Coś jednak zaskoczyło mnie ostatnio przyjemnie, głos znanego blogera Seamana. Który wymienił rozliczne grzechy profesora Andrzeja Zolla, z fundamentalną i niesprawiedliwą krytyką IV RP na czele. A jednak ogłosił, że gotów jest to wszystko krakowskiemu prawnikowi wybaczyć. Bo stojąc na czele legislacyjnego zespołu Ministerstwa Sprawiedliwości, firmuje on, jakby kontra duchowi epoki, propozycje większej ochrony dziecka poczętego.
Dodałbym nawet dalsze grzechy profesora Zolla, choćby dogmatycznie liberalne stanowisko w sprawie kodeksu karnego. Jego polemiki z programem i praktyką obozu Kaczyńskiego były istotnie przesadne, a często intelektualnie nieuczciwe, wypowiadane na dokładkę z typowym poczuciem wyższości członka establishmentu. A jednak Andrzej Zoll ma też z punktu widzenia fundamentalnych wartości szczególne zasługi. Jako prezes Trybunału Konstytucyjnego jest faktycznym autorem orzeczenia delegalizującego w 1997 roku aborcję na życzenie. Potrafił się wypowiadać przeciw politycznej poprawności i jako hołubiony przez obóz postępu w innych sprawach człowiek był trudniejszy do zaatakowania.
Tak jest i teraz. Propozycja aby traktować szkodzenie tak zwanemu „płodowi” jako dzieciobójstwo to zasadniczy krok w kierunku modelu, w którym szanuje się życie. Zoll ma odwagę proponować zmiany w języku. Nie piszmy w ustawie: „płód”, a „nienarodzone dziecko”!
Jakie wnioski z tego wyciągnąć? Ano takie aby w jednych sprawach traktować profesora jako przeciwnika, ale w innych jako cennego sprzymierzeńca. To oczywiście wymaga bardziej ogólnej zmiany mentalności. Po tamtej stronie politycznej barykady także są ludzie godni uważnego słuchania i szacunku. I nie chodzi mi tylko o „rutynowy” szacunek, jaki powinno się okazywać każdemu człowiekowi. Chodzi o to aby w tym co dla nas wspólne umieć od przypadku do przypadku współdziałać.
Jest to tym ważniejsze, że Polska wschodzi w czas wielkiej wojny cywilizacyjnej. Pomysł, że skreślimy lekką ręką wielu ludzi, którzy są w zasadniczych kwestiach tam gdzie my, jest delikatnie mówiąc kontrowersyjny. A mniej delikatnie – chory.
Rozumiem poczucie zaszczucia i rozżalania wielu przedstawicieli prawicy antyestablishmentowej. Nie oczekuję od nich aby takich ludzi jak Zoll kochali. Oni nawet nie dają się kochać, patrzą na nas z góry. Ale oczekuję nie wrzucania wszystkich do jednego piekielnego kotła z napisem „nihilistyczna lewica”. Bo to po prostu nieprawda.
W dzisiejszej dyskusji w Radiu Warszawa ksiądz Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy” trafnie zauważył, że działalność tego zespołu to dziedzictwo Jarosława Gowina jako ministra sprawiedliwości. Któremu wielu po naszej stronie zarzucało, że nic tam nie robi i realizuje wyłącznie osobisty interes.
I znowu – nie zachęcam nikogo do popierania jego obecnego projektu politycznego, sam mam duże kłopoty z jego programem i politycznym dorobkiem. Ale akurat w sprawie dzieci nienarodzonych Gowin, jego wiceminister Michał Królikowski (ostatnio autor książkowej rozmowy z arcybiskupem Henrykiem Hoserem) czy nawet obecny, wciąż pozostający w PO minister Marek Biernacki zasługują na szacunek. A być może za 20, albo i 50 lat ten spór okaże się ważniejszy niż wiele takich, które przysłaniają nam dziś rzeczywistość.
Zostawmy politykom PiS doraźne międzypartyjne polemiki – paradoksalnie oni są akurat bardziej oględni niż niektórzy dziennikarze czy intelektualiści, którym dosłownie piana wydobywa się z ust, kiedy przystępują do dowodzenia, że takich ludzi jak Gowin, Królikowski, Biernacki czy Zoll nie powinno być, bo tylko „oszukują naród”. Przyzwyczajmy się do tego, że polityka nie jest domeną ludzi reprezentujących absolutne dobro walczących z ludźmi obsługujących absolutne zło – choć jedni i drudzy w polityce się czasem trafiają.
Odcieni jest jednak więcej, ludzie mają prawo być różni. Natomiast są kwestie, w których dobro szczególnie jednoznacznie odróżnia się od zła. Taką kwestią jest ochrona życia. Dlatego tak jak bloger Seaman mówię dziś: dziękuję, profesorze Zoll. A jutro, pojutrze, znowu będą pana oceniał, czasem bardzo surowo.
A już najszersza refleksja – czy naprawdę można być sensownym polskim patriotą i wierzyć, że 70 procent narodu to łotry albo otumanieni idioci? Ciężko, coraz ciężej będzie wyznawać taką postawę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/181454-dziekuje-profesorowi-zollowi-ponad-fundamentalnymi-podzialami-za-jego-stanowisko-w-sprawie-nienarodzonych-dzieci