Bogdan Zdrojewski staje w obronie Jana Klaty. "To, co się dzieje w Teatrze Starym, może przynieść ciekawą dyskusję w debacie o kulturze"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. TVN24/wPolityce.pl
fot. TVN24/wPolityce.pl

Bogdana Zdrojewskiego nie opuszcza dobre samopoczucie. Mimo serii skandali w krakowskim Teatrze Starym – jest przekonany, że Jan Klata sprawdza się jako dyrektor, a kolejne awantury wywołują jedynie "ciekawą dyskusję o kulturze".

Szef resortu kultury – jeden z mniej widocznych ministrów w rządzie Donalda Tuska był gościem "Faktów po Faktach" w TVN 24. I tyleż konsekwentnie co kategorycznie bronił poczynań Jana Klaty – powołanego przez siebie szefa najważniejszej krakowskiej sceny..

Nie podoba mi się przerywanie przedstawień w Starym Teatrze w Krakowie, ale to, co się tam dzieje, może przynieść ciekawą dyskusję w debacie o kulturze

– stwierdził.

W ten sposób nawiązał w ten sposób do incydentu, kiedy grupa widzów  zbulwersowanych wulgarnymi elementami przedstawienia "Do Damaszku" usiłowała je  przerwać. Od tego czasu przeciwko obrazoburczym inscenizacjom Klaty  protestuje nie tylko publiczność ale i wielu przedstawicieli środowiska kultury. Zarzucają mu nieuzasadnione merytorycznie eksperymenty, wątpliwą estetykę i kontrowersyjne interpretacje. Zdrojewski zaznaczył, że  z tymi opiniami się nie zgadza.

Jeszcze dwa miesiące temu był zarzut, że w teatrze się nic nie dzieje, że nie ma dyskusji. Minęły dwa miesiące i jest debata, mam nadzieję, że zasadna

– przekonuje Zdrojewski.

Głównym argumentem ministra jest wysoka frekwencja na przedstawieniach krakowskie sceny.

Na scenie głównej mamy 98 proc. (publiczności - red.), na scenie kameralnej 76 proc., na scenie nowej ponad 70 proc., o 10 proc. wrosła też sprzedaż biletów, zaś o 200 tys. zredukowano zobowiązania teatru. To są wyniki, które dają bardzo silny mandat obecnej dyrekcji

– chwali teatralne dokonania  Klaty - Zdrojewski.

Jego zdaniem, jeśli teatr ma być narodowym, to musi pokazywać i kreować rzeczywistość, choć również wracać do tradycji. O to, że tak się stanie, jak dodał, się nie obawia.

Dla tych, którzy czekają na nawiązania do tradycji, nadejdzie czas. Przyrzekł on (dyrektor Klata - red.), że nie tylko sam będzie reżyserował, i to przyrzeczenie realizuje, pojawiają się różni reżyserzy. Teatr jest zapraszany na różnego rodzaju festiwale, do Moskwy i do Nowego Jorku. To są sygnały, że w teatrze nastąpiła znaczna zmiana, i ta zmiana jest zauważalna nie tylko w Polsce, ale i na świecie

- stwierdził Zdrojewski.

(No cóż, jeśli próba wystawienia "Nie- boskiej" komedii Krasińskiego miała być takim nawiązaniem do tradycji, to może lepiej, żeby teatr Klaty jej nie dotykał...)

Bogdan Zdrojewski wyznał, że nie podoba mu się przerywanie przedstawień.

- To tak, jakby uznać, że takie spontaniczne reakcje powinny być akceptowane, bo każdy ma prawo do tego, aby wyrazić swoje niezadowolenie

- powiedział.

W jego opinii, to co się dzieje wokół krakowskiego teatru może przynieść ciekawą dyskusję w debacie o kulturze, kondycji polskiego społeczeństwa, i poziomie edukacji.

Tymczasem w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie zawieszone zostały próby nad "Nie-Boską Komedią" w reżyserii Olivera Frljicia. Jej premiera miała się odbyć 7 grudnia. Jednak zaniepokojeni antysemickimi interpretacjami reżysera aktorzy - wycofali się z przedstawienia.

Ostatecznie dyrekcja i zespół wydali wspólne oświadczenie,w którym czytamy m.in.:

"Wobec wszystkich zewnętrznych form niechęci, a wręcz nienawiści do niepowstałego jeszcze spektaklu, podejmujemy decyzję o zawieszeniu prób nad "Nie-Boską Komedią" do czasu, kiedy będziemy pewni, że zawarte w niej treści będą mogły stanowić podstawę ważnej dyskusji, a nie będą powodem burd, przemocy i agresywnych zachowań wobec zespołu Starego Teatru".

Z udziału w spektaklu  zrezygnowało siedmioro z 18 obsadzonych w nim aktorów: Anna Dymna, Bolesław Brzozowski, Mieczysław Grąbka, Tadeusz Huk, Ryszard Łukowski, Jacek Romanowski i Krzysztof Zawadzki.

W sobotniej rozmowie z Katarzyną Kolendą Zalewską Bogdan Zdrojewski mówił też, że gdyby wciąż jeszcze był prezydentem Wrocławia a nie ministrem kultury nie zawahałby się zaoferować pracy Janowi Klacie w tym mieście. Jako minister nie chce jednak tego uczynić.

W tym momencie zapewne wielu wrocławskich teatromanów odetchnęło z głęboką ulgą. Krakowianom zaś opadły ręce. Na szczęście ani stanowisko ministra ani dyrekora teatru nie jest dozywotnie...

ansa/ TVN 24.pl

CZYTAJ TEŻ:

Kto wpuścił do Teatru Starego barbarzyńców? Powtarzajmy niczym Rzymianie o Kartaginie: Klata musi odejść!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych