„QUO VADIS trzecie tysiąclecie” Martina Abrama. Wybór należy do ciebie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź


Wielu z nas sięga po literaturę fantastyczną, by uciec od otaczającej rzeczywistości. By oderwać się od codziennych problemów, pomarzyć, „co by było, gdyby wszystko było możliwe” i choć na jakiś czas zanurzyć się w rzeczywistości, w której odbywają się podróże w czasie, a ludzie są obdarzeni nadprzyrodzonymi mocami i nieśmiertelnością.

„QUO VADIS trzecie tysiąclecie” Martina Abrama, jak na książkę fantastyczną przystało, również przenosi nas w inną rzeczywistość. Ale nie jest to rzeczywistość baśniowa, która pozwala nam pobujać w obłokach. To ostrzeżenie skierowane do nas wszystkich. Ostrzeżenie wypowiedziane bardzo na serio.
Rzecz dzieje się w roku 2112. Na świecie istnieje tylko jedno państwo – Stany Zjednoczone Świata. Pojęcie „obywatel” zastąpiono pojęciem „konsument”, a panujący na świecie ustrój to „demokracja konsumencka”. Światem rządzi pieniądz, materializm i ekonomiczne wskaźniki. Władzę sprawuje – złożona z najbogatszych – Rada Dwunastu. Chrześcijaństwo jest religią zakazaną. Papież działa w konspiracji. Chrześcijanie stanowią tylko kilka procent światowej populacji, a władze robią wszystko, by liczbę tę zmniejszyć do zera. Dlaczego? Zasady religii chrześcijańskiej są w ostrym konflikcie z powszechnym materializmem i konsumpcjonizmem.


Na takim właśnie tle – konsumpcji, zepsucia moralnego i kryzysu chrześcijaństwa - rozgrywa się romantyczna historia miłosna między dwójką głównych bohaterów – Szymonem i Angel. Historia miłości między ludźmi, w której mocno zarysowuje się wątek miłości człowieka do Boga.
Na pierwszy rzut oka – wiele jest w tej książce fantastyki. Akcja toczy się w odległej przyszłości, polityczne i społeczne realia roku 2112 wyglądają mocno inaczej niż obecne. Ludzie to konsumenci, żyjący, by konsumować. Każdy ma dostęp do pomnażarki pieniędzy, czyli maszyny, która obraca walutą i stale ją inwestuje. Kryzys gospodarczy nie wynika z sytuacji na poszczególnych rynkach, ale jest sztucznie wywoływany przez władze w celu ożywienia zmonopolizowanej gospodarki.Kiedy jednak mocniej zagłębimy się akcję powieści „Quo vadis trzecie tysiąclecie”, zrozumiemy, że książka nie jest dziełem zbyt bujnej wyobraźni autora, ale gorzką i smutną wizją przyszłości, do której wszyscy zmierzamy. Przyszłości, w której najwyższą wartością jest pieniądz, w której człowiek jest tylko konsumentem, trybikiem napędzającym gospodarkę, w której nie ma miejsca na chrześcijański porządek świata, wartości, miłość do Boga i szacunek do drugiego człowieka.Przykłady? Opisanym przez Abrama światem rządzą Ci, w rękach których skupia się większość światowego majątku. Religia katolicka jest zakazana, a jej publiczne manifestowanie – karane. Media służą głównie do manipulowania ludźmi, a reklama to wielkie oszustwo i kłamstwo. Najważniejsze wskaźniki ekonomiczne to Średnia Światowa Oglądalność, Globalny Wskaźnik Konsumpcji. Granica między sztuką a pseudosztuką już dawno się zatarła, a artystą jest ten, kto wzbudza kontrowersje i skupia na sobie zainteresowanie mediów. Brzmi znajomo? Niestety…
Co, chciałoby się zapytać, wspólnego ma „Quo vadis trzecie tysiąclecie” z powieścią Henryka Sienkiewicza? Bardzo wiele. Na poziomie fabuły, bohaterowie powieści Marcina Abrama często przypominają swe sienkiewiczowskie pierwowzory. Szymon i Angel wiele mają wspólnego z Ligią i Winicjuszem, prezydent Stanów Zjednoczonego Świata John Garrison III mocno przypomina Nerona a Petroniusz u Abrama to… Petroniusz u Sienkiewicza. W wymiarze symbolicznym również trudno nie dostrzec podobieństw. Henryk Sienkiewicz pisał swoją słynną powieść u schyłku XIX wieku, zmartwiony duchowym upadkiem rodaków, a także motywowany troską o dalsze losy chrześcijaństwa. Martin Abram – jak sam przyznaje – postanowił napisać swoją książkę obserwując „millenijną gorączkę” przed rokiem 2000, która pokazała, jak wielka jest siła komercji. Rozmyślając nad przyszłością chrześcijaństwa zdecydował się przenieść sienkiewiczowską fabułę w przyszłość.

„Quo vadis trzecie tysiąclecie” Martina Abrama bardzo dobrze się czyta. Książka jest napisana lekkim językiem, sprawnie i błyskotliwie. Nie brak w niej ironii i satyry. Autor trzyma czytelnika w napięciu i nie pozwala mu się nudzić. Pisze o fundamentalnych dla człowieka wartościach, ale nie moralizuje i unika zbędnego patosu. Na chwilę przenosi nas w przyszłość, a potem pyta: „Czy chciałbyś żyć świecie, w którym liczy się tylko pieniądz, a za wykonanie znaku krzyża w publicznym miejscu można trafić do więzienia?”.Myli się jednak ten, kto myśli, że jest to książka pesymistyczna i smutna. Abram przestrzega, ale daje nadzieję, że wartości chrześcijańskie nie są skazane na zaniknięcie. Pokazuje możliwości i przypomina, że wybór należy do każdego z nas. Również do Ciebie.
Martin Abram, Quo vadis. Trzecie tysiąclecie. Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne, Radom 2013.

 

 

-----------------------------------------

-----------------------------------------

Książkę"Quo Vadis Trzecie tysiąclecie" można kupić w naszym sklepie wSklepiku.pl!

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych