Kochanowska: "Boję się myśleć, co się kryje za tą sprawą". NASZ WYWIAD o wątpliwościach dot. ciała śp. Anny Walentynowicz

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

wPolityce.pl: rodzina śp. Anny Walentynowicz informowała, że to nie ciało bohaterki walki o wolną Polskę pochowane zostało na cmentarzu w Gdańsku. Piotr Walentynowicz mówił o tym na środowym posiedzeniu smoleńskiego zespołu. Jak pani odebrała te szokujące doniesienia?

Ewa Kochanowska, żona śp. Janusza Kochanowskiego: Z tego, co mówił Piotr Walentynowicz, wynika jasno, że rodzina ma uzasadnione wątpliwości dotyczące tego, kto został pochowany w grobie w Gdańsku. Piotr Walentynowicz wskazywał, że w Gdańsku nie pochowano jego babci. Jedynym potwierdzeniem tożsamości są badania DNA przeprowadzone przez prokuraturę. Jednak w związku z zaszłościami rodzina nie ma zaufania do tych badań. Mamy do czynienia z sytuacją wstrząsającą. W interesie obu stron leży jak najszybsze wyjaśnienie tych wątpliwości.

Jakie wyjście z tej sytuacji pani widzi?

Wydaje się, że prokuratura powinna zezwolić na wykonanie dodatkowych badań, które mają zweryfikować wątpliwości rodziny Walentynowiczów. Co więcej, śledczy muszą zezwolić, by te badania zostały wykonane w sposób, jakiego życzy sobie rodzina śp. Anny Walentynowicz. To jest jedyne rozwiązanie. Tej sytuacji nie można ciągnąć, przekonywać się na argumenty.

Na razie prokuratura podtrzymuje tezy, że identyfikacja jest już pewna i nie budzi wątpliwości

Przecież dokonanie badań w sposób, o jaki wnosi rodzina śp. Anny Walentynowicz, niczego prokuraturze nie ujmuje. A to jedyny sposób, by zapewnić rodzinie spokój i poczucie sprawiedliwości oraz bezpieczeństwa. To jest jedyna możliwa droga. Nie rozumiem, dlaczego prokuratura się przed tym tak broni. Biorąc pod uwagę doświadczenia z prokuraturą, uważam, że w tej sprawie śledczy i tak poszli na dość duże ustępstwa. Zezwolono rodzinie Walentynowiczów na zapoznanie się z aktami dotyczącymi 24 kobiet, które zginęły w Smoleńsku.

Piotr Walentynowicz tłumaczył portalowi wPolityce.pl, że po obejrzeniu tych akt nie znalazł opisu ciała swojej babci. Czy to oznacza, że te materiały są zupełnie niewiarygodne? Zostały sfałszowane?

Boję się myśleć, co się kryje za tą sprawą. Jestem tymi doniesieniami przerażona. Czy akta są sfałszowane? One na pewno są niewiarygodne i poświadczają nieprawdę. Mamy na to dowód w postaci choćby dokumentacji dotyczącej śp. Zbigniewa Wassermanna. Jednak część akt jest w miarę rzetelna. Sekcje i dokumentacja były wykonywane w różnym czasie i przez różne osoby. Na podstawie konsultacji z lekarzami sądowymi możemy wskazać osoby, które prowadziły sekcje rzetelnie, a także takie, które robiły to pobieżnie lub w ogóle je markowały. Sytuacja dotycząca śp. Anny Walentynowicz jest przerażająca. Jedynym wyjściem jest zgoda na niezależne badania, o jakie zabiega rodzina.

Rodzina ma prawo wiedzieć, gdzie pochowana została osoba bliska

Przecież za kilka miesięcy będziemy obchodzili czwartą rocznicę dramatu smoleńskiego. Ileż można... To jest straszne. Przypominają mi się słowa obecnego ambasadora w Hiszpanii Tomasza Arabskiego, że trumny nie będą otwierane. Problem tożsamości, identyfikacji ofiar, godnych pochówków nie będzie rozpatrywany? Być może to jest realizacja tej dyrektywy, którą słyszałam w Moskwie.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych