Jak młody chłopak dostał od policji nauczkę na całe życie, żeby przypadkiem nie próbował komuś pomóc, bo to się dla niego skończy bardzo źle

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
SXC.hu
SXC.hu

Sytuacja, którą opiszę nie wydarzyła się w Koziej Wólce, ale w jednej z dużych trójmiejskich dzielnic, gdzie jak powszechnie myślimy, policja przygotowana jest do najtrudniejszych nawet interwencji - pisze Dagmara Kamińska.

Otóż pewnego ranka, młody chłopak, student, jadąc tramwajem na uczelnię spotkał pobitą i płaczącą starszą kobietę. Spieszył się na zajęcia, a jednak zachowanie i wygląd starszej osoby w jakiś sposób poruszyły jego wrażliwość. Zapytał co się stało i jak mógłby pomóc. Kobieta rozpłakała się głośno i powiedziała, że pobił ją wnuk, a teraz jedzie do siostry, aby się u niej schować i tylko nie wie czy da radę tam dojść. Chłopak wypytawszy ją o dokładny adres siostry pomógł jej wysiąść na właściwym przystanku, a odprowadzając dopytał o więcej szczegółów.

Staruszka, która jakoś mu zaufała, opowiedziała smutną historię o tym, że mieszka z nadużywającym alkoholu, niepracującym wnukiem, który regularnie odbiera jej niewielką rentę, a czasami bije. Ona w takich sytuacjach ucieka na parę dni do siostry. I chociaż mieszkanie w którym mieszka jest jej własnością, to zameldowany w nim wnuk robi, co chce i nie zamierza się wyprowadzić.

Po prostu czeka na moją śmierć

–podsumowała kobieta.

Zaintrygowany student postanowił pomóc zastraszanej i maltretowanej babci. Najpierw namawiał ją do wizyty na komisariacie, ale gdy z przerażeniem w oczach odmówiła, tłumacząc, że to może się dla niej źle skończyć, zdecydował podjąć samodzielne kroki.

Po oddaniu kobiety pod opiekę niewiele młodszej siostry, udał się na komisariat w jej miejscu zamieszkania. Dyżurny na posterunku poinformował go, że pomóc mogą jeżeli sama zainteresowana złoży zeznania. Kiedy jednak chłopak naciskał, poszedł po kogoś wyższego rangą. Ten wypytawszy chłopaka o zajście stwierdził, że owa staruszka to znana im alkoholiczka i że poprosi o interwencję dzielnicowego. Na tym spotkanie się zakończyło. Nie spisano też żadnego protokołu. Student po opuszczeniu komisariatu, lekko zdegustowany zaczął rozważać czy rzeczywiście jest możliwe, że na komendzie tak od razu rozpoznano w opisywanej przez niego kobiecie zdegenerowaną alkoholiczkę jedynie na podstawie podanego przez niego adresu. Przecież nie jest to jakaś mała komenda dzielnicowa, ale spory rejonowy posterunek. Po kilku dniach poszedł tam ponownie zapytać czy podjęto jakąś interwencję. Okazało się, że o jego pobycie i złożonym zawiadomieniu nikt już nie pamiętał. Ponownie spróbował działać samodzielnie.

Najpierw zadzwonił na numer niebieskiej linii, ale nikt nie odbierał, próbował zadzwonić na numer telefonu zaufania, gdzie poinformowano go, że w zaistniałej sytuacji sama zainteresowana musi złożyć zeznania na komisariacie. I znowu był w punkcie wyjścia. Zdeterminowany poszedł pod wskazany przez pobitą kobietę adres. Ta po otwarciu drzwi rozpoznała go i wpuściła do środka. Pomarszczona, posiniaczona twarz kolejny raz poruszyła chłopaka. Oczywiście, natychmiast wyszło na jaw, że żaden dzielnicowy się u niej nie pojawił. Młody człowiek tak usilnie przekonywał kobietę do pójścia z nim na komisariat, że ta w końcu uległa. Wyszli z domu. Nieszczęśliwym zrządzeniem losu pod blokiem natknęli się na wnuka - oprawcę. Ten po paru pytaniach skierowanych do babci szybko domyślił się o co chodzi i chciał ją siłą zaciągnąć do mieszkania jednocześnie głośno wygrażając. Kolejny raz, młody student stanął w jej obronie.

Niestety, podminowany alkoholem wnuk nie miał żadnych skrupułów i zaczął bić chłopaka, który zaskoczony dał się przewrócić na ziemię. Potem zaczęła się walka. Chłopak został skopany i dotkliwie pobity. W końcu zdołał się wyrwać i uciekł do pobliskiej galerii handlowej, gdzie poproszona o pomoc straż miejska wezwała karetkę. W izbie przyjęć zrobiono prześwietlenie w kierunku wstrząsu mózgu i wezwano rodziców poszkodowanego. Rodzice, którzy przyjechali spod trójmiejskiej, niewielkiej miejscowości zdecydowali o kolejnej wizycie na komisariacie. Ku ich zdziwieniu pierwsza na rozmowę z osobą odbierającą zeznania została poproszona matka, mimo że nie uczestniczyła w zajściu, a jej syn miał już ukończone osiemnaście lat. Błyskawicznie zapoznano ją ze stanowiskiem komendy.

Musi pani przekonać syna, aby nie składał doniesienia. To zupełnie bez sensu, my i tak nic nie zrobimy, a kłopot będzie dla wszystkich

-usłyszała. Stanowczo odmówiła. Wtedy grzecznie ją wyproszono, a do pokoju wezwano pobitego.

Kiedy wyszedł minę miał tak zszokowaną, że rodzice zaczęli się dopytywać co zaszło. Chłopak został postraszony, że jeżeli okaże się, iż osobą która go pobiła nie był wnuk owej kobiety, to może być pociągnięty do odpowiedzialności za ZNIESŁAWIENIE. Mimo to, chłopak zdecydował o złożeniu zawiadomienia o pobiciu.

Po kilku dniach został telefonicznie poproszony o kolejną wizytę w komisariacie i dopiero wtedy sporządzono oficjalny protokół zajścia. Wiecie jak zakończyła się sprawa? Prokuratura umorzyła postępowanie z powodu niemożliwości ustalenia sprawcy. I tyle.

Młody chłopak dostał nauczkę na całe życie. Jaką nauczkę? Że ogromne plakaty wywieszone na ścianie w komendzie głoszące:

Wyjdź z cienia. Poznaj swoje prawa. Pozwól sobie pomóc!

-to jedna wielka ściema.

CHCESZ WIEDZIEĆ JAK ZAKOŃCZYŁA SIĘ TA HISTORIA? CZYTAJ ARTYKUŁ NA PORTALU WSUMIE.PL

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych