Muniek Staszczyk: "Powoli trzeba się ewakuować, oczywiście nie ze sceny tylko z pewnych piosenek"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot: youtybe
fot: youtybe

Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, jaki ciężar dźwiga się będąc popularnym. Oczywiście nie mogę narzekać, bo sam tego chciałem. Inaczej patrzyłbym i mówił z perspektywy gościa, który miałby na utrzymaniu pięcioro dzieci i mieszkał w małej klitce, klepiąc biedę na zasiłku.

– mówi Muniek Staszczyk w rozmowie z portalem tvp.info.

Lider zespołu T.Love opowiada m.in. o tym czy po skończeniu pięćdziesiątki wypada jeszcze śpiewać IV LO. Wyjaśnia dlaczego dla niego skrzypaczka Vanessa Mae grała „kichę” a Ramones byli rewelacyjni w swej prostocie.

Temat depresji jest dzisiaj modny. Ja też w kilku wywiadach się do tego przyznałem. Wtedy dzwoniły do mnie pewne paniusie z kolorowych pism – Panie Muńku, niech pan coś opowie! Pan tak strasznie cierpiał. Miałem gorsze momenty, ale bez przesady! Nie uważam się za kogoś pod tym względem wyjątkowego.

– mówi Muniek Staszczyk.

Nie trzeba grać w zespole rockandrollowym, żeby wpadać w depresyjne stany. Zmagają się z tym ludzie pracujący w korporacjach, w takich maszynkach, które mielą każdego.

– dodaje.

Lider zespołu T.Love przyznaje, że oczywistym jest, iż Muniek, który zakładał zespół w latach 80. i obecny to dwie różne osoby. Podkreśla, że z perspektywy nastolatka, pięćdziesięcioletni mężczyzna był artystycznie niewiarygodnym „trupem”.

Powoli trzeba się ewakuować, oczywiście nie ze sceny tylko z pewnych piosenek. Może z czasem nie będziemy zapraszani już na juwenalia. Traktuję ten utwór jako pewnego rodzaju nasz evergreen.

– mówi zapytany o śpiewanie IV Liceum Ogólnokształcącego przez mężczyznę w poważnym wieku.

Zdaję sobie z tego sprawę, że za 10 lat stanie na scenie 60-letni kolo. Już teraz mam 50 lat i w kontekście IV LO wydaje się to śmieszne. Nie zdarzyło nam się jednak zagrać koncertu bez tego kawałka.

– podkreśla.

Lider zespołu T.Love, który na scenie występuje już 31 lat, odnosi się również do estetyki kiczu, po którą sięgał zespół. Mówi o tym, kiedy puszczał oko do publiczności, ale i co wydaje mu się pretensjonalne.

Jeśli chodzi o kicz, granice są w myśleniu, że zrobimy dziś piosenkę na lato, nagramy piosenkę dla papieża. Stworzymy niby coś ambitnego, czasem z patosem, ale w złym smaku, a to wszystko pod pretekstem wielkiej sztuki.

– przekonuje.

Była kiedyś taka skrzypaczka, popularna w latach 90. Vanessa Mae. Ściemniała na tych skrzypcach, ale ładnie wyglądała. Wielu pretensjonalnych ludzi się na tę kichę nabrało. W Polsce niektórzy panowie mówili, że jej muzyka nawiązuje do klasycznej i jest lepsza niż jakiś rock and roll, grany na czterech prostych akordach. Gdyby usłyszeli zespół Ramones to nazwaliby to kiczem. A ja myślę odwrotnie.

– podkreśla wokalista zespołu T.Love.

TVPinfo, lz

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych