Łzy Czapińskiego i księżyc (jako pokrzywdzony). "W ciągu paru lat Czapińskiemu, tej gwieździe mediów mainstreamowych, łzy szybko obeschły"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. youtube.pl
fot. youtube.pl

Przestroga dla polityków. Zdjęcie na dwie kolumny w najbardziej znanym amerykańskim tygodniku. Rok 1979, roześmiany od ucha do ucha prezydent USA Jimmy Carter, na masce(!) limuzyny, otoczony przez rozentuzjazmowany tłum w morzu chorągiewek Stars and Stripes.

Głowa Państwa dosłownie w pozycji półleżącej przed przednią szybą, jest bez marynarki, ściska dłonie rodaków, ludzie wyciągają ręce niczym w czasie pielgrzymek Jana Pawła II (skądinąd Carter przegrał z Polakiem, bo prestiżową okładkę tegoż tygodnika „zajął” w tym numerze nasz Ojciec Święty…), błyskają flesze, same uśmiechnięte twarze wokół.

Nie mam tego zdjęcia w moim domowym archiwum, ale mogę je sobie wyobrazić: półtora roku później przygnębiona twarz Jimmy’ego Cartera, gdy w noc wyborczą dowiaduje się, iż nie będzie prezydentem na następną kadencję – bo będzie nim były aktor i działacz Związku Zawodowego Aktorów Filmowych Ronald Reagan...

Zaiste, miał rację nie tylko dzielny, ale mądry przeor Augustyn Kordecki z Jasnej Góry, gdy mówił Szwedom, iż „fortuna kołem się toczy”. W polityce widać to szczególnie. Bo w polityce, w rzeczy samej „dłużej klasztora niż przeora”. To wpisuję do sztambucha sobie, a także moim koleżankom i kolegom – politykom rożnej maści.

Czy pamiętacie Państwo, reklamowane zresztą przez „Gazetę Wyborczą”, koszulki z 2005 roku z napisem „Nie płakałem po papieżu”? Ja pamiętam i będę pamiętać zawsze, aby nie uniosły mnie opary idealizmu w odniesieniu do społeczeństwa, w którym żyję. Zgoda, ci co koszulki reklamowali nie mają ze mną, z nami, nic wspólnego. Ale już ci, którzy je kupowali – mają, bo to dzieci sąsiadów czy znajomych, którzy w Boga wierzą i ojczyznę kochają.

„Pendolino” przez historię. Wysiadam na polskiej stacji 17 kwietnia 2005 roku. Właśnie umarł Polak na Stolicy Piotrowej. Biorę do reki lewicowy tygodnik „Przegląd”, na okładce cytat pewnego profesora: „jestem ateistą, a się popłakałem”. Czyżby chodziło o ulubionego ateistę „Radia Maryja”, rzeczywiście patriotycznego i broniącego Kościoła, którego częścią jednak nie jest – Bogusława Wolniewicza? Nie, to kłania się prof. Janusz Czapiński. W ciągu tych paru lat Czapińskiemu, tej gwieździe mediów mainstreamowych, autorytetowi na każdy dyżurny temat, łzy jakoś szybko obeschły.

Pewnie nie bez kozery. Inny profesor, Aleksander Wolszczan, kolejny bohater ludzi z ulicy Czerskiej, będący w przeszłości TW SB został najlepiej, bo najkrócej, podsumowany w rysunku Andrzeja Krauzego. Przedstawia on człowieka piszącego na biurku, wielki teleskop, a podpis jest następujący: „Astronom pisze donos. Księżyc dostaje status pokrzywdzonego. Nobla dostaje ktoś inny”. Rysunek też z domowego archiwum, jako rzetelny archiwista podaję źródło: „Rzeczpospolita” z 8.10.2008, str. 2.

Oczywiście nie trzeba być profesorem rodem z PRL-u (w sensie mentalności, ale nie w sensie uzyskania tytułu, bo przecież szereg zacnych osób owe tytuły w tamtych trudnych czasach uzyskało), by być hipokrytą, cynikiem, donosicielem czy głupcem. Udowodnił to, jakże spektakularnie, minister, którego zawodowym obowiązkiem jest słuchanie opinii profesorów, zwłaszcza tych z uczelni artystycznych. Mowa o szefie resortu kultury Bogdanie Zdrojewskim. Ten politycznie mało kontrowersyjny i nie budzący większych złych emocji (dobrych też nie) polityk PO był łaskaw powiedzieć, akurat równo trzy lata temu, na początku grudnia 2010 rzecz niebywałą: „wzrost VAT na książki o 5% spowoduje, że w 2011 roku wzrośnie czytelnictwo” (sic!). I dodał beztrosko: „W ciągu trzech lat zakup książek powinien się zwiększyć dwukrotnie”. Cóż, minęło właśnie 36 miesięcy, archiwista Czarnecki pamiętał ową piramidalną, ministerialną głupotę i cytuje. Mówiąc Miłoszem: „spisane będą czyny i rozmowy”. Sprzedaż książek nie wzrosła dwukrotnie, przeciwnie, a czytelnictwo spadło. Zdrojewski natomiast dalej plecie, co mu ślina na język przyniesie.

Papier plami, jak mówiły nasze babcie. A historyk pamięta – trawestując – i tym razem Miłosza.

*artykuł ukazał się w "Nowym Państwie"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych