Poważni ludzie zajmować się tym nie powinni. A jednak jeden po drugim pierwszoplanowi komentatorzy uznają za właściwe ustosunkować się, wyrazić oburzenie, wydać grzmiący wyrok
- pisze Piotr Zaremba na łamach "wSieci", odnosząc się do wyolbrzymianej w mediach wybryków Tomasza Kaczmarka z Prawa i Sprawiedliwości.
W opinii publicysty tygodnika główne ośrodki medialne wykazują się w tej sprawie dużą hipokryzją. Na potwierdzenie swojej tezy Zaremba przytacza kilka anegdot, często jeszcze z lat 90.:
Kiedy wiele lat temu opisałem historię znanej i czynnej do dziś posłanki PO, która podczas nocnej biesiady w sejmowym hotelu spoliczkowała Grzegorza Schetynę, nie zainteresował się tym pies z kulawą nogą. Żadnych socjologicznych wniosków, rozważań o „buractwie”. Gdy poseł PO Robert Węgrzyn całkiem niedawno robił wulgarne uwagi na temat posłanki PiS, kompromitowała się abstrakcyjna klasa polityczna, nie konkretna partia. To zresztą wcale go nie powaliło, musiała z jego ust paść dopiero grubiańska uwaga o gejach
- czytamy.
Zaremba polemizuje również z zero-jedynkowym podejściem, które proponują Jacek Żakowski do spółki z Wojciechem Maziarskim. Publicyści "Gazety Wyborczej" przeciwstawiają rynsztokowej prawicy etos intelektualnej Unii Wolności i środowiska skupionego przy Bronisławie Geremku oraz Tadeuszu Mazowieckim.
Skoro Żakowski i Maziarski wymachują mitem Unii Wolności, eleganckiej, inteligenckiej, uosabiającej wszelkie cnoty, zrewanżuję im się anegdotą.Nie mogłem patrzeć na dziada Jest wiosna roku 1995, Unia Wolności pozbywa się Tadeusza Mazowieckiego z funkcji przewodniczącego. Bo zbyt powolny, nazbyt skoncentrowany na spinaniu przeciwnych frakcji, a według niektórych także wychylony zbyt w prawo. (...) Oglądam to w hali dawnej fabryki im. Róży Luksemburg, gdzie odbywa się kongres UW, razem z kolegą Igorem Zalewskim. On w pewnym momencie idzie do łazienki, już po tym, gdy Mazowieckiego pozbawiono przywództwa. Słyszy rozmowę dwóch działaczy inteligenckiej partii. Jeden mówi do drugiego: „Dobrze się stało. Nie mogłem już, k…, patrzeć na tego dziada”. Nigdy wcześniej nie opisaliśmy tej historii. Po co robić przykrość Mazowieckiemu?
- pisze dziennikarz.
I dodaje:
Gdyby było za mało: w roku 1993, u schyłku rządu Hanny Suchockiej, „Gazeta Wyborcza” zamieściła notkę o tajemniczym pośle znalezionym koło sejmowego hotelu w stanie kompletnej nietrzeźwości. Potem jednak nie ciągnęła tego tematu. Czy dlatego, że wtedy wstydzono się jeszcze roli bulwarówek?
Zaremba apeluje przy tym o zdrowy rozsądek przy rytualnym potępieniu ekscesów w wykonaniu polityków:
Nie wyciągam z tego fundamentalnych wniosków. Po prostu wiem, że istnieje esencja polityki i są jej obrzeża. Korona i nieco brzydsza podszewka. Przywódcy i żołnierze. Za to Żakowski z Maziarskim dzielą Polskę na nadludzi i całą resztę. Może warto się ocknąć, panowie
- puentuje publicysta.
Całość artykułu na łamach "wSieci". Polecamy!
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowy numer tygodnika - wyjątkowo - od piątku w kioskach! Zobacz, co przygotowaliśmy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/181876-piotr-zaremba-we-wsieci-skoro-zakowski-i-maziarski-wymachuja-mitem-unii-wolnosci-eleganckiej-inteligenckiej-uosabiajacej-wszelkie-cnoty-zrewanzuje-im-sie-anegdota
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.