Od przyszłego rządu, przyszłego ministra sprawiedliwości, zależeć będzie czy osoby winne największej - jak mówi szef CBA - afery łapówkarskiej znajdą swoje miejsce w ławach sądowych i czy stawiane będą zarzuty nawet najważniejszym osobom w państwie
- mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Joachim Brudziński, poseł PiS.
wPolityce. pl: "Wprost" dotarł do tajnego raportu, przygotowanego na zlecenie amerykańskiego koncernu informatycznego, dotyczącego afery korupcyjnej związanej z rządowymi przetargami teleinformatycznymi. Z materiału tego wynika, że afera - która CBA i tak nazwał największą po 1989 r. - może mieć o wiele szerszy zasięg, niż to jest oficjalnie przedstawiane. W raporcie padają m.in. nazwiska Grzegorza Schetyny i Sławomira Nowaka, z którymi Andrzej M. - b. szef Centrum Projektów Informatycznych, dotychczas główny bohater afery - miał być w bliskich relacjach. Czy według pana, są to informacje, do których w sposób ekskluzywny dotarli analitycy amerykańskiego koncernu, czy też CBA również posiada taką wiedzę, ale jej nie ujawnia?
Joachim Brudziński, poseł PiS: Sądzę, że szef CBA Paweł Wojtunik nie bez powodu zostawił sobie furtkę, mówiąc, że jest to największa afera ostatniego dwudziestolecia. CBA w tej sprawie na pewno wie więcej niż to, co dociera do opinii publicznej. Pozostaje pytanie dlaczego CBA pozostaje tak spolegliwe wobec tej władzy i dlaczego dopuściło się prostackiej prowokacji wobec polityków opozycji.
O jakiej prowokacji pan mówi?
Mam na myśli prowokację wymierzoną w Adama Hofmana. Funkcjonariusze CBA postawili znak równości między nim, a Sławomirem Nowakiem, który - jak wszystko wskazuje, również w świetle informacji "Wprost" - może być "umoczony" nie tylko w tzw. aferę zegarkową. Jeżeli prawdą okaże się, że rzeczywiście osoba (Andrzej M. - przyp. red.), której już teraz przypisuje się przyjęcie 5 mln zł łapówki od firm informatycznych, biesiadowała i popijała whisky z Nowakiem, ówczesnym szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, to ta afera nabiera innego wymiaru. Nie bez powodu Donald Tusk osoby, które w jakiś sposób z tą aferą mogą być powiązane - czyli Tomasz Arabski, Sławomir Nowak, Grzegorz Schetyna - obejmuje swoistego rodzaju parasolem ochronnym. Bo to przecież nie kto inny jak Tusk, w tej konkretnej sprawie, objął parasolem Schetynę, mówiąc opinii publicznej - jeszcze przed rozstrzygnięciami w ramach postępowania - że nie ma on z aferą nic wspólnego. Arabskiego wysłał do Madrytu jako ambasadora, a do Nowaka zwrócił się - co w mojej ocenie jest szczegółową instrukcją dla służb i prokuratury brzmiącą "Łapy precz od Nowaka" - podczas ostatniej Rady Krajowej PO w tonie "Sławku jesteśmy z tobą, trzymam kciuki, żeby wszystko się wyjaśniło."
Może premier rzeczywiście jest przekonany, że jego niedawna prawa ręka jest czysta jak łza, przynajmniej od zegarka wzwyż...
Nie wiem skąd u premiera taka stuprocentowa pewność, co do osoby, którą musiał zdymisjonować ze stanowiska ministra transportu, wskutek ujawnionej opinii publicznej, ale gmatwanej i zamiatanej pod dywan afery zegarkowej. Zwłaszcza, że w tle są znacznie poważniejsze sprawy, niż zegarek za 20 czy 30 tys. zł. Myślę, że jeszcze opinia publiczna będzie w tej sprawie zaskoczona nie jedną informacją.
Czy spodziewa się pan, że CBA przedstawi konotacje Andrzeja M. z osobami z najwyższych szczebli władzy?
Nie wiem czy CBA się na to zdecyduje. Natomiast wierzę w to, że są ludzie, którzy zechcą panu Wojtunikowi pomóc, jeśli afera rzeczywiście sięgnie osób najważniejszych w państwie, aby ta sprawa do opinii publicznej dotarła. Najlepszym dowodem jest to, czego jesteśmy świadkami w ostatnich dniach - mam na myśli publikację "Wprost".
Jak pan ocenia fakt, że zagraniczny koncern - korzystając ze źródeł w resorcie spraw wewnętrznych - zdobywa tajną wiedzę na temat afery?
To pokazuje, że firmy na zasadzie szpiegostwa gospodarczego wchodzą w urzędy i administrację rządową z łatwością noża krojącego masło. Po sześciu latach rządów PO, po tej dewastacji państwa w nie tylko w wymiarze infrastrukturalnym, ale i instytucjonalnym, jesteśmy wręcz bezbronni. To również przyczynek do tego, żeby stwierdzić, że w ramach różnego rodzaju walk - bo przecież dla nikogo nie jest tajemnicą, że to co dzisiaj dociera do opinii publicznej jest również owocem różnego rodzaju tarć i wzajemnego "hakowania" się zarówno polityków, jak służb - do opinii publicznej jeszcze wiele informacji wypłynie.
Czy sądzi pan, że w sprawie afery teleinformatycznej powinna zostać powołana sejmowa komisja śledcza?
Ja nie sądzę, ja wiem, że w demokratycznym państwie prawa, gdyby ujawniono tylko jeden promil tych patologii i nieprawidłowości, z którymi na przestrzeni ostatnich sześciu lat mamy do czynienia, to o takiej ekipie, o takim premierze, o takiej klasie politycznej już by słuch zaginął. Zostałaby zdmuchnięta z powierzchni życia politycznego. A u nas nikt lepiej od Tuska nie wie, że powołanie komisji śledczej w tej konkretnej sprawie, byłoby gwoździem do politycznej trumny lidera PO i jego partyjnych kompanów. Dlatego Tusk nigdy na to się nie zgodzi. Szachując koalicjanta, czy pomniejsze partie opozycyjne, groźbą wcześniejszych wyborów pewnie dotrwa do końca kadencji bez powoływania takiej komisji. Natomiast opinia publiczna, do której informacje będą płynęły coraz szerszym strumieniem - czy to się Tuskowi podoba, czy nie - wyciągnie z tego wnioski przy okazji najbliższych wyborów. I już nie żółtą, ale czerwoną, nokautującą kartkę, w tych wyborach Platformie pokaże. A od przyszłego rządu, przyszłego ministra sprawiedliwości, zależeć będzie czy osoby winne tej największej - jak mówi szef CBA - afery łapówkarskiej znajdą swoje miejsce w ławach sądowych i czy stawiane będą zarzuty nawet najważniejszym osobom w państwie.
Rozmawiał Jerzy Kubrak
------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------
TYLKO wSklepiku.pl, możesz nabyć, unikatowe gadżety z logotypem wPolityce.pl!
Zestaw toreb zakupowych wPolityce.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/181884-brudzinski-ostro-o-infoaferze-gdyby-w-panstwie-prawa-ujawniono-tylko-jeden-promil-podobnych-patologii-to-o-takim-rzadzie-sluch-by-zaginal-nasz-wywiad