Bardzo niesmacznie kojarzące każdemu uczciwemu Polakowi nazwisko Bauman, jakoś nie bardzo chce zniknąć z naszej przestrzeni publicznej. Wydaje się, iż im więcej „brudnej”, totalitarnej przeszłości tego człowieka udaje się wyciągnąć na światło dzienne, tym bardziej nienawidzący wszelkiej uczciwości oraz generalnie uczulony na wszystko co polskie czy patriotyczne salon, a także trefnisie z PO i okolic zdają się wzmagać jego promocję.
Jest to nie tylko bardzo smutne, ale też niepokojące, gdyż pokazuje, że mamy do czynienia już nie tyle z jakąś opcją polityczną, której program jest tak fatalnie skonstruowany, iż stoi w sprzeczności z realnym interesem Polski, ale ze swoistą grupą dywersantów, którzy w imię chorych eksperymentów społeczno-politycznych, osadzonych w postmarksistowskich mrzonkach o nowym świecie, zupełnie świadomie oraz z niebywałym zacięciem dążą do rozkładu społeczno-kulturowego Polaków, a w konsekwencji do rozmontowania organizmu państwowego i jego ostatecznej destrukcji.
Problem ten jest stary jak cała IIIRP. Oczywiście wspomniana wyżej, konsekwentna destrukcja zaczęła się znacznie wcześniej, albowiem najpierw lewicowcy spod znaku swastyki próbowali ziścić swoje chore marzenia o „wielkiej rasie panów”, a później lewaccy internacjonaliści spod sierpa i młota w imię budowy marksistowsko-leninowskiego raju ateistów bardzo skutecznie, niestety, dokończyli dzieła mordowania pamięci narodowej konstytuującej formę jedności Polaków. Tyle, że w dużym uproszczeniu możemy jednak uznać, iż w obu tych przypadkach nasze możliwości zmiany sytuacji były bardzo mocno ograniczone przez warunki obiektywne (zewnętrzne), na które wpływu nie mieliśmy wcale, bądź był on niewielki i często musiał ograniczać się raczej do czynów tyleż heroicznych, co niedających szans na sukces (nie znaczy to, że niekoniecznych). Jednak III RP przynosi zupełnie inną sytuację.
To przyjęcie drogi ukierunkowanej na destrukcję ducha narodowego, także po przez narzucenie co najmniej wątpliwych autorytetów oraz wykrzywienie historii przez jej zakłamanie i wybiórczość przekazu, jest tu konsekwencją własnego wyboru. Miały na niego wpływ naciski i układy, ale nie było przymusu wyboru takiej drogi. Ba wybór innej nie rodziłby wchodzenia na przysłowiową „wojenną ścieżkę”. Tzw. elity IIIRP zupełnie świadomie, z wyrachowaniem wybrały tą haniebną drogę, aby z jednej strony uspokoić swoje umoczone w błocie fałszów, donosów, zdrad i kolaboracji twory „sumieniopodobne”, z drugiej ukryć ciemne karty swoich życiorysów, i po trzecie wreszcie zapewnić sobie trwałość splendoru w nowej-starej rzeczywistości. Ktoś, kto całe życie funkcjonował skutecznie w systemie zakłamania samemu go tworząc, nie mógłby funkcjonować w świecie czystej gry. Dlatego „woda od początku musiała zostać silnie zamącona”.
Dziś konsekwencją takiego postawienia sprawy, takich wyborów, jest dla całej tej grupy konieczność kurczowego trwania w raz obranym nurcie, promowania go - nawet, kiedy ewidentnie widać już jego obłudę i skompromitowanie. Jednocześnie, im bliżej krachu systemu, im bliżej klęski, tym bardziej zaostrzać musi się walka na froncie ideowym. Tym częściej harcownicy strony przegrywającej będą wybiegać przed szereg z otwarta przyłbicą w jakichś furiackich, desperackich atakach. To zaś pozwala nam coraz bardziej zobaczyć jak, za przeproszeniem, wytarzane we własnych odchodach są te „rycerskie elity”, które do tej pory sprzedawano naiwnej części społeczeństwa jako „szlachetnych rycerzy w lśniących zbrojach”. Jak mówił Mahatma Ghandi: „Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz”. I w tym furiackim ataku, wspomniane zbroje nader często opadają, a pod nimi widać nie tylko wspomniany wyżej brud, ale wyraźnie zaczyna docierać do gawiedzi, że „rycerze” są dodatkowo pijani. I wiele się nam wyjaśnia. Widzimy już skąd te spazmy posła Stefana Niesiołowskiego, naiwne kłamstwa marszałek Ewy Kopacz, dlaczego jest coraz mniej tuszowania obłudnych posunięć, pojawiają się noszące znamiona zaburzeń obsesyjnych ataki Włodzimierza Czarzastego na Marsz Niepodległości zdradzające, że puszczają trzymane do teraz na wodzy nerwy (wczorajszy program „Młodzież Kontra”) itd. To ostanie, najbardziej furiackie, ale też bezsilne „wycia i krzyki” umierającej hydry lewackiego pokolenia zgniłej postmoderny. Oni już widzą, że przyszłość nie będzie ich. I wiją się niczym diabeł w egzorcyzmach.
W tej sytuacji musimy się uzbroić w odporność, aby nie tracić zimnego spojrzenia. Musimy twardo i konsekwentnie robić swoje oraz walczyć na swoich warunkach. Oni na nich walczyć nie umieją. Będą nam coraz więcej podsyłać różnych Baumanów. Będą coraz bardziej grali na próbie prowokacji. Z tym, że problem mają jeden. Młode pokolenie już ma ich dość. Uodporniło się na ich tandetne pseudofilozofie. Dodatkowo mają też bardzo wielkiego wroga: czas. Bauman i jego kumple z KBW stoją już nad grobem. Tej jednej rzeczy marksizm im nie zapewnił. Nie wytłumaczył jak ograć śmierć. To ich przeraża i to wzbudza w nich furię niemocy. My mamy czas po swojej stronie. Uczmy w domu dzieci, kim byli bandyci ubierani dziś w togi autorytetów. Mówmy o miłoszowskim odżegnywaniu się od Polski i polskości, o zachwytach Szymborskiej nad Stalinem, o tuwimowskiej kolaboracji z komunistami, o teczkach Wałęsy, o plugastwach Baumana, o zbrodniach sądowych Stefana Michnika, o fatalnej przeszłości ministra Boniewo, o donosicielstwie Turowskiego, o wszystkich zdradach, uwikłaniach, podpisanych lojalkach (niekiedy dziś banalizowanych), o członkostwie w PZPR, ZSL i SD. Uodparniajmy nowe pokolenie na nasilające się kłamstwo wijącego się w przedśmiertnych konwulsjach „pokolenia kłamstwa” (bo ono nie tylko zasiedla lewicę; ją opanowało w całości, ale i po prawej stronie umieszczona „malarzy ułudy” ze stosownym zadaniem).
Obok tego jednak także mocno protestujmy, kiedy wciska się na próbną maturę prace osobników uwikłanych w system zbrodni komunistycznych i jeszcze arogancko broniących swojego zaangażowania. Bo nasz główny „bohater” w 1939 r. uciekł z Polski do ZSRR, gdzie wstąpił do Komsomołu. Wyznawane przez niego stalinowskie poglądy dały mu przepustkę do studiowania na sowieckich uczelniach, a uznanie, które zyskał u władz komunistycznych ZSRR pozwoliło na objęcie przez niego ważnej funkcji w Ludowym Wojsku Polskim, a później w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego (oficera polityczno- wychowawczego). Dzięki pochwałom profesorów sowieckich oraz „zasługom", które zyskał przez organizowanie pacyfikacji oddziałów Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych i innych formacji podziemia niepodległościowego mógł swobodnie kontynuować swoją karierę naukową w stalinowskiej Polsce. Władza PRL umożliwiła rozwój kariery Zygmunta Baumana również za granicą, co pozwoliło mu na zaistnienie w międzynarodowych kręgach socjologicznych. To nie kto inny tylko on pojawiał się w mrocznych czasach stalinizmu na uczelni z pistoletem za pasem. A dziś niektórzy pozbawieni honoru i chyba rozumu dziennikarze wygłaszają mowy obronne na jego temat, twierdząc, że na jego obronę przemawia fakt, iż wierzył w komunizm, a to co robi uznawał za słuszne. Cóż, najgorsi hitlerowscy zbrodniarze z Reinhardem Heydichem i Heinrichem Himmlerem na czele też wierzyli w sprawę i jej słuszność. I chyba nie uznajemy tego, mam taką nadzieję, za okoliczność łagodzącą ich zbrodnie? Nie słyszałem także, aby w Izraelu ktoś wysuwał takie argumenty na obronę Adolfa Eichmanna. Głupota i obłuda u progu klęski nie znają granic. Że skala nie taka? A właśnie, że taka sama, bo działanie w systemie zbrodni i popieranie go z pełną świadomością (którą Zygmunt Bauman miał i ma) jest równoznaczna z udziałem w tych zbrodniach.
Precz z Zygmuntem Baumanem i innymi tzw. naukowcami lub autorytetami, skompromitowanymi lub umoczonymi w zbrodniczy, totalitarny system komunistyczny. Wyrzućmy ich z uniwersytetów i książek do szkół. Wykopmy ich słowa z umysłów młodzieży i nie wpuśćmy do umysłów dzieci. Przegrywając będą się coraz bardziej nachalnie tam wciskać. A osoby pokroju Katarzyny Hall, Krystyny Szumilas, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Barbary Kudryckiej, jako pozbawione wszelkich zasad i trwałych poglądów będą im w tym pomagać wspomagane przez bezmyślnych, stojących na bakier z przyzwoitością prezydentów miast czy pozbawionych sumień dziennikarzy. Będą ich zapraszać oraz wspomagać ich koledzy okupujący wyższe uczelnie i szkoły, bo wiedzą, że ich sumienia też nie są czyste. Solidarność umoczonych jest bardzo silna. W skali długiego czasu i tak nie uda im się przetrwać, ale w skali krótkiej chwili mogą jeszcze szkodzić. Dlatego musimy być aktywni i stawiać opór.
Dr Bartosz Józwiak
Prezes Unii Polityki Realnej
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/172511-gra-baumanem-to-ostatni-szal-pokonanych-precz-z-naukowcami-lub-autorytetami-skompromitowanymi-lub-umoczonymi-w-zbrodniczy-totalitarny-system-komunistyczny