Szokujące doniesienia rodziny Walentynowiczów. Do dziś bliscy nie wiedzą, co stało się z ciałem śp. Anny Walentynowicz

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Na środowym posiedzeniu zespołu smoleńskiego rodzina śp. Anny Walentynowicz przedstawiła kolejne wątpliwości związane z identyfikacją i ponownym pochówkiem legendarnej działaczki "Solidarności". Sprawa zszokowała członków i gości zespołu smoleńskiego.

Rozpoczynając posiedzenie przewodniczący Antoni Macierewicz wskazał, że Piotr Walentynowicz zreferuje akta, z jakimi zapoznał się niedawno w prokuraturze. Dodał, że przez lata rodzina zmaga się z niepewnością, dotyczącą pochówku i identyfikacji ciała Anny Walentynowicz.

To była droga przez mękę, żeby ustalić dokumentację dotyczącą jego babci oraz identyfikacji. Działania były związane z zasadniczymi wątpliwościami, co do miejsca pochówku Anny Walentynowicz. One po dzień dzisiejszy są przez rodzinę Walentynowiczów wciąż podnoszone. To jest sprawa niebywała, nie mająca precedensu w historii

- mówił poseł Macierewicz.

Wskazał następnie na rolę Anny Walentynowicz w historii Polski, przyznając, że być może to właśnie dlatego do dziś nie można ustalić, co dzieje się z ciałem polskiej bohaterki. Macierewicz zaznaczył, że "rzeczą pierwszorzędną jest ustalenie faktów".

Piotr Walentynowicz rozpoczynają swoje wystąpienie przypomniał o wątpliwościach rodziny, które doprowadziły do ekshumacji. Wskazał, że rodzina zdecydowanie stwierdziła, że materiały medyczne przysłane z Rosji nie mówiły o Annie Walentynowicz.

Dlatego konieczna była ekshumacja. Po niej oczekiwaliśmy, że natychmiast zostaną nam pokazane materiały Teresy Walewskiej-Fijałkowskiej. Jeśli ciała zostały zamienione sądziliśmy, że dokumentacja tej ofiary będzie odpowiadała naszej babci. Okazało się, że te materiały również nie odnoszą się do mojej babci. Wtedy wnosiliśmy o udostępnienie innych materiałów, które dotyczą kobiet

- tłumaczył Walentynowicz.

Dodał, że prokuratura zgodziła się, by rodzina Walentynowiczów zapoznała się ze wszystkimi materiałami sądowo-medycznymi, dotyczących kobiet, które zginęły w Smoleńsku.

Żaden z opisów nie odpowiada opisowi ciała mojej babci. Jest prawidłowa liczba tomów i opisów ciał, ale opisu mojej babci nie ma. Dwa ciała zostały opisane jako normalne, jedynie na podstawie nikłych szczątków

- ujawnił wnuk Anny Walentynowicz.

Mówiąc o reakcji prokuratury na stanowisko rodziny wskazał, że prokurator Jarosław Sej mówił, że obecna sytuacja ma jedynie dwa wytłumaczenia:

Mówił, że skoro nie znaleźliśmy opisu ciała babci, to albo sfałszowano badania genetyczne, albo tata widział co innego niż widział. Jednak jeśli tak, to nie tylko tata się pomylił, ale również inne osoby, które rozpoznały babcię. (...) Prokuraturze bardzo nie spodobał się pomysł, żeby ponowne badana genetyczne przeprowadzono poza instytucjami kontrolowanymi przez prokuraturę.

Dodał, że w czasie przeglądania dokumentacji rosyjskiej rodzina trafiła na opis ciała, jakie pochowane zostało w Gdańsku, jako Anna Walentynowicz, już po ekshumacji.

Przeglądając dokumentację rosyjską, znaleźliśmy opisy odpowiadające temu, co widzieliśmy przy ekshumacji ciała, które pochowano w Gdańsku. Z jedną różnicą - w aktach rosyjskich był opis głowy - wraz ze zdjęciem. W czasie sekcji po ekshumacji nie było głowy. Jednak tak czy inaczej to nie jest moja babcia. Świadczą o tym również zdjęcia głowy ciała

- wyjaśnia.

Piotr Walentynowicz wskazał, że są materiały pobrane w czasie ekshumacji, są zdjęcia wykonane podczas niej, więc można to porównać z materiałami i badaniami, jakimi dysponuje rodzina.

Po tej wypowiedzi głos zabrał pełnomocnik rodziny, mec. Stefan Hambura.

Sądzę, że nadszedł bardzo ważny moment, znajdujemy się na rozdrożu. Są akta, ale nie ma akt śp. Anny Walentynowicz. Pytam prokuratora generalnego, jak śp. Anna Walentynowicz mogła zostać pochowana, jeśli nie było akt? (...) Sądzę, że trzeba będzie wnioskować o ponowną ekshumację w Gdańsku. Nadszedł czas, by prokurator generalny odebrał śledztwo prokuraturze wojskowej i przekazał do innej jednostki

- tłumaczył pełnomocnik.

Po wypowiedzi Piotra Walentynowicza i mec. Stefana Hambury na posiedzeniu zapadła cisza. Następnie kilka pytań gościom zadał przewodniczący Macierewicz.

Pytał m.in. czy rodzina ma pewność, że widziała wszystkie akta dotyczące kobiet, które zginęły w Smoleńsku.

Tak, udostępniono nam akta 24 osób, a tyle kobiet zginęło. Został sporządzony protokół przekazania tych akt. (...) W tych materiałach nie ma akt dotyczących mojej babci i to zostało zapisane w protokole

- wyjaśniał Walentynowicz, dodał, że swoją pewność argumentuje opisem ciał oraz wnioskami ze zdjęć.

Po tej wypowiedzi w sposób emocjonalny głos zabrał Andrzej Melak. Sformułował opinię, że być może inaczej trzeba spojrzeć na to, dlaczego nie można było otwierać trumien. Zastanawiał się, czy ciało Anny Walentynowicz mogło nie wrócić do Polski.

Ostatnim bezspornym miejscem pobytu ciała Anny Walentynowicz jest prosektorium w Moskwie

- tłumaczył poseł Macierewicz.

Odpowiadając na kolejne pytanie Piotr Walentynowicz wskazał, że śledczy zachowują się dziwnie, nie godząc się na wykonanie niezależnych badań.

Dziwi mnie, że prokuratura wojskowa nie zgodziła się na to, by przeprowadzić kolejne badania genetyczne poza kontrolą śledczych. To dla mnie przyznanie się do winy. (...) Jesteśmy gotowi na wszystko, nie zostawimy tej sprawy

- tłumaczył.

Dodał, że w jego ocenie prokuratura musi być świadoma, że w materiałach nie ma akt dotyczących Anny Walentynowicz.

Gdyby było inaczej, nie dopuszczono by nas do dokumentacji wszystkich kobiet, które zginęły w Smoleńsku

- tłumaczył Walentynowicz.

Po jego słowach głos zabrał znów Andrzej Melak. Przypomniał, że od lat ma wątpliwości dotyczące identyfikacji ciała swojego brata, ale wciąż czeka na decyzje dotyczącą ekshumacji.

Najwyższy czas, by prokuratura z urzędu dokonała ekshumacji wszystkich ciał ofiar. Jednak oni się boją, boją się co tam można znaleźć, do czego można by dojść

- wyjaśniał Melak.

W czasie dyskusji Piotr Walentynowicz wskazał, że nie ufa prokuraturze, więc nie są dla niego wiarygodne dodatkowe badania, jakie można zlecić w tej sprawie śledczym.

Nie dziwię się, że Piotr Walentynowicz nie ma zaufania do prokuratury. To, co śledczy robili, nie napawa optymizmem. Czas na to, by Seremet podjął męską decyzję. Czas, by pomóc rodzinie Anny Walentynowicz i nie tylko jej. Tak nie może być, czas na decyzję prokuratora generalnego, by przekazać sprawę prokuraturze powszechnej

- mówił następnie mec. Stefan Hambura.

Na koniec Piotr Walentynowicz wskazał, że "żeby wyjaśnić gdzie jest babcia to powinno się ekshumować wszystkie ciała".

Antoni Macierewicz wskazał kończąc posiedzenie, że prokuratura powinna poinformować Sejm o tym, co znajduje się w materiałach śledztwa smoleńskiego i jak wyglądają materiały dotyczące kobiet, które zginęły.

Sejm ma prawo wiedzieć, gdzie jest dokumentacja dotycząca Anny Walentynowicz oraz gdzie jest Anna Walentynowicz

- zakończył Antoni Macierewicz.

saż

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych