"Ktoś w Polsce ma pomysł na budowę ustroju totalitarnego". Ks. Skrzypczak o zakazie agitacji w kościołach. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Leszek Szymański
Fot. PAP/Leszek Szymański

wPolityce.pl: w Sejmie trwają prace nad projektem ustawy autorstwa SLD, który wprowadza zakaz agitacji politycznej "na terenie kościołów i w miejscach kultu religijnego innych związków wyznaniowych”. Jak ksiądz ocenia taką propozycję?

Ks. Robert Skrzypczak: Wydawało mi się, że w Polsce jest autonomia państwa od Kościoła i Kościoła od państwa. Nie sądzę zatem, by prawo państwowe mogło ingerować w jakość przepowiadania w kościele. Właśnie to może kryć się pod hasłem zakazu agitacji politycznej. Te hasła i pomysły mają naturę czysto propagandową. Mają zwodzić opinię publiczną w stronę negatywnych osądów dotyczących tego, co dzieje się w Kościele. To jest kolejny przykład tego, z czym mamy do czynienia w mediach od kilku miesięcy. Pojedyncze negatywne przypadki w Kościele są generalizowane. Pokazuje się, jakoby były one specjalnością Kościoła.

Lewicowe środowiska mówiąc o rozdziale Kościoła od państwa chcą ten Kościół ustawiać?

Wprowadzenie jakiegoś rodzaju cenzury czy monitorowania tego, co dzieje się w kościołach, zwłaszcza jakości przepowiadania, to analogiczny pomysł do zwołania przez papieża Franciszka synodu biskupów na temat sposobu funkcjonowania partii lewicowych i socjaldemokratycznych w Europie.

Dlaczego lewica tak mocno chce wytyczać Kościołowi granice działalności?

W jej działaniu widać wyraźną warstwę propagandową, która jest próbą wepchnięcia Kościoła do rangi czegoś bardzo nieistotnego dla życia ludzi czy życia publicznego w Polsce. To również próba postawienia Kościoła w roli instytucji zagrażającej życiu publicznemu. To tylko i wyłącznie propaganda. My nie jesteśmy świętą krową, ani zgniłym jajkiem. Nie chcemy, by ktoś się z nami tak obchodził.

Czym grozi wprowadzenie projektu SLD-owskiej ustawy w życie? Czy możemy mówić o próbie cenzurowania księży? To źle się kojarzy...

Przygotowanie na duchownych nowej ustawy, czy powołanie nowego urzędu do kontroli i monitorowania - co proponuje SLD - oznaczałoby, że ktoś w Polsce ma pomysł na budowę ustroju totalitarnego, a przynajmniej jego formy zbliżonej do józefinizmu.

A może jednak istnieje problem zaangażowania duchownych w politykę?

Mamy w kraju tysiące duchownych. Być może niektórzy nie unikną komentowania bieżących wydarzeń, czy wyrażania swoich poglądów politycznych. Być może jakiś duchowny pomyli czytania biblijne z przeglądem prasy. To nie musi się podobać wszystkim. Jednak od tego jest instytucja dialogu bezpośredniego. Nie jesteśmy świętymi krowami, można z nami rozmawiać i nas krytykować. Osobiście unikam mylenia ambony z przeglądem prasy, unikam szerzenia propagandy politycznej. Uważam, że głoszenie Ewangelii jest o wiele ważniejsze, głębsze i szlachetniejsze niż polityka. Zwłaszcza, że propaganda polityczna nikogo z cmentarza nie wyciągnęła. A Ewangelia owszem.

Jednak pojawia się naturalna potrzeba wśród wiernych, by duchowni również tłumaczyli im bieżącą rzeczywistość, pokazywali, jak powinni się zachowywać.

Oczywiście i od tego jest dialog wewnątrzkościelny. Chrześcijanie w garniturach i garsonkach mają prawo i obowiązek rozmawiania i korygowania, a nawet krytykowania, chrześcijan w sutannach. Nasza rola w Kościele jest wzajemnie służebna. My musimy służyć projektowi Pana Boga, by nasze życie ludzkie rozwinęło się w pełnym wymiarze aż do zbawienia.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych