Tegoroczna rocznica wprowadzenia stanu wojennego - już 32. - przyniosła nowy ton opisywania wydarzeń. Ton wyraźnie cieplejszy wobec generała Jaruzelskiego. Zaczął Norman Davies:
Ja mówię technicznie. Żeby opanować całkowicie duży kraj, prawie 40 milionów ludzi bez rozlewania krwi... Nie wiem, ilu w sumie ludzi zginęło: 9,10,11? (...) to jest w porównaniu z możliwymi okropnościami to było genialnie zorganizowane. Podkreślam, ja tego nie mówię moralnie. Jeśli Jaruzelski musiał to zrobić, to on to zrobił bardzo kompetentnie -
Mówił brytyjski historyk w RMF FM.
Wtórował mu na antenie TVP Info prof. Andrzej Paczkowski:
Reakcja władzy na zachowanie społeczeństwa wobec stanu wojennego była adekwatna. Okazało się, że nie jest konieczne używanie na szeroką skalę skrajnej przemoc.
Generał Wojciech Jaruzelski miał więcej asów w rękawie niż Leonid Breżniew. To sekretarzowi generalnemu KPZR zależało bardziej na Jaruzelskim, bo on był dosyć wyjątkową osobistością na tle polskiej generalicji. (...) gen. Jaruzelski wyróżniał się inteligencją, był „żołnierzem z krwi i kości”. Będąc przez kilkanaście lat szefem MON, miał silną pozycję.
Prawda, że rażąca zmiana perspektyw? Już nawet nie pytanie, "czy Rosjanie by weszli", nie wspominając o pomijaniu istoty stanu wojennego, a więc zgaszenia narodowej energii na dekady, wepchnięcia w trwające po dziś zwątpienie.
"Wyborcza", tradycyjnie, idzie dalej. Wnika już nie tylko w dusze generałów, ale i esbeków, wyraźnie dążąc do wybielenia ich drogi życiowej. Nie waha się więc zaczepiać Borusewicza, co może sugerować, że chce go skłonić (zmusić) do "pojednania" ze swoim esbekiem. Bo jest w tym artykule lekka sugestia, że obaj "chcieli dobrze", ale z innych pozycji. Zobaczymy, czy Borusewicz ulegnie. Był kiedyś twardy, ale lata na stanowiskach mogą zmienić człowieka.
Jeszcze jedna, dwie rocznice i poważni "solidarnościowi" historycy zaczną mówić o "Solidarności" jako o "antypaństwowej" opozycji, "rokoszu", opanowanym przez jakiś "amok" (może "katyński"?). Służba dla PRL stanie się znów powodem do dumy, a z "Solidarności" na salonach trzeba się będzie tłumaczyć. Chyba, że jest się Michnikiem - dla niego będzie wyjątek.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że w tle tych wszystkich zachwytów nad Jaruzelskim jest przekonanie, że walczył z tym samym, z czym i dziś walczy obóz innej już, choć przecież nie skrajnie innej, władzy - a więc z polskim patriotyzmem i katolicyzmem. To są źródła tej wspólnoty, to z nich biorą się słowa o "genialności" Jaruzelskiego.
Wszystko na tle rażącej niesprawiedliwości, nawet jeżeli odłożyć na bok nieukarane morderstwa. Tysiącom działaczy "Solidarności" złamano kariery, skazując na biedowanie - i wówczas, i dziś, bo przecież emerytury także z powodu tej wyrwy znacząco niższe. I już nawet nie mają prawa do satysfakcji (choć podobno wygrali). Prawo do satysfakcji ma Jaruzelski.
Nawet jeśli III RP nie była PRL-bis, to salon robi wiele, żeby PRL-bis zbudować. Dosłownie: PRL-bis. Także w przekonaniu, że w ten sposób uda się połączyć życiorysy kilku pokoleń - i budowniczych, i buntowników, często ojców i synów.
------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------
Do nabycia wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/173522-jeszcze-jedna-dwie-rocznice-i-powazni-solidarnosciowi-historycy-zaczna-mowic-o-solidarnosci-jako-o-antypanstwowej-opozycji-i-rokoszu