Opania potępił zmianę nazwy mostu w Bydgoszczy: „Wszyscy czciliśmy Lecha Kaczyńskiego”. Ten sam Opania, który odmówił zagrania prezydenta w filmie „Smoleńsk”...

fot. Wikimedia Commons/Ludmiła Pilecka/lic. c.c. 3.0
fot. Wikimedia Commons/Ludmiła Pilecka/lic. c.c. 3.0

W programie „Świat się kręci” w TVP 1 Marian Opania stwierdził, że choć odmówił zagrania roli prezydenta Lecha Kaczyńskiego w filmie „Smoleńsk” w reż. Antoniego Krauze, jest  oburzony decyzją radnych Bydgoszczy, którzy zdecydowali, by nazwa mostu im. Lecha Kaczyńskiego została zmieniona.

Przecież myśmy wszyscy czcili Lecha Kaczyńskiego!

– powiedział Marian Opania.

Tak, to nie pomyłka, te właśnie słowa wypowiedział aktor Marian Opania, ten sam. Rozmowa dotyczyła odebrania przez władze Warszawy imienia Gustawa Holoubka i Tadeusza Łomnickiego dwóm warszawskim teatrom – Dramatycznemu i Na Woli. Decyzję Hanny Gronkiewicz-Walz gorąco potępili wszyscy zebrani w studio, wątku mostu w Bydgoszczy nie podjął już nikt.

Dobrze, że Marian Opania zabrał głos w tej sprawie, bo jego dawna wypowiedź -domniemanie na temat filmu wielokrotnie instrumentalizowane było w przemyśle pogardy wobec śp. Prezydenta. Zaprezentowana w rozmowie z braćmi Karnowskimi spokojna stanowczość Lecha Łotockiego, który został przez Antoniego Krauze wybrany z wielu starających się o tę rolę znakomitych aktorów – wzbudziła spory szum w środowisku aktorskim i filmowym. Było mnóstwo gratulacji i wyrazów wsparcia, a na niechętne komentarze stanowczo odpowiedziała była długoletnia szefowa radia TOK FM, Ewa Wanat, dając piękny przykład artystycznej i ludzkiej solidarności.

Przy okazji warto przypomnieć, że nieustannie przekręcana są słowa na temat filmu „Smoleńsk”  wypowiedziane przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego. Minister Zdrojewski nie mówił, że jest przeciwnikiem filmu, że należy zapobiec w jego powstaniu, że to skandal etc. A tak mniej więcej jego słowa są przytaczane. Minister Zdrojewski powiedział tylko, że nie wyobraża sobie, by w tak krótkim czasie można było zrobić na ten temat dobry film, ale w żadnym razie nie należy twórcom przeszkadzać. Wierzę, że Antoni Krauze ma większą od ministra artystyczną wyobraźnię i po premierze (filmu) minister z radością mu jej pogratuluje. A że niewątpliwie  przeszkadzaniem jest dziś wywieranie presji na Polski Instytut Sztuki Filmowej przez – nielicznych, ale ślicznych -  polityków, publicystów czy kolegów-filmowców, przyłączam się do apelu ministra Zdrojewskiego, by tego nie robić.

I jeszcze jedno wyjaśnienie: wniosek o dofinansowanie filmu „Smoleńsk” jako jego producent złożyłem do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej nie dlatego, że „nie udała się zbiórka”. Publiczna zbiórka trwa nadal i będzie trwać do skutku, pięknie dziękujemy za dotychczasowe wpłaty i prosimy o dalsze (nr kontra na stronie www.fundacjasmolensk2010.pl). Jednak  wystąpienie o sfinansowanie 50% budżetu przez dotację Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej planowaliśmy - wraz z władzami Fundacji – od zawsze, bo „Smoleńsk” Antoniego Krauze zasługuje na nią nie mniej niż setki dofinansowanych przez PISF filmów.

Bardzo wielu filmowców doskonale to rozumie, inni powoli odzyskują wzrok i słuch.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych