Zezowata cenzura genderystów. Dlaczego swoje poglądy mogą propagować tylko osoby o światopoglądzie prof. Kraskowskiej i prof. Podemskiego, a odmawia się tego prawa ks. prof. Bortkiewiczowi ?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.AKO Poznań
fot.AKO Poznań

Czy na temat ideologii gender można mieć inne zdanie niż jej wyznawcy? Wygląda na to, że nie. Wykład ks. prof. Pawła Bortkiewicza pod tytułem „Gender – dewastacja człowieka i rodziny” zostaje oprotestowany przez prof. Krzysztofa Podemskiego oraz innych wykładowców w większości związanych z Gender Studies UAM: „pozwalamy sobie wyrazić poważne zaniepokojenie faktem, że tego rodzaju tendencyjne, ideologiczne i propagandowe wystąpienie może zaistnieć w przestrzeni, która z istoty swojej winna służyć wiedzy, prawdzie i równouprawnieniu”.

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz został zaproszony przez Korporację Akademicką Lechia do wygłoszenia wykładu na temat gender. Ma się on odbyć w najbliższy czwartek (5 grudnia) o godz. 19:15 w budynku Uniwersytetu Ekonomicznego. Jak możemy przeczytać na profilu facebookowym księdza profesora we wpisie z 30 listopada, władze uczelni pod naciskiem „feminoterrorystek” zmieniły formę tytułu na pytającą „Czy gender to dewastacja człowieka i rodziny?”. W tej sytuacji ksiądz Bortkiewicz zaczął się zastanawiać, czy w ogóle ten wykład wygłosić:



Mam problem, czy ulec genderbandzie i mówić to, co powiedziałbym, pod zmienionym tytułem, czy stwierdzić, że genderbanda zmieniła tytuł wykładu profesora uniwersytetu (usiłuje to uczynić)? Mam ochotę wykład odwołać, a sprawę nagłośnić (także poza facebookiem).



Jednak 2 grudnia poinformował, że po rozmowie z prorektorem Uniwersytetu Ekonomicznego zgodził się na modyfikację tytułu i wykład wygłosi.

3 grudnia na internetowej stronie poznańskiej „Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł Natalii Mazur opisujący sprawę. Co prawda autorka nie przedstawiła aktualnej informacji, że jednak tytuł został zmodyfikowany i dokonała generalizacji, że środowisko naukowe protestuje przeciwko organizacji wykładu w murach uczelni (w rzeczywistości 13 osób podpisało się bezpośrednio w treści protestu), ale za to przedstawiła kilka interesujących wypowiedzi.

Prof. Roman Kubicki, dyrektor Instytutu Filozofii UAM, zapewnił o swojej prawomyślności (gdy usłyszał tytuł wykładu to podskoczyło mu ciśnienie) i podkreślił, że Centrum Etyki UAM, którego ks. prof. Paweł Bortkiewicz jest dyrektorem, nie jest formalnie związane z kierowanym przez niego Instytutem. Z kolei prof. Marian Gorynia, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego, wykazał się większym wyczuciem pluralizmu, gdyż stwierdził:



Uniwersytet musi być areną dla rozmaitych poglądów.


Zachowawczo dodał jednak:



Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że jestem jak najdalszy od utożsamiania się ze wszystkim, co jest głoszone w wynajmowanych przez uniwersytet salach. A o gender nie mam wiedzy.



Mimo, że w tytule wykładu nie ma słowa o gender studies, tylko o gender, to jednak wykładowcy związani z tymi „studiami” poczuli się dotknięci. W oświadczeniu zamieszczonym w Internecie przez dr. Macieja Dudę możemy przeczytać:


Tytuł zapowiadanej prelekcji zawiera twierdzenia nieprawdziwe, krzywdzące i niebezpieczne. Nieprawdziwe – gdyż kategoria płci kulturowej (gender) należy do podstawowego instrumentarium współczesnej humanistyki i nauk społecznych, nie może więc być traktowana na równi z narzędziami indoktrynacji, a tym bardziej nie można badaczom, którzy się nią posługują, przypisywać sprawstwa patologii rodzinnych. […]I wreszcie są to twierdzenia niebezpieczne – gdyż formułowane językiem wytwarzającym atmosferę zbiorowej nienawiści. Pod tym względem szerząca się od niedawna w Polsce antygenderowa propaganda nawiązuje do epizodów zorganizowanej nagonki na wyimaginowanego wroga, jakie pamiętamy z przeszłości.



