Po wiekopomnym sukcesie w głosowaniu w Sejmie w sprawie OFE premier D.Tusk nazwał całą opozycję klasycznymi trutniami i obwieścił narodowi, że jak trzeba coś zrobić to Platforma zostaje sama na placu boju. Dodajmy, zwłaszcza gdy trzeba zrobić coś złego, wymierzonego w Polaków np. podnieść podatki, wiek emerytalny do 67 lat, zadłużyć kraj za granicą po uszy, obniżyć emerytury i płace w sferze budżetowej, wyprzedać resztki majątku narodowego, przymknąć oko na przetargi informatyczne, na opcje walutowe dla przedsiębiorstw, a nawet na wyrzucenie z lektur szkolnych Pana Tadeusza.
Żarłoczny rządowy owad - Super Truteń z Sopotu - jak widać nie ma łatwego życia. W końcu truteń to: pasożyt, miglanc, wałkoń, leń patentowany, leser, darmozjad, obibok, nierób, próżniak. Życie więc takiego trutnia nie jest łatwe, zwłaszcza gdy musi haratnąć w gałę, poukładać klocki z dziećmi w Płocku, pobujać się i pośpiewać na Barbórce, przelecieć się nad autostradą, udać się do Peru, a potem jeszcze na narty w Dolomity. I choć, ciężka praca dla dobra wspólnego trutniowi jest wielce mu obca, to poważniejszy wysiłek strasznie go męczy i nudzi, ale ciągle wymaga szacunku i uznania od narodu i zwykłych ludzi, choć na niego nigdy nie zasłużył i więcej niż zbudował spartaczył i zburzył.
Ów samiec pszczoły miodnej, nieprodukujący publicznego miodu, człek z gruntu leniwy, żyjący na koszt pszczelej rodziny, wybitny członek klasy próżniaczej to dziś definicja współczesnego, politycznego trutnia. Gucio nic nie mogę, zawsze był mocny w gębie, niektórzy pamiętają jeszcze gdy 19 października 2007r. obiecywał nam: przyspieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy, radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty, zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej, zlikwidujemy NFZ, uprościmy podatki, sprawimy, że Polacy powrócą z emigracji, podniesiemy poziom edukacji i co najważniejsze podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją, bo Polska zasługuje na cud gospodarczy.
Polacy po 7-miu latach rządów Super-Trutnia-Burczymuchy z Sopotu, doskonale już wiedzą, że cały ten platformiano-pslowski ul jest już doszczętnie zarażony warrozą i trzeba go jak najszybciej odymić i wypalić, bo z tego ula miodu już dla Polaków nie będzie. Nawet ocalałe jeszcze trutnie zaczynają być totalnie wygłodzone, a pszczółki - robotnice padają z wysiłku. I choć ciągle jeszcze słyszymy, że większego nie ma Zucha niż jest Donek - Burczymucha, bo on nikogo się nie boi i choćby smoleński niedźwiedź to on dostoi. Dla niego te opozycyjne hieny i pisowskie lamparty to są czyste żarty. I tak przez dzień cały ten nasz skrzydlaty Zuch z Sopotu trąbi swe pochwały. Komu zechce to da radę, bo zaraz do Angeli na naradę jadę. Polskie pszczółki - robotnice najwyraźniej dość już mają tego propagandowego wosku w uszach i prawdziwych trutni z ula wywalają. I pomimo zaklęć i kolejnych bajek, przestają też wierzyć, że z naszego Donka to jest kawał Zucha, że to raczej Truteń - Burczymucha.
W dość swobodnej interpretacji bajki J.Brzechwy Stefek Burczymucha.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/172865-janusz-szewczak-super-truten-czyli-burczymucha-z-sopotu-samiec-pszczoly-miodnej-nieprodukujacy-publicznego-miodu-czlek-z-gruntu-leniwy-zyjacy-na-koszt-pszczelej-rodziny