Niesiołowski nazywa idiotami chcących ukarania takich „chorych i starych” jak gen. Jaruzelski. Ale takich „idiotów” pełno jest w Izraelu, USA, Niemczech czy Włoszech

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. YouTube
fot. YouTube

Stefan Niesiołowski zabłysnął w Radiu Zet wielkim sercem i ogromnym potencjałem wybaczania. Nie wobec politycznych przeciwników czy tych, których na co dzień lży, lecz w stosunku do Wojciecha Jaruzelskiego. Zrobił to w odpowiednim czasie, tuż przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego. I zrobił to nie tylko w odniesieniu do Jaruzelskiego jako twórcy stanu wojennego odpowiedzialnego za jego ofiary, ale też jako szefa rządu w czasach, gdy mordowano działaczy opozycji i księży, współodpowiedzialnego za masakrę w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu, autora antysemickich czystek w armii, agenta zbrodniczej Informacji Wojskowej.

CZYTAJ WIĘCEJ: Stefan Niesiołowski broni generała Jaruzelskiego: "Jeżeli Kaczyński chce sądzić ciężko chorego człowieka to jest po prostu idiotą"

Niesiołowski oznajmił: „To robienie z Jaruzelskiego zbrodniarza, to całkowite fałszowanie historii”. Prawda wedle Niesiołowskiego jest taka, że „gen. Jaruzelski jest ciężko chorym człowiekiem i nie wydaje się, żeby jakikolwiek proces, który trwa zresztą, ale on jest chory i to jest normalna, w cywilizowanych krajach formuła, może do Kaczyńskiego to nie dociera, że jeżeli ktoś jest ciężko chory, to się go nie sądzi, tylko czeka się aż wyzdrowieje. Więc jeżeli Kaczyński chce sądzić, mówię, ciężko chorego człowieka to jest po prostu idiotą”.

Idiotami bez serca i rozumu są zatem także, wedle Niesiołowskiego, ci wszyscy, z Szymonem Wiesenthalem na czele, który działając w Żydowskim Centrum Dokumentacji przyczynili się do postawienia przed sądami ponad tysiąca niemieckich zbrodniarzy wojennych. Wielu z nich było starych i schorowanych, ale jakoś nie czekano z procesami i wyrokami do czasu, aż wyzdrowieją. Przeciwnie, wielu tych schorowanych starców przywożono do sądów karetkami, żeby sprawiedliwości stało się zadość.

Czy wedle Niesiołowskiego, idiotami bez serca i rozumu byli ci, którzy postawili przed sądem Iwana Demianiuka? Miał on 89 lat, gdy karetka zabrała go z domu w Cleveland (w USA), by przewieźć go do Monachium. Demianiuka deportowano dopiero w 2009 r., choć wniosek wpłynął już w roku 2001. Ale jego adwokaci stosowali różne sztuczki prawne, pisali kolejne wnioski, przedstawili świadectwa lekarzy, dopatrujących się u oskarżonego całej palety chorób i dolegliwości. Po ośmiu latach „gier i zbaw” z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości „ciężko schorowany starzec” stanął przed jednak sądem w Monachium.

Demianiuk został oskarżony o współudział w zamordowaniu 27,9 tys. Żydów w obozie w Sobiborze, gdzie był strażnikiem (w takiej roli służył także na Majdanku i we Flossenburgu). Demianiuk często pojawiał się na sali sądowej na szpitalnym wózku, podłączony do kroplówki. To nie przeszkodziło jednak w prowadzeniu rozpraw. W maju 2011 r. sąd skazał Demianiuka na pięć lat więzienia. Czekając na proces apelacyjny przebywał w domu opieki w Bad Feilnbach, gdzie zmarł 17 marca 2012 r. Z tego powodu wyrok pierwszej instancji się nie uprawomocnił.

Zdaniem Stefana Niesiołowskiego, idiotami działającymi wedle niecywilizowanych metod byli zapewne ci, którzy doprowadzili do aresztowania Ericha Priebkego, szefa Gestapo we włoskiej Brescii. Gdy 23 marca 1944 r. w wyniku wybuchu bomby podłożonej przez komunistyczny ruch oporu na via Rasella w Rzymie zginęło 33 niemieckich żołnierzy z oddziału SS, Hitler nakazał w odwecie rozstrzelać 330 osób. Listę zakładników, w wieku od 14 do 75 lat, sporządził sam Priebke. I to on został dowódcą komanda, które w kamieniołomach i jaskiniach w Ardeatine pod Rzymem rozstrzelało zakładników.

Po wojnie Priebke najpierw uciekł z obozu we Włoszech, a potem przy pomocy organizacji Odessa dostał się do Argentyny, gdzie spokojnie żył do 1994 r. Wtedy udzielił wywiadu amerykańskiej stacji ABC News, gdzie opowiedział o egzekucji, swoją rolę pomniejszając i twierdząc, że tylko wykonał rozkaz szefa Gestapo w Rzymie Herberta Kapplera, a pośrednio rozkaz samego Hitlera. W 1995 r. Priebke został deportowany z Argentyny i osadzony we włoskim areszcie. Przed sądem nie przyznał się do winy i w 1996 r. został uniewinniony.

Dwa lata później sąd apelacyjny skazał go jednak na 15 lat więzienia. Priebke się odwołał, ale tylko na tym stracił, bo tym razem skazano go na dożywocie. 84-letni Priebke przed sądem odgrywał przedstawienia mające dowodzić złego stanu zdrowia, więc po wyroku złagodzono mu karę zezwalając na przebywanie w ograniczonym areszcie domowym. Miał pozwolenie na chodzenie do restauracji i na zakupy. I dziwnym trafem jego stan zdrowia w tych restauracjach się poprawiał do tego stopnia, że nie wyglądał na chorego na cokolwiek. Priebke zmarł w Rzymie 11 października 2013 r. mając 100 lat.

Stefan Niesiołowski zapewne uważa za idiotów działających według „dzikich” standardów tych, którzy postawili przed sądem mordercę z Waffen SS Sierta Bruinsa. Jego proces rozpoczął się we wrześniu 2013 r. w Hagen w Niemczech. Bruins ma 92 lata i jego adwokat Klaus-Peter Kniffka twierdzi, iż starzec strasznie przeżywa proces, co demoluje jego zdrowie fizyczne i psychiczne. W sądzie Bruins pojawił się w „chodziku”, żeby podkreślić swoją niedołężność. Bruins jest obywatelem Niemiec, ale stał się nim dopiero po wojnie, bowiem urodził się Holendrem. I jako Holender służył ochotniczo w Waffen SS. W 1949 r. w Holandii skazano go zaocznie na karę śmierci za zabicie uczestnika ruchu oporu. Potem ten wyrok zamieniono na dożywocie.

Bruins uciekł po wojnie do Niemiec i na podstawie prawa przyjętego jeszcze za czasów Hitlera uzyskał niemieckie obywatelstwo. I nie był wydawany do Holandii mimo wniosków o ekstradycję. Postawienie Bruinsa przed sądem było możliwe wskutek działań niemieckich prokuratorów federalnych, którzy postanowili oskarżać nawet tych zbrodniarzy, którym nie sposób przypisać konkretnych czynów. Dotyczy to m.in. około 40 dawnych strażników z Auschwitz. Przed sądami stawiani są oni mimo podeszłego wieku i zasłaniania się licznymi chorobami.

Idiotami nazwałby zapewne poseł, profesor Niesiołowski tych, którzy „ciągną” przed sąd 90-letniego zbrodniarza wojennego Alfreda Storka. Mieszka on w Niemczech i skarży się na liczne dolegliwości, przez co dotychczas odmawiał uczestnictwa w procesie. Wytoczył go Storkowi włoski sąd wojskowy, który podjął sprawę wymordowania przez Niemców we wrześniu 1943 r. 3-4 tys. włoskich żołnierzy na terenie okupowanej greckiej wyspy Kefalonia. Niemcy i Włosi byli sojusznikami, co się zmieniło właśnie we wrześniu 1943 r. gdy Włochy podpisały zawieszenie broni z aliantami. Włosi nie dali się Niemcom rozbroić, więc ci ich wymordowali. Jednym z morderców był właśnie Alfred Stork. I włoscy prokuratorzy nie zamierzają brać pod uwagę wykrętów Storka, że starość i choroby uniemożliwiają mu stawienie się przed sądem.

Tylko Stefan Niesiołowski ma wielkie serce i uważa za idiotyzm oraz działanie niezgodne z cywilizowanymi standardami stawianie przed sądem oraz wydawanie wyroków na ludzi mających krew na rękach, z gen. Jaruzelskim na czele. Bo przecież są tacy biedni, starzy i schorowani.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych