Obejrzałem program Janka Pospieszalskiego, poświęcony debilnej decyzji psychologa pochopnie odbierającego całkiem normalnym rodzicom trójkę dzieci (słynna historia rodziny Bajkowskich, którzy sami zgłosili się na konsultacje do „specjalistów”, którzy – zamiast porady – zafundowali im potężną dawkę stresu).
Przypomniała mi się historia, jaką ostatnio zasłyszałem u znajomych Polonusów z Australii. Tamtejszy system nadzoru państwa nad rodzinami zaszedł już znacznie dalej; młodzież na zajęciach szkolnych otrzymuje numery telefonów, pod którymi zgłaszać może wszelkie objawy „ucisku” ze strony starych. Jeden z rozeźlonych nastolatków postanowił „zdyscyplinować” swego ojca zabraniającego mu chodzenia na dyskoteki (ze względu bodajże na złe wyniki w nauce). Chłopak wyżalił się na „tyrana” przez telefon zaufania i – gdy dwójka policjantów zastukała do drzwi jego domu – przyczaił się w swoim pokoju, z satysfakcją oczekując rozwoju wydarzeń.
Jakież było jego zaskoczenie, gdy wkurzony wizytą stróżów prawa rodzic w trybie kategorycznym nakazał mu natychmiast spakować się i oddalić wraz z policjantami gdzie pieprz rośnie. Zarówno funkcjonariusze jak i małoletni delikwent byli w szoku; pierwszy raz spotkali się z tak ostrą reakcją. I już razem próbowali udobruchać rozsierdzonego tatusia; policjanci (też ojcowie) zapewne zdawali sobie sprawę z absurdalności oskarżeń rozwydrzonego smarkacza. Od tego zdarzenia kłopoty wychowawcze w tej rodzinie skończyły się raz na zawsze...
Podsumowując z kolei historię rodziny Bajkowskich – w pewnym sensie zakończyła się ona również happy endem; po trzech miesiącach pobytu w hardcorowym domu dziecka trójka krnąbrnych synalków bardzo mocno zatęskniła do taty i mamy; założę się, że teraz nie stwarzają już żadnych problemów wychowawczych.
Można więc powiedzieć, że (w sposób niezamierzony) nadgorliwy psycholog spełnił pokładane w nim nadzieje i odbudował poprawne relacje rodziców z dziećmi. A wszyscy wokół przekonali się, że chyba lepiej jednak bazować na swej własnej intuicji rodzicielskiej niż mieszać w to osoby trzecie...
Cóż, za naukę trzeba płacić. Czasami rozstrojem nerwowym...
P.S. Stare recepty na życie nabierają coraz większej wartości. Poniżej fragment mojego prywatnego Dekalogu; zapewne znajdzie się w II części tomiku PRO PUBLICO BONO...
I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną...
Zawsze, gdy spać się kładę, i gdy rano wstaję
Rozmawiam chwilę z Bogiem, relację mu zdając...
Zawsze, gdy w sen zapadam, i kiedy się budzę
Przekraczam tę granicę, tajemną dla ludzi...
Gdzieś między snem i jawą – dialog Ducha z ciałem
Sączy mi podpowiedzi, przygany, pochwały...
***
Zawsze, gdy spać się kładziesz i gdy wstajesz rano
Wpatrujesz się w monitor, jak zaczarowany...
Z nim zmęczony zasypiasz, i przy nim się budzisz
Zanurzony w „matriksie”, daleko od ludzi...
Między snem i ułudą, w urojonym niebie
Zahipnotyzowany – żyjesz obok siebie...
W labiryncie swych marzeń, szukając spełnienia
Błądzisz ciągle na oślep... I nic nie chcesz zmieniać....
***
Nie znajdziesz prawd życiowych w bezsensie chaosu
Nie wyrwiesz się z tej sieci, z hibernacji losu...
Znam jedną tylko radę na twe niepokoje:
„Ojcze nasz... Któryś w niebie... Święć się imię Twoje”...
I z cyklu „znalezione w sieci” – bożonarodzeniowa ballada o wartościach rodzinnych –
„Kiedy Gwiazda odmieni” z płyty „ZAYAZD – KOLĘDY”
-------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/173849-czolganie-rodzicow-coz-za-nauke-trzeba-placic-czasami-rozstrojem-nerwowym
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.