Zaskakujące jak wiele z tych kilku słów tytułu wyczytali genderowcy – że ks. prof. Paweł Bortkiewicz przypisuje wykładowcom genderu sprawstwo patologii rodzinnych i że chce wywołać atmosferę zbiorowej nienawiści. Użyciem słowa „dewastacja”? Uderz w stół a nożyce się odezwą.

W artykule „Gazety Wyborczej” prof. Ewa Kraskowska, dyrektor Centrum Badania Płci Kulturowej i Tożsamości UAM i inicjatorka Gender Studies na UAM, wyczytuje z tytułu wykładu ks. prof. Bortkiewicza jeszcze więcej:



Badamy, co to znaczy być kobietą, co to znaczy być mężczyzną w danej grupie społecznej, co to znaczy być starą kobietą, dziewczynką, ubogim mężczyzną. Tymczasem zarzuca nam się, że seksualizujemy niemowlęta i wywołujemy pedofilię w Kościele. Propaganda antygenderowa dociera do szerszego grona, niż my jesteśmy w stanie, i jest bardzo skuteczna. Potrafi zasiać wątpliwości nawet w krytycznych umysłach.


Czy ks. Bortkiewicz oskarża genderystów o wywoływanie pedofilii w Kościele? Skąd takie twierdzenia prof. Kraskowskiej?

W proteście zamieszczonym w Internecie, pod którym podpisało się do tej pory około 480 osób, możemy również przeczytać:


[Tytuł zawiera twierdzenia] Krzywdzące – gdyż studia genderowe, podobnie jak inne nurty badawcze w obrębie wspomnianych dziedzin, służą poznaniu kulturowych uwarunkowań życia jednostkowego oraz zbiorowego i jeśli uzyskana w ten sposób wiedza wpływa na przemiany w ludzkim uniwersum (jak choćby usuwanie przyczyn i przejawów dyskryminacji), to przecież taki jest właśnie cel naukowych badań nad społeczeństwem.



Gładkie uzasadnienie dla działalności polityczno-ideologicznej genderystów, za jaką można uznać „gender mainstreaming”, naukę pisania wniosków o dofinansowywanie antydyskryminacyjnych projektów oraz zmianę programów nauczania na wzór „Równościowego przedszkola”. Nie wiem, czy wszyscy studiujący socjologię robią to z pobudek ideologicznych (chcą zmieniać społeczeństwo), czy też po prostu interesuje ich struktura społeczna i mechanizmy w niej funkcjonujące. Najwidoczniej na gender studies zapisują się głównie ci, którzy chcą świat zmieniać, a nie go badać. 

Interesująca jest wypowiedź prof. Podemskiego zamieszczona w artykule „Gazety Wyborczej”:



Mamy wolność słowa i każdy ma prawo głosić swoje poglądy, może nawet wygadywać bzdury i przeklinać. Niech jednak nie robi tego pod szyldem nauki, w budynku uczelni.


Dlaczego jednak swoje poglądy mogą propagować tylko osoby o światopoglądzie prof. Kraskowskiej i prof. Podemskiego, a odmawia się tego prawa ks. prof. Bortkiewiczowi - tego prof. Podemski już nie wyjaśnia. (sic!)

Może podsumowaniem warto uczynić słowa Adama Wizy, prezesa korporacji Lechia, które przytoczyła „Gazeta Wyborcza”:



Uniwersytet jest jednym z najbardziej odpowiednich współczesnych areopagów do wolnej wymiany poglądów i myśli, wspólnego dochodzenia do prawdy, a także do analizy i krytyki tychże poglądów. Żadna ze stron dyskursu, zwłaszcza jeśli uważa swoje ustalenia za naukowe, nie może zabraniać dyskusji nad nimi oraz unikać poddawania ich pod ocenę.


Otóż to.

 

Jan Sulanowski

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych