Kolejna kompromitacja „oberpolicjanta” Sienkiewicza. Kto rządzi Polską? – spytał Greenpeace. Odpowiadam - niedorajdy!

Jeszcze nie opadł kurz i swąd spalenizny po 11-listopadowych zadymach, jeszcze nie zakończyło się „dochodzenie” w sprawie bezradności policji pod rosyjską ambasadą, a już mamy kolejny popis sprawności służb porządkowych: aktywiści Greenpeace w biały dzień, na oczach gapiów i funkcjonariuszy wdrapali się po drabinie na budynek Ministerstwa Gospodarki i wywiesili ogromny transparent z napisem: „Kto rządzi Polską?”…

Pytanie ze wszech miar uzasadnione i to w znacznie szerszym kontekście niż tylko dotyczącym polskiej polityki energetycznej, której de facto nie ma. Pomijam już wystawienie wicepremiera i szefa resoru gospodarki Janusza Piechocińskiego przez „zielonych” na międzynarodowe pośmiewisko, bo jeśli tak ma być strzeżone bezpieczeństwo najwyższych urzędników państwowych i obiekty rządowe, to tylko pogratulować… Premier Donald Tusk ma jednak na ten temat własne zdanie; jak sam powiedział po rozróbach i prowokacjach w Warszawie na marginesie Marszu Niepodległości, jest „zadowolony z pracy ministra” spraw wewnętrznych i koordynatora służb specjalnych, „oberpolicjanta” Bartłomieja Sienkiewicza.

Grunt to dobre samopoczucie. Skoro jednak działacze Greenpeace wywiesili swe pytanie na gmachu ministerstwa, wypadałoby im odpowiedzieć. Choć nie wprost, premier Tusk sam kwituje dorobek własnego gabinetu po sześciu latach sprawowania władzy: jego odpowiedź zamyka się w jednym wyrazie - „rekonstrukcja”. Rozwijając to magiczne słowo rzecz ma się tak: polityki zagranicznej Polska właściwie nie prowadzi, co miał stwierdzić sam szef dyplomacji Radosław Sikorski na lipcowej naradzie ambasadorów, planu pobudzania rozwoju gospodarki i walki z bezrobociem również nie ma, i tu korzysta się z magicznego słowa „kryzys”, młodzi, wykształceni Polacy muszą emigrować za chlebem, służba zdrowia jest w ocenie ekspertów z Brukseli najgorsza w całej Unii Europejskiej, czyli wobec braku jakiejkolwiek koncepcji reformy nie ma nadziei na poprawę opieki zdrowotnej i pozostają nam tylko telewizyjne akcje zbierania pieniędzy na operacje, leki dla dzieci czy protezy dla kalek, krytykowany zewsząd zamach na fundusze emerytalne dla połatania dziury budżetowej przybliżył widmo starczej biedy przyszłych pokoleń, dochody ludności mamy jedne z najniższych we wspólnocie, za to jeden z najwyższych współczynników zatrudnionych na umowach śmieciowych, bez żadnych gwarancji świadczeń socjalnych, reforma szkolnictwa do luftu, polityka prorodzinna na łopatkach, wielokrotnie korygowana budowa najdroższych autostrad i ekspresówek w Europie… - szkoda gadać, „ministerstwo” sportu - cha, cha , cha…, skandale, afery, skandale… Wymienić wszystkie i wszystkich jej udziałowców już po prostu nie sposób, dość włączyć od czasu do czasu telewizor.

„Tusk jest skończony”, podsumował wczoraj podczas kolejnej gościny u Moniki Olejnik dawny szermierz-skandalista i uciekinier z PO Janusz Palikot. Jego zdaniem, „Tuska interesuje dziś tylko utrzymanie się przy władzy”. Rzecz oczywista, korzystając z okazji lider „Ruchu” własnego ostrzegł skołatany polski lud, aby nie dał się uwieść PiS i temu potworowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który - cytuję - „wysłał brata na śmierć”. Według Palikota, cała nadzieja w… Palikocie.

Zatem, „kto rządzi Polską?” Odpowiedź na pytanie działaczy Greenpeace również można zawrzeć w jednym słowie - niedorajdy. Tyle, że uczestnicy konferencji klimatycznej i „zieloni” aktywiści wkrótce wyjadą z Warszawy, a my będziemy musieli odpowiedzieć sobie na jeszcze trudniejsze pytanie: kto w Polsce będzie rządził, bynajmniej nie tylko po Tuskowej „rekonstrukcji”…?