Katarzyna Bratkowska w programie telewizyjnym pochwaliła się widzom, że jest w ciąży. Jak na fanatyczną feministkę przystało, nie zapomniała dodać, że pozbędzie się zarodka, bo ma prawo decydować o własnej macicy. Prowokacja przyniosła zamierzony skutek, bo przyszła - niedoszła mama jest na ustach ludzi w całej Polsce – pisze na portalu wSumie.pl Katarzyna Kawlewska.
Publicystka wyraża nadzieję, że dla większego szoku, Bratkowska nie zdecyduje się na abortowanie na wizji, „ku uciesze innych lewackich, sfrustrowanych bab.”
Bardzo dobrze przemyślała datę aborcji. Zdeklarowała, że dokona jej w ogromnie ważnym dniu dla milionów katolików, mianowicie w Wigilię Bożego Narodzenia. Prowokacja przyniosła zamierzony skutek, bo przyszła - niedoszła mama jest na ustach ludzi w całej Polsce
- analizuje Kawlewska, przypuszczając, że teraz zapewne rzeczona feministka będzie śledzić każdą wzmiankę na swój temat i napawać się chwilą sławy.
Stała się bohaterką dla garstki zajadłych koleżanek, które być może miały mniej odwagi. Słabo jednak przemyślała swój performance, bo zrobiła krecią robotę swoim siostrom - feministkom. Jeśli dotąd ktoś miał wątpliwości co do ruchu wyzwolonych kobiet, dziś już wie, że to cyniczne, zimne i wyrachowane osoby, które za nic mają moralność i uczucia innych ludzi. Wciskają nam, że walczą o tolerancję dla mniejszości, jednocześnie narzucając większości własne niszowe zdanie. Głoszą szumne hasła o walce z przemocą. Tymczasem ich obecne guru w postaci Bratkowskiej, chwali się, że usunie w Wigilię swoje dziecko, ale to nie jest przemoc tylko prawo kobiet. Ostatecznie okazało się, że Bratkowskiej nie chodziło o „fakt biologiczny a akt polityczny”. W ten sposób narodził się nowy termin - ciąża polityczna.
Publicystka wSumie pl obnaża niekonsekwencję walczących o prawo do zabijania.
Najpierw zagorzałe aktywistki negują płeć biologiczną na rzecz wyimaginowanej w chorych głowach płci kulturowo-społecznej, a teraz będą abortować zarodki z ciąż politycznych. Wreszcie brzemienna politycznie Bratkowska przyznała się, że cała akcja to sarkazm a teraz wylewa się na nią wiadro ścieków. No cóż, sarkazm jest potężnym orężem, ale tylko wtedy ma sens, gdy jest podparty inteligencją. Prosty wniosek - jaki sarkazm, taka zawartość wiadra.
Jak zauważa Kawlewska, dobrze się stało, że Bratkowska zapragnęła zaistnieć. Zdaniem publicystki, zdemaskowała w ten sposób prawdziwe intencje środowisk feministycznych.
Pomijając fakt, jak postanowiła do tego dojść, bo to trudno nawet komentować, najważniejsze, że mamy obraz polskich walczących feministek, które usilnie, za niemym pozwoleniem władzy, wpychają swoje ideologie do placówek oświatowych. Te kobiety korzystając z wiecznie zaciśniętych powiek Tuska, przepisów MEN-u o autonomii dyrektorów szkół i przedszkoli oraz z braku usztywnienia w kręgosłupie RPD, chcą zatruć swoimi chorymi poglądami nasze dzieci. Oczywiście zasłaniają się nauką gender stosowaną w całej nowoczesnej Europie. Dotąd tłumaczyły to propagowaniem równouprawnienia i zwalczaniem wszechobecnego seksizmu. Ciekawa jestem, czym teraz będą tłumaczyć prowokację Bratkowskiej? Może jestem zaściankowa i nie rozumiem, że czterolatka z przedszkola powinna już wiedzieć, że seks jest przyjemnością a aborcja - wyborem?
- pyta Kawlewska.
Czytaj całość opracowania Katarzyny Kawlewskiej na portalu wSumie.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/181573-miejmy-nadzieje-ze-dla-wiekszego-szoku-bratkowska-nie-zdecyduje-sie-na-abortowanie-na-wizji-ku-uciesze-innych-lewackich-sfrustrowanych-bab
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.