Polskie władze nie widzą powodu, aby bojkotować otwarcie igrzysk zimowych w Rosji. Nie jedzie tam prezydent RFN w sprzeciwie wobec polityki Kremla

Donald Tusk nie jedzie – wzorem prezydenta Niemiec – na inaugurację zimowej olimpiady w Rosji. Joachim Gauck jednak nie jedzie z powodu bojkotu „carskich igrzysk” Władimira Putina, jak inaugurację nazwały niektóre niemieckie gazety, zaś Tusk nie jedzie, bo nie ma tego w planach. Na inaugurację wybiera się jednak prezydent Komorowski.

Joachim Gauck zapowiedział w ubiegłym tygodniu, że z powodu łamania praw człowieka przez władze na Kremlu nie pojedzie w lutym przyszłego roku do Soczi na otwarcie zimowych igrzysk.

Prezydent myśli inaczej niż zwykli politycy. Nie pyta, jaki skutek będą miały jego działania, lecz zwraca się o radę do swego sumienia. Czy chcę uczestniczyć w inscenizacji, której celem jest wzmocnienie niedemokratycznego reżimu i postawienie go na piedestale?

– pochwalił decyzję Gaucka „Süddeutsche Zeitung”.

Tym razem polskie władze nie będą naśladowały polityka z Niemiec.

My nie planujemy bojkotowania olimpiady. Mam nadzieję, że nic takiego się nie zdarzy co by kazało nam podejmować nam takie drastyczne decyzje. Mówię o politykach, bo co do sportowców, to nie jest decyzja rządu. Nie sądzę, żeby tego typu okoliczności miały miejsce. Mam wielką nadzieję, że nic wielkiego nie zdarzy się w ciągu tych kilku tygodni, co by spowodowało konieczność podjęcia drastycznych decyzji

- powiedział premier Tusk podczas konferencji prasowej.

Zresztą ja i tak nie wybierałem się na inaugurację igrzysk olimpijskich. Niewykluczone, że prezydent będzie obecny

- dodał Tusk, który także nie wybiera się na pogrzeb Nelsona Mandeli.

Minister Sikorski będzie reprezentował polskie władze. Tradycyjnie w takich rolach występuje prezydent, ale zbieg okoliczności spowodował, że jest w trakcie ważnej wizyty w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

- wyjaśnił premier.

Slaw/ PAP