Cenckiewicz o "Człowieku z teczki", biografii Lecha Wałęsy: „Napisałem wszystko to, czego boją się napisać inni”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
wPolityce.pl/Fakt
wPolityce.pl/Fakt

Sławomir Cenckiewicz, autor najnowszej książki biograficznej poświęconej Lechowi Wałęsie, w wywiadzie udzielonym „Super Expressowi” kreśli sylwetkę byłego prezydenta, charakteryzując go jako człowieka sterowanego przez funkcjonariuszy reżimu komunistycznego, uciekającego od odpowiedzialności oportunistę.

O swojej najnowszej publikacji mówi:

To książka nowatorska, całościowo ukazująca biografię Wałęsy od urodzin w 1943 r. aż do teraz. Innymi słowy to wypełnienie białej plamy kulawej polskiej historiografii, której marność wyznaczają białe plamy, autocenzura i naciski polityków.

Pytany, czy jego krytyczny stosunek do byłego prezydenta nie jest wynikiem zawiedzonej miłości, odpowiada:

Nigdy nie byłem nim zafascynowany, a tym bardziej zakochany. Nigdy na niego nie głosowałem ani nie popierałem. (…) W dorosłość wchodziłem w 1989 r., odrzucając jego fikcyjny i fałszywy mit. Np. sposób, w jaki zakończył strajk w sierpniu 1988 r. i dał się złapać na wędkę Kiszczaka, a później obalił rząd Olszewskiego w 1992 r. Dziś to jeszcze lepiej rozumiem…

Na zarzuty o nieumieszczenie w książce niczego, co mogłoby ukazywać Wałęsę w pozytywnym świetle, autor „Człowieka z teczki” odpowiada:

Ja takich elementów nie znajduję – nie ma co tego kryć. Sfałszowany życiorys, ciągłe ucieczki od odpowiedzialności i zdrady – bliskich, kolegów, Sprawy… a na końcu złoty cielec III RP, w który każe się nam wierzyć, nie analizując jego biografii. Pisząc tę książkę, pomyślałem przez chwilę, że w biografii Wałęsy zgadza się chyba tylko data jego urodzin. Strukturalne kłamstwo przygniata prawdę o tym człowieku, a pośrednio o systemie III RP.

Cenckiewicz uważa, że popularność Lecha Wałęsy nie była wynikiem jego charyzmy, ale głodu przywództwa, jaki odczuwał naród zniewolony przez rezim komunistyczny:

Ruchy społeczne mają swój szyld i liderów. Ale Sierpień’80 i „Solidarność” dokonały się pomimo Wałęsy, którego którego przywództwo nazywam „przywództwem zdradzonym”, bo Wałęsa był faktycznie z tymi, którzy ten ruch chcieli najpierw przeformułować w kierunku niegroźnym dla komunistów, a  później zlikwidować.

Zdaniem historyka, Wałęsa uwierzył w swoje przywództwo, podczas gdy w rzeczywistości był on człowiekiem zależnym od funkcjonariuszy reżimu.

Wydawało mu się, że jest ważny, że jest dla nich partnerem, ale się mocno mylił,  że aż napisał słynny list „kaprala” do „generała” jesienią 1982 r., w którym płaszczył się przed Jaruzelskim, tracąc wiarę w „Solidarność”. Zgroza

- podsumowuje historyk.

 

CZYTAK TAKŻE: Prawda czasu kontra prawda ekranu, czyli dlaczego kupuję wersję życiorysu Wałęsy autorstwa Cenckiewicza, a nie Wajdy

„Super Express”/aż

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych