Łże-dochodzenie trwa. Czysto? Czyściuteńko? Ani pyłka? To, czego nie udało się zmyć Rosjanom, którzy chemią i buldożerami pieścili wrak, chcą nadrobić nasi

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Tak Rosjanie zabepieczali wrak tupolewa kilkadziesiąt godzin po katastrofie w Smoleńsku. Fot. wPolityce.pl
Tak Rosjanie zabepieczali wrak tupolewa kilkadziesiąt godzin po katastrofie w Smoleńsku. Fot. wPolityce.pl

Kilka ładnych tygodni minęło już od ujawnienia przez tygodnik "w Sieci" zdjęcia pokazującego Donalda Tuska dobijającego z Władimirem Putinem jakiegoś targu w Smoleńsku.

Pan premier znalazł w tym czasie godzinę by poopowiadać w telewizji o swoich małżeńskich kłopotach, ale na poważne odniesienie do tej publikacji nie miał ani minuty. Chociaż nie, przepraszam, w pewien sposób władza się odniosła, bo od tego czasu kontrola za kontrolą buszują w naszej wydawniczej spółce. Cóż, taki kraj. Ostrzegano nas przecież.

Wszystko jednak wskazuje, że mamy do czynienia z próbą ucieczki władzy do przodu, z usiłowaniem zepchnięcia obozu domagającego się prawdy do ciemnego kąta. Wszystkie zasoby rzucono by nowy rok rozpocząć z przekonaniem, że to temat skończony. Warto zwrócić uwagę jak dużą rolę odgrywają w tym media kontrolowane przez Michała M. Lisieckiego, człowieka, którego tygodnik tuż po tragedii nadawał ton przemysłowi pogardy. Dziś niejaki Cezary Łazarewicz nie wstydzi się publikować w tymże piśmie tekstu w którym w pierwszych zdaniach zarzuca Antoniemu Macierewiczowi iż "jeździ po Stanach Zjednoczonych za pieniądze polskiego podatnika" i tam "nielegalnie" zbiera datki, a z kolejnych akapitów jasno wychodzi iż "była to prywatna wizyta posła Macierewicza, więc za bilet musiał zapłacić z własnej kieszeni". Łazarewicz nie czyta co sam napisał? A może tak musi bo zadaniem było nie opisanie prawdy ale powielenie bzdurnego zarzutu setki razy?

Nie dziwmy się. Od czasu gdy kilka tygodni temu Tomasz Lis, człowiek, któremu nasza wspólna telewizja publiczna udostępnia szeroko antenę, sformułował określenie "smoleńskie łajno" jest jasne, że wojna o prawdę w sprawie Smoleńska weszła w nową fazę.

CZYTAJ: Lis wprowadza nowe pojęcie w swoim stylu: "smoleńskie łajno". Znów pokazał, że umie obrażać i wyzywać

Sprzężona z instytucjami państwa medialna nagonka rozkręca się znowu, bez żadnych hamulców, tym łatwiej, że zyskuje wsparcie w części tak zwanego obozu prawicowego. Dlaczego? Skąd ta wolta? Nie wiem, ale poddaję wszystkim pod rozwagę nasze wcześniejsze ostrzeżenia iż kapitał stojący za mediami ma swoje znaczenie.

Warto też widzieć tę kampanię w szerszym kontekście. Oto miniony rok przyniósł dość zasadniczy przełom w poparciu dla partii politycznych. Wyjście Prawa i Sprawiedliwości na czoło sondaży, przy wszystkich zastrzeżeniach iż wciąż zwycięstwo opozycji jest niepewne, zmieniło bardzo dużo. To jasny sygnał dla wszystkich instytucji państwa, że powszechnie i przez lata głoszona teza o braku alternatywy dla ekipy Tuska, a za tym idąc o "końcu PiS",  nie jest prawdziwa. Że trzeba się liczyć z konsekwencjami działań, że rozliczenie jest jednak możliwe. Im dłużej przewaga PiS będzie się utrzymywała, tym większa będzie tego świadomość. Dyspozycyjność rozmaitych struktur wobec PO będzie słabła.

Dlatego teraz, dopóki jeszcze może, władza dociska imadło. Jeśli potwierdzą się doniesienia "Naszego Dziennika" iż na ponad 300 próbkach pobranych z wraku tupolewa w Smoleńsku eksperci prokuratury nie znaleźli żadnych śladów materiałów wybuchowych, to będzie znaczyło iż wykonano właśnie kolejny obrót śrubami.

CZYTAJ: Próbki bez wybuchu? Według "ND", biegli prokuratury, którzy badali wrak tupolewa, wykluczają eksplozję na pokładzie samolotu

Bo pamiętają państwo awanturę o trotyl na wraku tupolewa sprzed roku? Ileż to słów wypowiedziano wtedy by udowodnić, że to naturalne, że jakieś ślady materiału na samolocie, który latał często w teren objęty wojnami, w tym do Afganistanu, muszą być?

I ta czytaliśmy doniesienia na portalach:

Ekspert: Ślady trotylu w tupolewie - po żołnierzach z misji

Szef Stowarzyszenia Polskich Ekspertów Bombowych ppłk Jerzy Artemiuk ocenia, że ślady materiałów wybuchowych, które - jak podała "Rzeczpospolita" - ujawnili polscy eksperci we wraku tupolewa, mogą pochodzić od żołnierzy latających wcześniej tym samolotem.


A teraz proszę - czyściutko! Ani jednego niewłaściwego pyłka wybuchowego. No, ale prokuratura prowadząca smoleńskie śledztwo ma doświadczenie w czyszczeniu. Wtedy wyczyszczono przecież pięknie odczyty z detektorów, rzekomo niezawodnych, które wskazały na ślady trotylu.

I tak oto dzień po publikacji materiału "Trotyl na tupolewie" w Rzeczpospolitej pułkownik Ireneusz Szeląg, szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej dementował, dementował, dementował. Mówił:

Biegli nie stwierdzili obecności na badanych elementach jakichkolwiek materiałów wybuchowych.

- dowodził z mocą.

I dodawał dopytywany:

Nie mówię, że nie było, mówię, że nie stwierdzono.

Ot, taka zabawa w słowne rebusy w poważnej sprawie. Wkrótce potem prokuratorzy wykonali badania na bliźniaczym tupolewie. Jak podkreślali na każdym kroku - identycznymi urządzeniami. Wyniki omówiła ta sama instytucja - NPW.

Rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej pułkownik Zbigniew Rzepa ogłosił:

W wyniku przeprowadzonego eksperymentu rzeczoznawczego stwierdzono, że w niektórych miejscach wspomniane urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych.

Mieliśmy to samo badanie, tymi samymi urządzeniami i podobno ten sam wynik. W pierwszym przypadku według pułkownika Szeląga z NPW wniosek był taki:

Polscy biegli nie stwierdzili we wraku Tu-154M ani na miejscu katastrofy smoleńskiej śladów materiałów wybuchowych.

A w drugim, identycznym, zdaniem pułkownika Rzepy z tej samej NPW taki:

Urządzenia reagowały w analogiczny sposób jak w Smoleńsku, podając sygnały mogące wskazywać na obecność materiałów wysokoenergetycznych, w tym wybuchowych.

"W tym wybuchowych"!

Tym razem szykowana jest najwyraźniej kolejna podobna operacja. Tak długo dobierano parametry badania, tak budowano zestaw koniecznych substancji, które muszą wystąpić razem by mówić o wybuchu, że w końcu wyszedł wynik mogący zadowolić pana premiera. Czysto. Czyściuteńko. To, czego nie udało się zmyć Rosjanom kiedy chemią pucowali wrak, rozrywali go buldożerami i rozwalali łomami, dokończą nasi.

Fot. PAP/EPA

CZYTAJ: Dlaczego Rosjanie pocięli, wystawili na deszcz, śnieg, słońce i wiatr, a w końcu wypucowali wrak tupolewa?

Warto o tym wszystkim pamiętać w nadchodzących dniach. Kolejna fala dezinformacji i manipulacji może być silniejsza niż poprzednie, ale jej istotą będzie to samo kłamstwo. Elementarny rozsądek i doświadczenie nakazują ostrożność wobec wszelkich sensacji mających rzekomo ostatecznie odpowiedzieć na smoleńskie pytania. Ludzie, którzy nie byli w stanie zmierzyć brzozy, przypilnować sekcji zwłok, zabezpieczyć i ściągnąć wraku i wykonać setek czynności normalnych w  cywilizowanym świecie po takiej katastrofie, nie są w stanie udzielić żadnej wiarygodnej odpowiedzi.

Tę sprawę zakończyć może tylko nowe, uczciwe śledztwo.  A ono jest możliwe pod jednym warunkiem: zmiany władza w Polsce i skompromitowanych prokuratorów prowadzących obecne łże-dochodzenie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych