Janusz Walentynowicz: Biorę pod uwagę konieczność powtórnej ekshumacji. Choć to byłaby ostateczność

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. M. Czutko
Fot. M. Czutko

Biorę pod uwagę konieczność powtórnej ekshumacji. Ale to ostateczność - mówi w rozmowie z portalem Stefczyk.info Janusz Walentynowicz, syn Anny "Solidarność", która zginęła w katastrofie smoleńskiej.

Syn śp. Anny Walentynowicz w odpowiedzi na stanowisko prokuratury, która odmówiła dalszych wyjaśnień w sprawie wątpliwości rodziny, co do tożsamości pochowanego ciała - zapowiada kolejne wnioski prawne. Nie wyklucza też powtórnej ekshumacji, która mogłaby umożliwić przeprowadzenie powtórnych badań DNA.

To kwestia czasu, bo musimy się jakoś zebrać wszyscy razem i zastanowić się jakoś wspólnie co zrobić, żeby wyrządzić jak najmniejsze krzywdy ludziom, którzy też mogą być w tę sprawę pośrednio zamieszani. Mam na myśli ostateczne rozwiązania, czyli ponowną ekshumację.

- mówi Walentynowicz. W sprawie ekshumacji zastrzega jednak, że byłaby to ostateczność, po wyczerpaniu wszelkich innych ewentualności.

Jeżeli już nie będzie żadnych innych możliwości zweryfikowania tego, co wiemy, to wtedy będzie trzeba pomyśleć o ponownej ekshumacji, przy czym  - doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wtedy któraś z rodzin będzie zmuszona przeżywać ponowną traumę  i wracać  do wspomnień. Mam w związku z tym olbrzymie dylematy moralne. Ale to jest absolutna ostateczność.

- tłumaczy.

Odnosząc się do wyników badań, które jak twierdzi prokuratura - potwierdzają tożsamość ciała Anny Walentynowicz jej syn mówi:

Jestem bardzo daleki od tego co zostało zrobione i jak to zostało zrobione, bo ja się na tym absolutnie nie znam. Ale nie mam nawet za grosz zaufania do tego,  co robi prokuratura. Bo od samego początku ich działania pokazują, że zamiast dążyć do wyjaśnienia katastrofy i wszystkich okoliczności z nią związanych, robią wszystko, żeby tę sprawę zaciemnić, zagmatwać, przeciągnąć w czasie. Byliśmy razem z synem obecni w trakcie obu sekcji i od początku byliśmy pewni, że żadne z ciał nie jest ciałem naszej mamy i babci.

Walentynowicz podkreśla, że prokuratura od początku wiedziała o wątpliwościach rodziny.

Kiedy prokuratura z triumfem ogłosiła, że badania DNA potwierdzają tożsamość - myśmy bardzo wyraźnie powiedzieli razem z Piotrem, że przyjmujemy to do wiadomości, co nie jest  równoznaczne z tym, że potwierdzamy, że ciało, które  jest w tej chwili pochowane w grobie jest ciałem naszej mamy i babci.


Oceniając stanowisko prokuratury mówi zaś:

Gdy czytałem ten dzisiejszy komunikat to odniosłem wrażenie, że jest to takie zderzenie z automatem. Tak jakbym poszedł do bankomatu, chciał wypłacić pieniądze, a bankomat mi mówił, że nie ma środków na koncie, podczas gdy ja wiem, że są. To jest taka dyskusja z automatem. Ja mówię jedno, a prokuratura swoje. Teraz mówią, że nie będą podejmować polemiki. W moim przekonaniu jest to jakiś skrajny wyraz arogancji i buty. Bo wydaje mi się, że organ powołany do tego, żeby sprawę wyjaśnić - powinien próbować wytłumaczyć nam jak to się stało, jak do tego doszło, dlaczego do tego doszło. Powinniśmy mieć możliwość jakiejś rozmowy.


Janusz Walentynowicz podtrzymuje, że o propozycji przeprowadzenia niezależnych badań DNA usłyszał od prowadzącego sprawę prokuratora.


Taka propozycja wyszła od prokuratora Seja. Nie wiem, czemu w tej chwili prokuratura stara się odwrócić kota ogonem. Co więcej - ja odniosłem wrażenie, że prokurator Sej był zaskoczony  sytuacją, w jakiej się znalazł. Przy czym, być może zaskoczony był rzeczywiście, a być może jego zachowanie  było obliczone na to, abym ja tak to odebrał. W każdym razie rozmowa na temat powtórnych badań DNA wyszła od niego. Nie od nas.


CAŁY WYWIAD na portalu Stefczyk.info.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych