsze czynności w sprawie uzależnione są od ustalenia, czy mamy do czynienia ze znakiem drogowym, czy nie posiadającą takiej cechy tablicą. Dzakanowski twierdzi, że to znak, co więcej, został on uszkodzony przez osoby, które z mostu go usuwały.
Pokazano mi moją własność. Ale znak nie jest kompletny. Zginęły niektóre części. Nie wiem, kto odpowiada za uszkodzenie znaku, czy policja, czy winę ponosi Zarząd Dróg, który znak zdemontował, czy prezydent Bruski. Poskarżę się prokuratorowi, że dowód jest niekompletny, a moja własność została zdewastowana
– żalił się Dzakanowski, który nie obawia się, że może odpowiadać za umieszczenie znaku drogowego bez zezwolenia.
Nic mi nie grozi. Pytałem panią rzecznik Stachowiak, czy na moście zostanie odsłonięta tablica z nazwą mostu. Odpowiedziała mi, że nie. Tłumaczyła mi, że prezydent tego nie zrobi, bo uchwała Rady Miasta sprzed trzech lat nie wskazywała, kto miałby być jej wykonawcą. Dlatego zdecydowałem się wykonać to samemu. Kopię faktury wystawionej przez Arplast, wysłałem jednak prezydentowi. Na każde zgodne z prawem wezwanie na policję oczywiście się stawię
- mówi działacz.
źródło: bydgoszcz24.pl/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/182140-znak-drogowy-czy-tablica-czy-bydgoski-dzialacz-odpowie-karnie-za-ustawienie-na-moscie-tablicy-z-imieniem-prezydenta-lecha-kaczynskiego