"Kij Kremla i zwiędła marchewka" Unii oraz "nowy pakt Ribbentrop-Mołotow", czyli europejska prasa o decyzjach Ukrainy

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

"Kij Kremla i zwiędła marchewka" Unii - przed takim wyborem stała według włoskiej prasy Ukraina, która postanowiła wstrzymać przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Z kolei niemieccy komentatorzy propozycję prezydenta Rosji Władimira Putina, by jego kraj uczestniczył w rozmowach o przyszłości Ukrainy porównują do paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku.

Według gazet decyzja Kijowa to klęska unijnej polityki zagranicznej.

Publicysta "Corriere della Sera" w komentarzu opublikowanym w piątek napisał: "Brutalny szantaż Putina wygrał, godność Europy przegrała". Była to jego zdaniem największa batalia geopolityczna na Starym Kontynencie od zakończenia zimnej wojny.

Według komentatora wybór dokonany przez Ukrainę jest "pragmatyczny"; Ukraina nie zniosłaby ciężaru wrogości ze strony Rosji, bo Europa nie zrekompensowałaby jej strat poniesionych, gdyby związała się z Unią Europejską.

Dlatego zdaniem publicysty "oportunizm" ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza nie powinien dziwić. Przypomina, że gdy trwały negocjacje z UE, Moskwa coraz bardziej ograniczała import z Ukrainą i izolowała ją gospodarczo. "Corriere della Sera" zwraca uwagę na to, że o tej niesłychanej twardości Putina należy pamiętać, gdy w najbliższych dniach złoży wizytę we Włoszech i w Watykanie.

Należy też uronić łzę nad nieudolnością po raz kolejny podzielonej Europy

- dodaje autor.

W ocenie włoskiej gazety Bruksela podjęła delikatną operację prowadzenia rozmów z Kijowem, nie robiąc wcześniej koniecznych rachunków.

Misja została powierzona Polakom i przedstawicielom krajów bałtyckich, czyli zagorzałym zwolennikom umowy stowarzyszeniowej, podczas gdy w Berlinie, Paryżu i w Rzymie, za fasadowym poparciem pytano: +kto jutro zapłaci ukraińskie faktury?

- pisze mediolański dziennik.

"La Stampa" ocenia, że w przypadku fiaska UE w sprawie Ukrainy najłatwiej byłoby obarczyć odpowiedzialnością szefową unijnej dyplomacji Catherine Ashton, krytykowaną za brak doświadczenia i uporu. Lecz zdaniem autora komentarza przyczyn porażek wspólnej polityki zagranicznej Unii należy szukać w samym jej projekcie. W tym kontekście przypomina opinię ministra z Belgii:

Kiedy wysyłamy na negocjacje Ashton zamiast całej rady ministrów spraw zagranicznych, rezultat jest taki sam, ale za to wydajemy mniej pieniędzy.

Kiedy mowa jest o wspólnej dyplomacji, żadna stolica nie jest naprawdę gotowa do podjęcia wysiłku razem z Unią. Kraje członkowskie wolą mieć piłkę na swojej części boiska

- stwierdza turyńska gazeta, według której służba dyplomatyczna Ashton to tylko "listek figowy".

Dowodzi tego, dodaje, także brak aktywnej unijnej polityki wobec Syrii i innych kryzysów.

My mamy wielkie i słuszne zasady, inni grają bezlitośnie, bo mają precyzyjny mandat

- ocenia włoski komentator.

Z kolei niemiecka prasa zareagowała krytycznie na propozycję prezydenta Rosji Władimira Putina, by jego kraj uczestniczył w rozmowach o przyszłości Ukrainy. Komentatorzy porównują ten pomysł do paktu Ribbentrop-Mołotow z 1939 roku.

Lewicowo liberalny dziennik "Sueddeutsche Zeitung" uważa, że Unia Europejska poradzi sobie z politycznymi problemami wynikającymi z fiaska porozumienia z Ukrainą. Autor komentarza zaznacza, że UE nie powinna - w przeciwieństwie do Putina - traktować swej polityki wobec sąsiadów jako "czystej walki o wpływy i władzę".

Kto chce należeć do unijnej przestrzeni prawnej, ten musi sam tego chcieć i powinien wykazać się siłą do przeprowadzenia reform.

Ukraina nie doszła jeszcze do tego miejsca

- ocenia "SZ".

Zbliżenie Ukrainy do UE nie będzie możliwe, dopóki Rosja nie obniży poziomu testosteronu i nie zajmie pozytywnego stanowiska wobec Zachodu.

Dopóki w Rosji rządzi Putin, nie należy się spodziewać zmiany

- czytamy w komentarzu.

"SZ" nazywa "diaboliczną" propozycję Putina podjęcia przez Rosję i UE rozmów o losie Ukrainy, "tak jakbyśmy mieli rok 1939 i (Putin) mógłby dysponować dowolnie terytoriami, jak dawniej Hitler i Stalin".

Mieszkańcy nie tylko dawnej polskiej Ukrainy Zachodniej, lecz całej oświeconej Europy powinni nastawić uszu

- pisze komentator.

Zdaniem "SZ" "rozbijacka" polityka Putina osiągnęła swój cel; "Putin chce konfrontacji, ponieważ tylko wyraźne odgrodzenie się (od Zachodu) chroni jego autorytarny system" - tłumaczy "SZ".

Od stuleci przez terytorium, na którym dziś znajduje się Ukraina, przebiegają kulturowe, językowe i religijne granice. Europa udowodniła jednak nieraz, że jest w stanie odrzucić historyczny balast.

Ukraina ma miejsce w Europie, podobnie jak Rosja

- konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".

"Die Welt" przytacza słowa brytyjskiego premiera Winstona Churchilla z 1946 roku o żelaznej kurtynie rozciągającej się od Bałtyku do Adriatyku i zauważa, że Związek Radziecki co prawda rozpadł się, co powoduje, że powrót żelaznej kurtyny w dawnej postaci nie jest możliwy, jednak "samozwańczy spadkobierca władców sowieckich" Putin pracuje nad zebraniem dawnych ziem w unii celnej, a następnie w politycznej unii euroazjatyckiej.

Jak ocenia autor komentarza, fiasko porozumienia UE z Ukrainą jest "ważnym zwycięstwem etapowym" Rosji.

Stosowane od lat przez Rosję groźby i embarga gospodarcze przeciwko jej sąsiadom, w tym Gruzji i Mołdawii, stały się w ostatnich miesiącach tak intensywne, że zaalarmowały nawet zachodnią opinię publiczną - pisze "Die Welt", przypominając, że kanclerz Angela Merkel w poniedziałek w Bundestagu wystosowała pod adresem Rosji niezwykle ostre ostrzeżenie.

Zdaniem "Die Welt" interwencja Merkel nadeszła jednak "too little and too late" (za mało i za późno). Równocześnie dowiadujemy się, że niemiecka Federalna Agencja Sieci Przesyłowych zgodziła się na korzystanie przez Gazprom z niemieckiej sieci przesyłowej OPAL. "To pasuje jak pięść co nosa" - ocenia "Die Welt".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zdecydowanie odrzuca pomysł podjęcia negocjacji z Putinem o przyszłości Ukrainy. Zdaniem komentatora warunkiem wspólnego przeanalizowania, czy w wyniku suwerennej decyzji Ukrainy mogłoby dojść do naruszenia uzasadnionych rosyjskich interesów, byłoby uznanie przez Moskwę, że Ukraina jest suwerennym państwem.

W obecnej sytuacji takie rozwiązanie nie ma sensu. Przy stole rokowań, gdy Ukraina i UE będą w przyszłości regulować wzajemne stosunki, nie ma miejsca dla Putina

- czytamy w "FAZ".

Komentator uważa, że Ukraina jest bardzo podatna na presję ze strony Rosji, ponieważ rządzona jest przez "klikę, dla której osobista władza i zyski są ważniejsze od losów kraju". Bezczelnością nazywa "FAZ" zarzuty, że UE nie zaoferowała Ukrainie wystarczających rekompensat. "Trudno jest przyznawać kredyty reżimowi, który jest skorumpowany i stale łamie dane słowo" - pisze "FAZ".

Zdaniem gazety UE powinna nadal mieć otwarte drzwi wobec Ukrainy, gdyż jest to zgodne z interesem wspólnoty.

UE nie będzie miała decydującego wpływu na wynik walki o władzę na Ukrainie. Nie powinna jednak ośmielać Putina, ponieważ ma obowiązek chronić swoich członków w Europie Środkowej i Wschodniej, na których Kreml próbuje, tak jak w przypadku Litwy, wywierać wpływ za pomocą środków podobnych do tych stosowanych wobec Ukrainy

- konkluduje komentator "FAZ".

W jego przekonaniu jeśli Ukraina rzeczywiście nie wejdzie w europejską orbitę, to Unia "może dać sobie spokój z polityką zagraniczną", a przeznaczony na jej cele bogaty budżet powinna oddać na rzecz walki z bezrobociem młodzieży.

Europa działa wtedy, kiedy chce. Jeżeli nie ma na to ochoty, winę ponoszą za to przede wszystkim mało ambitne kraje, pozbawione wizji, egoistycznie nastawione i krótkowzroczne

- podkreśla włoski dziennik. Przypomina, że takich przypadków, jak fiasko UE wobec Kijowa, jest "do wyboru, do koloru".

ansa/PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych