Unijna Kołomyja z Ukrainą. W polityce wobec Kijowa Putin dysponuje kijem i marchewką, a Bruksela co najwyżej patyczkiem i karotką…

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / EPA
fot. PAP / EPA

„Ukraina oddala się od Europy”, obwieściły zgodnie europejskie media po ostatnim spotkaniu prezydentów Władimira Putina i Wiktora Janukowycza oraz odrzuceniu przez parlament w Kijowie pomysłu na uwolnienie z więzienia byłej premier Julii Tymoszenko. Nad planowanym i już wielokrotnie przesuwanym podpisaniem umowy stowarzyszeniowej Unii Europejskiej z Ukrainą pojawił się wielki znak zapytania.

Nie po raz pierwszy, albowiem sprawa scalenia naszego wschodniego sąsiada ze strukturami europejskimi nigdy nie była jasna i oczywista. Ten sam dylemat istniał już za prezydenta Łeonida Kuczmy, urzędującego w latach 1994–2005, wcześniej premiera Ukrainy, który preferował zbliżenie z Rosją i przyszłość swego kraju widział we wspólnej strefie ekonomicznej z Białorusią i Kazachstanem. Już wtedy, wobec takiej postawy władz w Kijowie, ówczesny przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi stwierdził bez ogródek, że „unia nie potrzebuje Ukraińców”. Wprawdzie potem przepraszał, że niby tak nie myślał, ale pytanie, po co właściwie wspólnocie Ukraina nie jest bezpodstawne i aktualne do dziś.

Mówiąc wprost, nie chodzi bynajmniej o żyzną ukraińską glebę, bo unia wyżywi się sama. Rzecz w tym, że z geostrategicznego punktu widzenia państw środkowowschodniej Europy, a zwłaszcza Polski, byłoby lepiej, żeby Rosja oddalona była jak najdalej od naszych granic. Na fali pomarańczowej euforii prezydent Aleksander Kwaśniewski wypalił na Majdanie, że „lepsza Rosja bez Ukrainy niż z Ukrainą”, za co później Polska doświadczyła handlowych restrykcji ze strony Moskwy, a on sam do końca urzędowania musiał znosić różnorakie, osobiste upokorzenia z jej strony, że wspomnę wypchnięcie głowy naszego państwa do tylnych szeregów na Placu Czerwonym, podczas uroczystego jubileuszu zakończenia wojny…

Na samą myśl o „Rosji bez Ukrainy” kremlowskim politykom cierpnie skóra. Podobnie reagują unijni decydenci, dla których perspektywa ewentualnej akcesji Ukraińców jawi się jako jeden wielki problem. Nie bez racji. Podczas gdy zachodnia część Ukrainy, z wielowiekowym, polskim rozdziałem w jej historii i Habsburską przeszłością jest w swej tradycji jakby naturalnie proeuropejska, centralny, wschodni i południowy region Ukrainy przesiąkły Rosją do tego stopnia, że postrzegają się niemalże jako części jej rozczłonkowanego imperium. Zasadnicze pytanie, na które najpierw muszą sami sobie odpowiedzieć Ukraińcy, brzmi: gdzie my w właściwie należymy?

Gdy zbierając materiały do jednej z książek o państwach z pogranicza wspólnoty jechałem z Kijowa do Odessy, tuż przed wtoczeniem się pociągu na dworzec tego byłego carskiego miasta, zagadnął do mnie ukraiński student: „Willkommen in UdSSR”… Jak można zdefiniować tożsamość narodową i stosunek do Europy w społeczeństwie, które samo nie bardzo wie, co znaczy być Ukraińcem i jaką chce zająć wobec niej pozycję? Osobliwa ironia studenta nie jest bezpodstawna: Odessa była kiedyś grecką osadą Istrion, potem tatarską Koczibej, później turecką Hadżibej i twierdzą Jeni Dünja, a obecną nazwę przyjęła od greckiej Odessos dopiero pod koniec XV wieku, po zdobyciu przez Rosjan. Pod carskim panowaniem miasto rozrosło się aż pięciokrotnie, wypiękniało i stało obok Moskwy Petersburga się jedną z głównych rosyjskich metropolii oraz portową stolicą tego regionu nad Morzem Czarnym. W świadomości Zachodu Odessa utrwaliła się przede wszystkim dzięki słynnym schodom, na który Siergiej Eisenstein nakręcił kluczową scenę filmu „Pancernik Potiomkin”…

