"Mam zagrać prezydenta Rzeczypospolitej, który zginął w sposób tragiczny, w okolicznościach do tej pory niewyjaśnionych"

Fot. wSieci / Andrzej Wiktor
Fot. wSieci / Andrzej Wiktor

W najnowszym numerze tygodnika "wSieci" Jacek i Michał Karnowscy rozmawiają z aktorem Lechem Łotockim, który w filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego zagra śp., prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Publikujemy jej krótki fragment.

W jaki sposób rola śp. Lecha Kaczyńskiego trafiła właśnie do pana?

Dostałem zaproszenie na zdjęcia próbne. Zastanawiałem się chwilę, bo w środowisku to sprawa… napięta.

 

Niechciany temat?

W jakimś sensie tak. W środowisku dużo się o tym mówi, są i tacy, którzy nie dopuszczają w ogóle myśli, że w tym filmie można przyjąć rolę. Ale zdecydowałem się wziąć udział w castingu, przygotowałem, jak mnie poproszono, próbkę aktorską. Było to przemówienie gruzińskie Lecha Kaczyńskiego na słynnym wiecu w Tbilisi. Ucząc się tego tekstu, zdałem sobie sprawę z tego, jak ważny to tekst, ile zostało tam poruszonych wątków, jak bardzo aktualne są tamte słowa i jak niewygodne dla niektórych. Spotkałem się z Antonim Krauzem. Było to nasze drugie spotkanie przed kamerą, bo pierwszy raz spotkaliśmy się ponad 40 lat temu, w roku 1972, podczas zdjęć próbnych do filmu „Palec Boży”.

 

Wtedy pan roli nie otrzymał, zagrał ją Marian Opania, który teraz z hukiem odrzucił sam pomysł zagrania prezydenta Kaczyńskiego.

Tamte zdjęcia wyraźnie mi nie poszły. To, co powinienem był pokazać przed kamerą, wykrzyczałem z odpowiednią energią dopiero po zejściu z planu. Tak bywa w życiu aktora. Moje drugie spotkanie z Antonim Krauzem było bardziej udane. Tak w każdym razie wnioskuję po decyzji, by to mnie powierzyć rolę.

 

Wtedy już znał pan scenariusz?

Nie, uzgodniłem wówczas z reżyserem, że ostateczna decyzja zapadnie, gdy poznam scenariusz, choć oczywiście już idąc na zdjęcia próbne, wiedziałem, że chciałbym tę rolę zagrać. Pierwsza wersja opowieści mnie zaskoczyła. Z zapowiedzi reżysera wynikało bowiem, że chciałby, by to była przede wszystkim opowieść o prezydencie, inteligencie z Żoliborza. A dostałem historię dziennikarki, która coraz mocniej wchodzi w temat wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r., wszystkiego, co tę tragedię poprzedzało i co nastąpiło później. Ale spodobało mi się, choć jako aktor miałem kilka pytań. Zastanawiałem się np., jak poradzę sobie z fragmentami przemówień prezydenta umieszczonymi w scenariuszu. Czy nie lepiej sięgnąć po materiały archiwalne. Poetyka filmu zakłada jednak, że aktor musi to udźwignąć, pokazać to, co reprezentował Lech Kaczyński.

 

Sytuacja jest chyba o tyle trudna, że tragedia smoleńska to nadal bardzo świeża, bolesna dla milionów Polaków sprawa. A związek z prezydentem i innymi ofiarami katastrofy jest często mocno osobisty. Zgadza się pan z tą opinią?

Tak. Trudno się oderwać od tego kontekstu. Mam zagrać prezydenta Rzeczypospolitej, który zginął w sposób tragiczny, w okolicznościach do tej pory niewyjaśnionych. Budzi to duże emocje także we mnie, zdaję sobie sprawę, jak bardzo przeżywają to najbliżsi pana prezydenta, innych ofiar, znajomi i współpracownicy. To wielka odpowiedzialność.

Cała rozmowa w tygodniku "wSieci", który już jutro pojawi się w kioskach.

Co jeszcze w nowym "wSieci"? Sprawdź.

znp

 

 

-------------------------------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------------------------------

Książka jest świetnym prezentem na każdą okazję!

Polecamy wSklepiku.pl!

"Lech Kaczyński Ostatni Wywiad"

Lech Kaczyński Ostatni Wywiad

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych