Bezprecedensowa decyzja o odebraniu imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego mostowi w Bydgoszczy nie jest wybrykiem lokalnych radnych Platformy Obywatelskiej. Oczywiście ci, którzy za tym głosowali w radzie miasta tłumaczą, że taka była wola bydgoskiego ludu wyrażana w sondażach i opiniach. Tyle że PO jako partia licząca się z głosem ludu to czysta groteska albo kabaret. W akcji „Ratujmy maluchy” lud zebrał milion głosów za referendum i PO najspokojniej w świecie wolę ludu spłukała w toalecie. Podobnie jak wcześniej to samo zrobiła z 2,5 milionami podpisów ludu pod wnioskiem o referendum emerytalne. Platforma nie liczyła się z wola ludu nigdy, więc tłumaczenia bydgoskich radnych tej partii są tylko wykrętem.
Dorota Połedniok, która jest radną w Siemianowicach Śląskich i odeszła z PO mówiąc jej: „Platformo, bujaj się!”, opisała, jak w tej partii działa demokracja. Także na szczeblu rady miasta. Otóż działa ona tak, że wszystko jest z góry ustalone, a kto podskakuje, ten wypada z gry. Nic nie dzieje się spontanicznie i zgodnie z wolą poszczególnych radnych. W Siemianowicach i wszędzie indziej są oni tylko bezwolnymi maszynkami do głosowania. A gdy nie głosują zgodnie z tym, jak je zaprogramowano, są wyrzucane na wysypisko politycznych śmieci. W Bydgoszczy nie głosowali więc lokalni radni, lecz partyjna centrala.
Bydgoska PO ma oblicze swego szefa z lat 2006-2011 posła Pawła Olszewskiego. Ludzie działający tak jak Olszewski nie reagują na wydarzenia, sądy czy wartości ani intelektualnie, ani emocjonalnie. Oni reagują fizjologicznie. Czyli gdy trzeba wydzielić w organizmie odpowiednią dawkę testosteronu i adrenaliny, to oni je wydzielają. Żeby zaś wzmocnić działanie tych hormonów, jednocześnie blokują wydzielanie kortyzolu, bo to jeszcze dodatkowo wzmacnia agresję. Bodźcem do tych fizjologicznych reakcji są partyjne polecenia i instrukcje.
Instrukcja centrali musiała brzmieć: sprawdźmy, jak to na „nich” działa. Zobaczmy, do czego możemy się posunąć, nie wywołując silnego społecznego buntu, a jednocześnie skrajnie prowokując politycznych rywali z PiS, grając na emocjach ich wyborców, a przy okazji na emocjach wszystkich przyzwoitych ludzi. Wyborców PiS ma to wzburzyć, by można ich potem przedstawiać jako „wściekłych”, „oszołomów” i „agresorów”. Zwykłych, przyzwoitych ludzi ma to natomiast zobojętnić. Żeby bezkarnie można było robić następne „numery” i eskalować agresję.
PO stosuje starą i wielokrotnie przećwiczoną metoda „na małpę”. Polega to na uderzaniu w pręty klatki, w której siedzi „małpa” tak długo, aż wyprowadzi się ją z równowagi. Żeby potem mieć takie argumenty jak w głośnym spocie wyborczym PO z 2011 r. „Oni na pewno pójdą na wybory, a ty?”. Bo PO funkcjonuje na zasadzie wywoływania agresji i zarządzania konfliktami, które ta agresja generuje. Bez konfliktów i wysokiego poziomu agresji w społeczeństwie ta partia staje się mdła, nudna i traci poparcie. Mobilizuje elektorat wtedy, gdy staje się sztabem wojennym, a od wyborców oczekuje zachowań typowych dla żołnierzy.
Wysoki poziom agresji w społeczeństwie jest Platformie potrzebny, żeby występować w roli swego rodzaju „błękitnych hełmów”, które - jak w krajach targanych konfliktami wewnętrznymi bądź w stanie wojny domowej – są niezbędnym elementem utrzymania pokoju. I są to działania prowadzone z pełną premedytacją, bo wiadomo, że „błękitne hełmy” nie rozwiązują problemów, a tylko zapewniają rozejm, przez co zwykle są potrzebne latami, a nawet przez dekady. Oznacza to, że przed wyborami, a ostatnio już także między nimi PO utrzymuje swego rodzaju „zimny stan wojenny” w społeczeństwie. Czyli mamy bardzo silną polaryzację oraz wysoki poziom napięć i konfliktów. Ta filozofia ma pozwolić PO trwać u władzy w roli „błękitnych hełmów” właśnie.
Głosowanie radnych w Bydgoszczy było w pełni świadomym krokiem, bo działacze PO dobrze wiedzą, że obrona czci, godności i dobrego imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego jest nie tylko dla PiS kwestią graniczną. Jeśli uda się znieczulić kolejną część opinii publicznej na takie „numery” jak ten z mostem, będzie można przekraczać następne granice. A w ten sposób występowanie PO w roli „błękitnych hełmów” będzie wciąż uzasadnione. I to mimo, że miliony Polaków mają już dość tej strategii PO. Bydgoszcz jest więc elementem w pełni świadomej i precyzyjnie realizowanej strategii utrzymania PO u władzy do końca obecnej kadencji i przez następną. Nic tu nie jest przypadkowe.
CZYTAJ TAKŻE: Lista hańby. Sprawdź, którzy bydgoscy radni głosowali za zmianą nazwy mostu im. Lecha Kaczyńskiego
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/172371-decyzja-radnych-w-bydgoszczy-byla-czescia-planu-utrzymania-po-u-wladzy-w-roli-blekitnych-helmow-i-metoda-na-malpe-walenia-w-kraty-klatki-az-malpa-sie-wscieknie