Także dziś obecności Rosjan w tym regionie jest widoczna na każdym kroku. Można założyć, że o ile Moskwa byłaby w stanie pogodzić się z utratą zachodniej części Ukrainy, o tyle zapewne nigdy nie przełknie oderwania od niej Półwyspu Krymskiego po rozpadzie ZSRR, który de facto komunistyczne władze przypisały do Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej dopiero w 1954r. Mówiąc wprost, zdominowana przez rosyjską ludność wschodnia Ukraina należy dziś do tego kraju prawem Kaduka. W zbudowanym przez carycę Katarzynę II Sewastopolu nadal powiewają rosyjskie flagi, a po ulicach przechadzają się rosyjscy marynarze ze stacjonującej tam rosyjskiej marynarki wojennej, której Moskwa długo jeszcze, jeśli w ogóle, nie pozwoli stamtąd wykurzyć. Na mocy porozumień Rosji i Ukrainy zawartych po rozpadzie ZSRR, Flota Czarnomorska będzie tam stacjonowała do 2047r.

Unia Europejska z rosyjskimi bazami wojskowymi na swym terenie? Tego jeszcze nie grali w żadnym filmie… Co więcej, blisko 60 proc. mieszkańców Półwyspu Krymskiego to Rosjanie, a tylko jedną czwartą stanowią Ukraińcy, w większości zresztą zrusyfikowani. Można rzec, Krym jest dla Rosjan tym, czym Narwik dla Norwegów… Pomijając tę symbolikę i aspekty polityczne, na obszarze całej Ukrainy rosyjskojęzyczna jest ponad połowa ludności. Nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby uzmysłowić sobie, jakie wiązałyby się z tym problemy. A po co Unii Europejskiej ten niedźwiedź?

Właśnie z tego powodu państwa wspólnoty, w tym zwłaszcza Niemcy i Francja wolały nie drażnić rosyjskiego niedźwiedzia i opierały się przed zadeklarowaniem przyjęcia Ukrainy do UE. W zastępstwie wymyślono surogat jej pełnoprawnego członkostwa, tzw. umowę stowarzyszeniową. Gdy jeszcze kilka lat temu był czas na wzmocnienie proeuropejskiego kursu Kijowa i wyrwanie z moskiewskiej orbity wpływów, Bruksela wymyślała różnorakie preteksty, aby to od siebie oddalić. Tymczasem prezydent Putin, który uznał rozpad ZSRR za „największą katastrofę w dziejach Rosji”, robił swoje; ekonomiczne sploty i uzależnienie Ukrainy od Rosji jest obecnie ogromne. Nie bez powodu, w przededniu podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, dwaj szefowie koncernów Gazpromu i Naftohazu Aleksiej Miller i Jewhen Bakulin nagle porozumieli się, co do redukcji części zadłużenia Ukrainy za import gazu z Rosji aż o 1,3 mld dolarów oraz odroczenia kolejnych spłat…

Czy była to marchewka w zamian za odrzucenie przez ukraińskie władze oferty UE? Jasne, przy czym na propagandowy użytek we wspólnocie akcentowana jest przede wszystkim sprawa Julii Tymoszenko. Warunek uwolnienia byłej pani premier, która dorobiła się gigantycznego majątku na… kanciapie z wypożyczalnią wideokaset, wygląda jak gra w znaczone karty: po pierwsze, dalekosiężnej polityki i losu całego 45mln kraju nie uzależnia się od jednej osoby z relatywnie łagodnym, kilkuletnim wyrokiem, tym bardziej, że zdania co do niewinności „pięknej Julii” są podzielone (ciekawe, że UE nie stawia np. przy negocjowaniu z USA umowy o wolnocłowym handlu warunku zlikwidowania więzienia w Guantanamo, co de facto prezydent Barack Obama obiecał w kampanii wyborczej jeszcze przed swą pierwszą kadencją), a po drugie, cóż takiego ma wspólnota do zaoferowania Ukrainie, oprócz mglistych zapowiedzi wsparcia finansowego i zniesienia wiz? Mglistych, gdyż nie jestem przekonany, czy gdyby doszło do podziału środków ze wspólnej kasy, państwa korzystające dotychczas z dopłat zrzekłyby się ich na rzecz dofinansowanie Ukrainy ich kosztem; także Polska mogłaby w przyspieszonym tempie stać się w UE płatnikiem netto. To samo dotyczy obietnicy zniesienia wiz dla Ukraińców; choć według Komisji Europejskiej Bułgaria i Rumunia spełniają wymogi przystąpienia do układu z Schengen o zniesieniu kontroli granicznych, na skutek sprzeciwu niektórych państw UE mogą na razie tylko o tym marzyć…

Wobec oligarchicznej Ukrainy Unia postępuje jak dziewica, która być może chciałaby, ale boi się… Prezydent Putin się nie boi i ma dla ukraińskiego kolegi Janukowycza bardziej konkretne propozycje do zrealizowania od zaraz. Priorytetem Kremla jest utrzymanie tej byłej sowieckiej republiki w strefie jego wpływów. Prezydent Janukowycz zdaje sobie z tego sprawę i prowadzi podwójną grę. Gdy startował w wyborach przeciw Wiktorowi Juszczence, otwarcie opowiadał się przeciw przystąpieniu Ukrainy do NATO, lecz za integracją z UE. Nieco później perorował o Ukrainie „nie należącej do żadnego bloku” i pełniącej rolę „mostu między Rosją i UE”. W 2008r., na marginesie zjazdu zaplecza politycznego Putina - partii Jednej Rosji, zadeklarował wolę integracji z Rosją, Białorusią i Kazachstanem, w ramach wspólnego obszaru gospodarczego. W 2012r. ogłosił z Putinem chęć zacieśnienia bilateralnej współpracy i przystąpienia do Unii Celnej. W marcu 2013r. stwierdził nagle, że go to już nie interesuje... Kilka dni temu nastąpiła kolejna odsłona taktyki obu prezydentów - panowie spotkali się na utajnionych rozmowach na temat gospodarczo-politycznych perspektyw Ukrainy. Janukowycz uczestniczył też w obradach Najwyższej Eurazjatyckiej Rady Gospodarczej (NERG) w białoruskim Mińsku.

Putin krok po kroku realizuje swój plan, przy czym dysponuje zarówno kijem, co Ukraińcy odczuli już nie raz na własnym grzbiecie, jak i marchewką właśnie. Natomiast Bruksela nie dysponuje ani kijem, ani marchewką, a co najwyżej patyczkiem i karotką… Począwszy od 2015r. ma zacząć funkcjonować Unia Euroazjatycka (EAU), budowana przez Putina na wzór UE, rzecz jasna z siedzibą odpowiednika Komisji Europejskiej, przeszłej Komisji Euroazjatyckiej w Moskwie.

Kołomyja z Ukrainą trwa. Jak do tej pory unijny zamysł Partnerstwa Wschodniego funkcjonuje jedynie jako niezobowiązująca deklaracja woli. Robi się jednak coraz ciaśniej i Janukowycz będzie musiał się zdecydować, którędy pójdzie Ukraina i z kim: w prawo czy w lewo, z Rosją czy z UE? To samo dotyczy wspólnoty, która niezależnie od zgody Kijowa na „leczenie” Tymoszenko za granicą, czyli po prostu wypuszczenie jej z więzienia, musi wybrać: dobre relacje z Rosją i zaprogramowane problemy z lawirującą Ukrainą, czy dobre relacje z Rosją i Ukrainą, scalonych w ramach EAU? Ukraina oddala się od Europy - obwieściły zgodnie europejskie media po ostatnim spotkaniu Putina z Janukowyczem oraz postawy parlamentu co do uwolnienia byłej premier Tymoszenko. Wybór to zaiste trudny, ale nieunikniony…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych