O co tak naprawdę chodzi RAŚ, czyli "Śląsk nie jest Polski". "Wyśmiewa się określenia >>ziemie piastowskie<< czy >>polskość Pomorza<<. NASZA ANALIZA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wyrok Sądu Najwyższego w sprawie rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej rozbrzmiał dosyć szerokim echem w kraju, ciesząc zatroskanych losem naszej ojczyzny, lecz paradoksalnie uradowani są również ci, którzy przegrali. Mają powody do radości, bo oto udało się dokonać rzeczy, która jeszcze kilkanaście lat temu byłaby nie do pomyślenia – wprowadzenie zamętu na tle narodowościowym w Polsce. Dla bacznego obserwatora poczynań takich organizacji jak Ruch Autonomii Śląska i jej satelickich przybudówek sprawa jest dosyć prosta, pod pozorem przywrócenia przedwojennej autonomii na Śląsku ( może bardziej powinno być – na Górnym Śląsku ) decentralizacji, dokonuje się proces siania fermentu, którego kluczowe znaczenie ma kwestionowanie polskości Śląska.

Jednak zadajmy sobie pytanie czy tylko o Śląsk chodzi? Polska po 1945 roku okrojona na wschodzie, otrzymała ziemie zachodnie wyznaczone linią graniczną na Odrze i Nysie Łużyckiej. Komuniści całkowicie uzależnieni od Moskwy, pacyfikując społeczeństwo terrorem, starali się jednocześnie zagospodarować owe ziemie, nadając im nazwę Ziem Odzyskanych. Żadna istniejąca wówczas siła polityczna nie kwestionowała potrzeby polonizacji ziem odzyskanych, poszukiwano piastowskich korzeni Wrocławia, Szczecina, doszukiwano się, -zresztą zgodnie z prawdą historyczną - śladów gospodarowania na zachód od Wrocławia królów polskich zwłaszcza Bolesława Chrobrego. Komuniści wykorzystywali obecność polskich granic na Odrze i Nysie Łużyckiej propagandowo kreując siebie jako jedynego gwaranta zachodnich granic Polski. Reżim komunistyczny przy tej okazji bezbłędnie wykorzystał sposobność do wykreowania się jako obrońcy polskich interesów.Przy tym starano się za wszelką cenę zatrzeć germańskie ślady na Pomorzu, Dolnym i Górnym Śląsku. Zwłaszcza na tym ostatnim, pielęgnowano etos powstań śląskich, jako dowodu na polskość Śląska i Ślązaków. Dziś już niewielu pamięta, jak zdewastowane ziemie otrzymała Polska po 1945 roku, jak potężnych nakładów wymagała choćby odbudowa zniszczonego Wrocławia, Gdańska, czy Szczecina.

Władze komunistyczne co jakiś czas jako straszaka wykorzystywały środowiska tzw. wypędzonych i fakt, iż władze Republiki Federalnej Niemiec, nie bardzo kwapiły się do uznania granicy na Odrze i Nysie. „Rewanżyści z Bonn”, mieli nigdy nie pogodzić się z utratą sporego terytorium i co rusz szukać okazji do jego odzyskania, bądź też wykazania niemieckości ziem przyznanych Polsce po 1945 roku. Inna sprawa, iż wiele dowodów wskazywać mogło, iż Niemcom faktycznie trudno bylo przeboleć utratę Szczecina czy Wrocławia. W Niemieckich podręcznikach całe dziesięciolecia „ziemie utracone” określano jako „tymczasowo pod polską administracją” zgodnie zresztą z oficjalną w RFN wykładnią ziemie te miały być polskie de iure lecz nie de facto, co miało wskazywać na tymczasowość sytuacji. Pomijając zawieranie traktatów granicznych w czasach PRL, ostatecznie zjednoczone Niemcy uznały granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej w 1990 roku. Wydawać by się mogło, iż nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie już kwestionował powojennego porządku.

Oczywiście z punktu widzenia prawa międzynarodowego niemożliwe jest kwestionowanie granic i domagania się jakichkolwiek „korekt”. A jednak od kilku lat możemy zaobserwować swoistą ofensywę teorii legitymizmu historycznego, udowadniania, iż „Śląsk nie jest Polski”, apologeci takiego myślenia będą argumentować, iż Śląsk pozostający od 600 lat poza granicami Polski nie może być polski. Dla bezpieczeństwa używają określenia „wielokulturowości” z kolei zastosowanie terminu „polski Śląsk” budzi u nich nieskrywaną wściekłość. Według wodza „prawdziwych Ślązaków” Jerzego Gorzelika „Śląsk jest tak polski jak Tybet chiński”, nie od rzeczy jest dodać, iż w krzewieniu tego poglądu pomaga mu zastęp wiernych propagandystów oraz miejscowa prasa. Jednak spojrzawszy na działalność krzewicieli „wielokulturowości” powinniśmy zastanowić się o co tak naprawdę chodzi? Czy o przywrócenie przedwojennej autonomii? Propagowanie kultury śląskiej? Przywrócenie autonomii jest czystą mrzonką, którą karmi się „masy”, z kolei nikt nikomu nie zabrania pracować na rzecz kultury Śląska. Skąd więc ta zaciekłość w zwalczaniu wszelkich przejawów polskości Śląska ? Może wcale nie chodzi o autonomię, odrębności i tym podobne frazesy. Może po prostu chce się nam udowodnić, iż ziemie przyznane Polsce po 1945 roku znajdują się co prawda w granicach Polski, jak przyznaje łaskawie Ruch Autonomii Śląska, ale polskie nie są jak „Tybet nie jest chiński”. Mało tego Polska po wojnie miała jedynie wykorzystać w sposób rabunkowy przemysł Śląska, doprowadzić go do ruiny nie dając nic w zamian. Paradoksalnie wtóruje temu wiele środowisk politycznych i naukowych, doprowadzając do sytuacji gdy polskość spycha się na margines czego przykładem są losy pomnika „Byliśmy – Jesteśmy – Będziemy” - stojący do niedawna w centrum Koszalina, obecnie przeniesiony z centrum na obrzeża. „Nie chcemy odrywać Śląska od Polski” głosi RAŚ, oczywiście to prawda, niby dlaczego mieliby tego żądać ? Rzecz idzie o coś więcej, wprowadzenie do oficjalnego obiegu swoistego legitymizmu historycznego, poprzez który udowodni się Polsce i Polakom, iż ziemie na zachód od przedwojennej granicy Rzeczpospolitej są polskie de iure a nawet de facto, ale nie należą do Polski mentalnie, jak również historycznie nie są polskie, więc jakie? Wielokulturowe ? A może niemieckie ?

Podkopanie polskiego dorobku rozwoju ziem zachodnich, ponad 1/3 terytorium Polski, zdaje się przebiegać bez większych zakłóceń. Śląsk jest dziś przez niektórych naukowców swobodnie nazywany „regionem pogranicza”, choć od 1945 roku przestał nim być. Polska po 1989 roku przestała legitymizować swoją obecność na Ziemiach Odzyskanych ,wyśmiewa się określenia „ziemie piastowskie” czy „polskość Pomorza”. Tymczasem Niemieckie Forum Kultury Europy Wschodniej z siedzibą w Poczdamie istniejące od 2000 roku, finansowane przez rząd niemiecki zajmujące się obszarami w Europie Środkowej i Wschodniej, na których przeszłości mieszkali Niemcy, przyznało niedawno nagrodę im. Georga Dehio prof. Ewie Chojeckiej, którą otrzymują badacze Europy Wschodniej z terenów związanych w przeszłości z kulturą niemiecką. Profesor Ewa Chojecka promotorka Jerzego Gorzelika, do niedawna przewodnicząca Rady Naukowej Muzeum Śląskiego, krzewicielka „wielokulturowości” Śląska, oraz jego nowej historii w której to źli Polacy przez powstania podzielili Śląsk.

Co dalej z „Ziemiami Odzyskanymi” ? Czy będą „tylko” znajdować się w granicach Polski, a nie będzie można nazywać ich polskimi ? Gdzie pomieści się wyrugowana stamtąd polskość, dorobek i praca Polaków od zakończenia wojny - niczym przeniesiony w Koszalinie pomnik wyrzucony z centrum – stał się powodem do wstydu?

 

 

------------------------------------------------------------------------------------

------------------------------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl książka:"Śląsk"

Śląsk

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych