Czego dowiedzieliśmy się o Marszu z mediów. Czego dowiedzieli się o nim mieszkańcy Polski spoza stolicy, czego dowiedzieli się Polacy z zagranicy?

fot. Blogpress
fot. Blogpress

Dziś, gdy znamy fakty z licznych filmów w internecie, relacji uczestników, a przede wszystkim z komunikatów policji i prokuratury o postawionych zarzutach, można już wstępnie pokusić się o opinię na temat medialnego obrazu Marszu Niepodległości. Czy obraz ten był prawdziwy, a przynajmniej zbliżony do prawdy, z troską o rzetelne przedstawienie wydarzeń? Czego dowiedzieliśmy się my, w Warszawie, z mediów o Marszu Niepodległości? Czego dowiedzieli się o nim mieszkańcy Polski spoza stolicy, czego dowiedzieli się Polacy z zagranicy?

Otóż był to obraz daleki od prawdy, i to nawet, jeżeli wziąć pod uwagę, jak trudnym zadaniem jest relacjonowanie tak dużego wydarzenia, opanowanie przez reporterów dużej przestrzeni miasta w ciemnościach zapadających w godzinę po rozpoczęciu Marszu, przy sprzecznych doniesieniach naocznych świadków. W przypadku niektórych telewizji i pism była to zapewne tylko pogoń za sensacją, chęć udowodnienia, że – zależnie od opcji danego medium – demonstrujący są źli/władza jest zła. Tu zaliczyłabym tytuł „Warszawa w ogniu” we wtorkowym (12.11.13) numerze „Gazety Polskiej Codziennie”, całkowicie oderwany od rzeczywistości.

W przypadku wielu mediów jednak kłamstwo było ewidentnie ukartowane, wręcz zastanawiające, konsekwentne i wbrew wszystkim faktom, wtórowało też nerwowym komunikatom policji i prokuratury, a potem MSW tłumaczącego się z braku ochrony ambasady rosyjskiej.

Jak Marsz podsumowała warszawska policja? „Od rana wybuchły petardy w kilku punktach miasta”. „Przed 16.00 z grupy maszerujących ul. Marszałkowską odłączyło się kilkadziesiąt osób, które skierowały się w stronę ul. Skorupki. Grupa ta obrzuciła budynek squatu racami, butelkami z płynami łatwopalnymi, petardami i kamieniami. Uszkodzeniu uległy zaparkowane na bocznej uliczce dwa samochody”. „Na placu Zbawiciela podpalono instalację „Tęcza”, odnowioną zaledwie kilka dni temu. Do kolejnego ataku doszło przy ul. Goworka. Grupa kilkudziesięciu zamaskowanych mężczyzn zaatakowała nieuzbrojonych policjantów Zespołu Antykonfliktowego, rzucając w ich stronę kamienie i race”.

Na filmikach widać, że ktoś podpalił „Tęczę” w obecności bezczynnej policji. Podobno próbował dwa razy, udało się dopiero po 5 minutach.

Kolejny incydent policjanci odnotowali przy Ambasadzie Rosyjskiej. Na teren placówki poleciały race. Spalono tam kabinę wartowniczą przed ambasadą Rosji. Przy jej ogrodzeniu podpalono kontener na śmieci. Uczestnicy próbowali również sforsować bramę ambasady.


Tu policji, jak wiemy z awantury międzynarodowej a nawet z oficjalnych oświadczeń polityków, nie było w ogóle. Kilka uszkodzonych samochodów, pokojowe rozejście się Marszu zdelegalizowanego, nie wiadomo właściwie, czemu. Trasa wiodła koło ambasady rosyjskiej? Ale to było ustalone wcześniej, dlaczego policja nie chroniła jej?

A więc miasto pełne ludzi, pełne marszów (11) i imprez towarzyszących. Na ulicach od 66 tys. (ocena policji) do 200 tys. ludzi (oceny amatorskie), więc naturalnie tłum, szum, śpiewy, okrzyki. Kilka incydentów, dwa w ogóle poza Marszem – na ul. Skorupki, na ul. Goworka, spalona „tęcza” i spalona budka wartownicza, kilkanaście rac na teren ambasady Rosji, uszkodzonych kilka samochodów. Siedmiu policjantów rannych, raczej lekko, bo z tego jeden – JEDEN – w szpitalu. Zatrzymane na krótko 72 osoby, 17 osób z zarzutami w trybie przyspieszonym, z czego kilka za „znieważenie słowne” funkcjonariuszy. Jedna – JEDNA – osoba aresztowana, tak przynajmniej wynika z przytoczonych poniżej danych z prokuratury.

Już od 16.00 w dniu Święta Niepodległości rozpoczął się jazgot komentatorów, rozdmuchujących pierwszy incydent pod hasłem: co zrobić, żeby nic TAKIEGO się więcej nie zdarzyło. Jakiego? No, faszyzmu. Do późnego wieczora to samo, jakby miasto rzeczywiście stało w ogniu. Nie bez kozery komentatorzy w mainstreamowych mediach to spadkobiercy mediów peerelowskich, kiedy to demonstracje w ogóle były zakazane, a w stanie wojennym trzy osoby na ulicy to już było nielegalne zgromadzenie. Komentatorzy koncentrowali się bez przerwy na problemie „co zrobić, żeby więcej Marszu nie było, bo przecież może się coś wydarzyć”. Ano, może. Od tego jest policja w wolnym kraju, gdzie za ochronę ja i miliony mnie podobnych płacimy podatki. Nie, żeby aresztowała lub była bezradna, tylko żeby chroniła legalną manifestację i możliwe punkty zapalne w mieście.

O udziale w „nielegalnym zbiegowisku” mówią zarzuty dzisiejszej prokuratury wolnego państwa. Jakie nielegalne zbiegowisko? Marsz był legalny, w kraju, w którym demonstracje i zgromadzenia naprawdę nareszcie są dozwolone, szczególnie, że były zgłoszone i zatwierdzone przez wszystkie możliwe instancje. I powinny być normalnym elementem krajobrazu konkretnych dni w roku lub gdy są konkretne powody wyrażane ze strony jakichś grup społecznych. Każdego, kto oglądał choćby film z demonstracji paryskich, londyńskich czy berlińskich, śmiech pusty ogarniał, gdy słyszał biadania nad warszawską manifestacją. Nieuprzedzony gość z Paryża w sławnej radiostacji roześmiał się tylko podczas rozmowy z wystraszonym dziennikarzem i zauważył, że gdy w Paryżu buntuje się młodzież, zatrzymanych są setki i tygodniami płoną tam tysiące samochodów. Że w Warszawie to był grzeczny marsz rodzin z dziećmi, a paru chuliganów po bokach ledwie przez chwilę zajęło uwagę policji.

Potem zaczął się marsz Marszu przez gazety, radia i telewizje. Zaczęło się czczenie spalonej „tęczy”, odpowiednik zapalania zniczy na grobach krasnoarmiejców po katastrofie smoleńskiej. Dawid Wildstein powiedział w wywiadzie dla „Polska. Times”: „Marsz jest opisywany jak Holokaust. Czytam w mediach mainstreamowych, że maszerujących dopada trwoga, bojaźń, nie są w stanie opisać słowami tego, co czują. To groteskowe”.

Ukoronowaniem tygodnia relacji z Marszu był tekst w „Rzeczpospolitej”, którego autor (nazwisko wszystkim znane) napisał: „Nie wiem, czy tak się rodzi faszyzm. (...) Nie można o tym mówić inaczej. W Warszawie, mieście, w którym mieszkam, 
11 listopada doszło do aktu sterroryzowania mieszkańców milionowej stolicy przez rozbuchanych bandziorów. Nie wiem, ilu ich było, kilkuset, może tysiąc. Zaatakowali mieszkańców squatu. Podpalili instalację na placu Zbawiciela. Dopuścili się aktu agresji wobec Ambasady Rosyjskiej. Przeszli przez miasto jak burza, niszcząc, dewastując, budząc przerażenie. (...)Efektem były zamieszki i zniszczenia”.

Przypomnę – zniszczenie plastikowej tęczy i budki wartowniczej. Demonstranci nie przeszli „jak burza, niszcząc, dewastując, budząc przerażenie”. Facet ma naprawdę słabe nerwy.

Popisało się też kolejny już raz pismo „Donosy”, ceniony niegdyś jako uczciwy biuletyn z Polski dla naukowców polonijnych zagranicą, dziś opanowane przez kolesi wyrobników manipulacji. W „Donosach” także faszyzm i zniszczenie miasta. Ale cytaty z „Rzepy” i „Donosów” poszły w świat, kompromitować Polskę bzdurą i kłamstwem.

Jednocześnie pojawił się pewien nurt rozsądku, wywiad z opozycjonistą rosyjskim, kilka zbliżonych do prawdy opisów wydarzeń, wyważonych i bardziej bezstronnych komentarzy. Ciekawe. Wyglądało na to, że wajcha zawahała się. Czy wiedziała, że szykują się zmiany w rządzie, tylko nie była pewna, jakie?



Dokumenty:

Informacja prokuratury Okręgowej w Warszawie:

„Na podstawie dotychczas zgromadzonego materiału dowodowego funkcjonariusze z KRP Warszawa I i II postawili zarzuty w sumie 17 osobom, zarzucając im popełnienie przestępstw m.in. naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy publicznych (art. 222 § 1 kk), znieważenia funkcjonariuszy publicznych (art. 226 § 1 kk) lub brania czynnego udziału w zbiegowisku (art. 254 § 1 kk). Wobec ww. podejrzanych skierowano do sądów wnioski o rozpoznanie sprawy w trybie przyspieszonym.

Postępowanie w sprawie podpalenia instalacji „tęcza” na pl. Zbawiciela nadal jest prowadzone.


Nadto w Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście 12 osobom postawiono zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy publicznych w zbiegu z braniem czynnego udziału w zbiegowisku (art. 223 § 1 kk w zb. z art. 254 § 1 kk). Wobec 6 z ww. podejrzanych zastosowano środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji, natomiast w zakresie jednego podejrzanego prokurator skierował wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania”.

http://www.warszawa.po.gov.pl/pl/main/komunikat/id/285/alias/informacja.html

I druga:

Zarzuty dla Kamila Z., że „zniszczył poprzez podpalenie budkę wartowniczą umiejscowioną przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej przy ul. Spacerowej w Warszawie działając tym na szkodę Komendy Stołecznej Policji oraz altanę śmietnikową wraz z pojemnikami na szkodę ustalonych wspólnot mieszkaniowych, przy czym czyny te miały charakter chuligański”.

http://www.warszawa.po.gov.pl/pl/main/komunikat/id/286/alias/informacja_o_przedstawieniu_zarzutow_podejrzanemu_o_podpalenie_budki_wartowniczej_przy_ambasadzie_federacji

 

Tekst opublikowany na stronie SDP.pl. POLECAMY!

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych