Mec. Pszczółkowski: „Prokuratura sama pozbawia się zaufania. Mam dużą dozę ostrożności wobec badań dot. materiałów wybuchowych”. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Raport KBWLLP
Fot. Raport KBWLLP

wPolityce.pl: „Nasz Dziennik” informuje, że próbki pobrane w Smoleńsku z wraku rządowego samolotu nie noszą śladów materiałów wybuchowych. Takie wnioski przynosi ponoć opinia biegłych, jaką otrzymała prokuratura. Jak Pan ocenia te doniesienia?

Mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin ofiar tragedii smoleńskiej: Uchylam się od komentowania wiarygodności tych doniesień. W piątek złożyłem bowiem wniosek o udostępnienie opinii na temat badanych próbek. W wojskowej prokuraturze okręgowej dowiedziałem się, że z treścią opinii będę mógł się zapoznać, gdy zapoznają się z nią prokuratorzy-referenci. Dowiedziałem się, że zostanie mi wskazany termin, w którym będę mógł się zapoznać z materiałami. Do tego czasu trudno mi się wypowiadać, ponieważ nie znam treści opinii. Publikacja prasowa nie przesądza jej treści.

 

Co jeśli potwierdzą się doniesienia „Naszego Dziennika”?

Gdyby tak się stało, będę oczekiwał, by biegli wskazali, jak to było możliwe, że detektory, specjalistyczny sprzęt zabrany do Smoleńska, dały kilkaset pozytywnych wskazań. Jak wiadomo, mówili o tym również eksperci na portalu wPolityce.pl, ten sprzęt nie jest aż tak omylny. Żeby opinia była jasna i rzetelna musiała będzie również wyjaśnić, w jaki sposób doszło do pomyłki w tej sprawie. To jednak jest mówienie o przyszłości, jeśliby się okazało, że rzeczywiście opinia jest taka, jak pisał „ND”. Na razie jednak nie znam treści dokumentu, czekam na wyznaczenie terminu.

 

Wiadomo, co się dzieje z próbkami pobranymi z ciał ofiar w czasie ekshumacji? Czy one również są badane?

Ten materiał również był objęty tezą postanowienia dot. zlecenia biegłym badań. Te próbki miały być również badane. Jeśli CLKP złożyła opinię, a prokuratura ją przyjęła, to należy oczekiwać, że i ta kwestia została poruszona.

 

Coraz częściej pojawiają się apele o to, by śledztwo smoleńskie przenieść do innej prokuratury, ponieważ wojskowa sobie nie radzi z tą sprawą. Czy w Pana ocenie wyniki pracy prokuratury są wiarygodne?

Odpowiedzi na to pytanie udzieliłem pod koniec ubiegłego roku, kierując do Prokuratora Generalnego wniosek o to, by spowodował zmianę jednostki prowadzącej to śledztwo. Postulowałem, by zajęła się nim prokuratura powszechna. Wniosek ten Andrzej Seremet przekazał szefowi NPW. Ostatecznie mój wniosek został rozpoznany negatywnie.

 

Czyli kierownictwo prokuratury wzięło na siebie odpowiedzialność za to, co dzieje się w sprawie smoleńskiej, akceptuje sposób działania prokuratury...

Podjąłem decyzję o skierowaniu mojego apelu do prokuratora generalnego po wysłuchaniu treści konferencji prasowej prokuratorów z października 2012 roku oraz po wystąpieniu naczelnego prokuratora wojskowego w Sejmie. Płk Jerzy Artymiak przedstawił posłom zupełnie inną tezę niż płk Ireneusz Szeląg na konferencji w październiku. Uznałem w związku z tym, że polityka informacyjna prokuratury, fakt, że nie przeprowadzono wcześniej sekcji zwłok po sprowadzeniu ciał do kraju – to są elementy, które sprawiają, że prokuratura sama pozbawia się zaufania. Kwestia badań trotylowych, badań spóźnionych, również wskazuje, że to śledztwo jest prowadzone w sposób niezadowalający.

 

Pan od początku wnosił o to, by brać udział w procedurze badania próbek, o których mówimy. Jednak nie było na to zgody

Mówiąc o zaufaniu do prokuratury warto mieć w pamięci fakt, że rzeczywiście wnosiłem o to, bym mógł brać udział w procedurze badania próbek. Jednak śledczy odmówili odrzucając mój wniosek. Uznali, że moja obecność może doprowadzić do... zanieczyszczenia próbek.

 

To zaskakująca teza

Dla mnie to nie jest do zaakceptowania. Przecież nie byłbym jedyną osobą obecną przy badaniu. Poza tym przecież próbki z ciał ofiar były pobierane również przy obecności pełnomocników. A więc ryzyko kontaminacji próbek istniało już na etapie ich pobierania. Jednak dopiero na etapie procesu badawczego uznano, że obecność pełnomocnika może tworzyć zagrożenie. Mam więc dużą dozę ostrożności w stosunku do tych badań. Po zapoznaniu się z opiniami będę podejmował decyzje, czy ona wymaga uzupełnienia, czy ew. potrzebna jest nowa opinia.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych