Sławomir Kmiecik: "Przemysł pogardy trwa"

Przemysł pogardy rozszerzył pole rażenia i atakuje już nie tylko śp. Lech Kaczyńskiego. Dziś wykonawcą politycznego testamentu prezydenta, który zginął pod Smoleńskiem, jest Jarosław Kaczyński i to przeciw niemu skierowana została ta sama broń, którą niegdyś wytoczono przeciw głowie państwa -  mówi Sławomir Kmiecik, autor książki „Przemysł pogardy 2”, w rozmowie z Mateuszem Rawiczem.


Dlaczego „Przemysł pogardy” okazał się sukcesem wydawniczym? To przecież bardzo smutna książka...

Powiedziałbym nawet, że momentami bolesna w odbiorze. Podczas spotkań autorskich widziałem wiele razy, że czytelnicy mieli łzy w oczach, gdy im przypominałem, w jaki sposób był lżony prezydent Lech Kaczyński. Kiedyś w trakcie odczytywania przeze mnie listy wyzwisk, którymi znani politycy i celebryci obrzucali głowę państwa, wstał pewien pan i powiedział: „Błagam, niech pan już przestanie. To boli”. Książka „Przemysł pogardy” nie jest lekturą „lekką, łatwą i przyjemną”.

 

W tym tkwi jej siła?

Myślę, że po części tak. Polakom ciągle jednak próbuje się wmawiać, że była to demokratyczna debata, uczciwa ocena, przejaw wolności słowa, a nie mowa nienawiści odzierająca z czci i godności. Moja książka wykazała tymczasem, że odbywał się destrukcyjny proceder zmasowanego i rozpisanego na role zwalczania Lecha Kaczyńskiego. Co gorsza, działania przemysłu pogardy nie ustały po tragicznej śmierci prezydenta, lecz zostały jeszcze nasilone. Opisuję te szokujące sytuacje i wypowiedzi w obu tomach.

 

Jakie były reakcje czytelników na książkę?

Już po pierwszych spotkaniach wiedziałem, że książka „Przemysł pogardy” była bardzo potrzebna, wręcz wyczekiwana. Polacy chcieli, aby wreszcie powstało opracowanie pokazujące, w jak cyniczny i brutalny sposób niszczono wizerunek prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kiedy w grudniu 2012 roku na Targach Książki Historycznej w Warszawie podpisywałem ciepłe jeszcze egzemplarze, do stoiska Wydawnictwa Prohibita ustawiła się ogromna kolejka. Nigdy wcześniej nie skierowano do mnie tyle razy słowa: „dziękuję”.

 

Może to wynikało tylko z kurtuazji?

Ludzie powtarzali, że wykonałem świetną robotę, gdyż dałem im do ręki gotowe argumenty i niepodważalne dowody. Wcześniej ciągle słyszeli w mediach, że przemysł pogardy to jedynie wymysł moherów i oszołomów. A ponieważ ludzka pamięć jest ulotna, nie zawsze potrafili wykazać, kto, kiedy, gdzie i jakimi słowami znieważał głowę państwa. Dlatego wręcz z entuzjazmem przyjęli dokument, w którym to przypomniałem czarno na białym: z nazwiskami, wypowiedziami, datami. Któryś z recenzentów stwierdził, że tę książkę wystarczy otworzyć na dowolnej stronie i zacytować, gdy tylko padnie sugestia, że przemysł pogardy nigdy nie istniał.

 

Czy pierwsza część „Przemysłu pogardy” doczekała się jakiegoś omówienia w mediach mainstreamowych?

Oczywiście, że nie. Cisza, kompletna cisza. Gdy w programie telewizyjnym poseł Krystyna Pawłowicz pokazała moją książkę jako dowód znieważania prezydenta Lecha Kaczyńskiego, prowadząca rozmowę Barbara Czajkowska natychmiast zmieniła temat dyskusji.

 

Jak powstał pomysł kontynuowania książki?

Podczas spotkań z czytelnikami słyszałem wiele pochlebnych opinii, ale zarazem zachęt, nalegań, a nawet kategorycznych żądań, abym napisał „Przemysł pogardy 2”. Czy dla autora może być coś bardziej motywującego? Nie mogłem pozostać głuchy na te głosy. Część drugą po prostu „musiałem” napisać. Wola odbiorców była tutaj decydująca, ale ogromne znacznie miał też rozwój wypadków w polskim życiu publicznym. Po katastrofie smoleńskiej lawina drwin i zniewag zatrzymała się tylko na chwilę, po czym uderzyła w tragicznie zmarłego prezydenta ze zdwojoną siłą. A jednocześnie w całą formację polityczną, którą reprezentował, w jego rodzinę, a już w szczególności w brata-bliźniaka, Jarosława Kaczyńskiego.

 

Drugi tom podzielił pan na trzy części. Dlaczego?

Właśnie ze względu na to, o czym przed chwilą wspomniałem. Przemysł pogardy rozszerzył pole rażenia i atakuje już nie tylko śp. Lech Kaczyńskiego. Dziś wykonawcą politycznego testamentu prezydenta, który zginął pod Smoleńskiem, jest Jarosław Kaczyński i to przeciw niemu skierowana została ta sama broń, którą niegdyś wytoczono przeciw głowie państwa. Siłą rzeczy niemal połowa książki „Przemysł pogardy 2” dotyczy prezesa PiS.

 

Ale atak na Jarosława Kaczyńskiego nie rozpoczął się przecież w momencie podjęcia decyzji o starcie w wyborach prezydenckich w 2010 roku?

Nie, przy pomocy drwin i wyzwisk Jarosław Kaczyński był zwalczany znacznie wcześniej już od 2005 r., najpierw jako szef partii rządzącej, potem premier, a następnie – od jesieni 2007 r. – jako lider opozycji. W tej ostatniej roli ciągle jest „zabijany śmiechem” tak samo jak wcześniej jego brat, prezydent Polski. A nawet ostrzej i bardziej bezpardonowo, bo dziś – co często podkreślają szydercy – „Kaczyński jest tylko jeden”. Książka „Przemysł pogardy 2” to pierwsza na rynku publikacja, która szczegółowo dokumentuje działania przemysłu pogardy wobec prezesa PiS. A jednocześnie – stanowiąc kontynuację pierwszego tomu – uzupełnia i rozszerza opis procederu, który jeden z publicystów trafnie nazwał masakrowaniem wizerunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

 

A co zawarł pan w trzeciej części książki?

Przedstawiłem tam przykłady szyderstw i zniewag wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich z importu, czyli publikowanych w zagranicznej prasie. Tych bowiem także nie brakowało przed Smoleńskiem i nie brakuje nadal. Dla czytelników szokiem będzie zapewne skala werbalnych napaści i brutalność języka, jakim w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Francji, Rosji i innych krajach charakteryzowano braci Kaczyńskich.

 

Dlaczego w mediach w Polsce i za granicą z braci Kaczyńskich uczyniono symbol żenady i „obciachu”. Z powodu ich gaf? Niskiego wzrostu? „Kaczego” nazwiska?

– Proszę nie żartować. Te kwestie to tylko pretekst, zasłona dymna. Nie ma polityka, który nie zalicza wpadek i blamaży. Można je tylko w „zaprzyjaźnionych” mediach wyciszać i przykrywać innymi tematami. W przypadku Lecha i Jarosława Kaczyńskich sytuacja jest odwrotna ¬ nawet drobne lapsusy eksponuje się i rozdmuchuje do niebotycznych rozmiarów. Jednak prawdziwym powodem ataków i „fundamentalnego ośmieszania”, jak to ujął Janusz Palikot, nigdy nie były potknięcia braci Kaczyńskich, lecz ich poglądy i idee, cele geopolityczne, konkretne działania. Bijąc w „Kaczora” faktycznie bije się w polski patriotyzm, tradycje narodowe, historię, religię... I we wszystkich Polaków, którzy te wartości podzielają.

 

Czym druga część książki „Przemysł pogardy” różni się od pierwszej części?

Różnica polega nie tylko na tym, że nowa książka jest obszerniejsza o prawie 100 stron, ma dwóch bohaterów i dotyczy również mediów spoza Polski. Relacja z niszczenia wizerunku prezydenta i jego brata jest jeszcze szersza niż w części pierwszej, gdyż – poza kolejnymi przykładami haniebnych działań i wypowiedzi osób publicznych – obejmuje także akcje prowadzone w internecie, na ulicy, wśród zwykłych ludzi. Pokazuję w „Przemyśle pogardy 2”, w jaki sposób szyderstwa pierwszoplanowych polityków, artystów i publicystów przenosiły się „na dół”, jak oddziaływały na społeczeństwo i jak inspirowały anonimowych internautów, twórców-amatorów, a nawet producentów gadżetów.

 

Książka będzie miała kolejne części? Czy to już koniec opowieści o „Przemyśle pogardy”?

Bardzo dobre pytanie i... bardzo trudna odpowiedź. Chciałbym stwierdzić optymistycznie, że wyczerpałem zagadnienie i nie mogę już powiedzieć nic nowego o przemyśle pogardy wobec Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Problem jednak w tym, że ta książka ciągle „pisze się” niejako sama, gdyż – jak wspomniałem – festiwal rechotu i obelg nie tylko nadal trwa, ale wręcz się rozkręca. Na tym właśnie polega bolesna istota przemysłu pogardy – on nie ma granic. I właśnie dlatego wstęp „Od autora” opatrzyłem podtytułem: „Jak to możliwe, by książka nie miała końca...”.

 

Jakie ma pan plany autorskie na przyszłość? Będą kolejne książki?

Jest taki mądry, refleksyjny dowcip: Chcesz rozbawić Pana Boga? Opowiedz mu o swoich planach na przyszłość... Ale oczywiście mam w głowie pewne projekty. Choć wyda się to pewnie zaskakujące, zdążyłem już zgromadzić materiał na książkę pod umownym tytułem „Przemysł pogardy 3”. Jeśli powstanie, będzie odmienna od dwóch poprzednich, ale co najmniej tak samo poruszająca. Chodzi mi też po głowie pomysł na inną książkę o charakterze demaskatorskim. Pewnie zepsuje ona dobre samopoczucie niektórym osobom i środowiskom, ale za to przyniesie ulgę Polakom kochającym swój kraj i protestującym, gdy jest on przedstawiany jako zatęchły zaścianek i siedlisko głupoty. Bo rodzajem ulgi może być także poczucie, że przykre fakty zostały udokumentowane i przez to ocalone od zapomnienia.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Mateusz Rawicz

Oficjalna premiera książki odbędzie się 30 listopada o godz. 17:00 w sali Kobierce Zamku Królewskiego podczas warszawskich Targów Książki Historycznej. Więcej informacji na stronie Wydawcy: http://www.prohibita.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.