Tygodnik "w Sieci": Pytanie jest poważne: co zamierza pan zrobić by w kolejnej kadencji w Parlamencie Europejskim znów nie było tak, że zaczyna piętnastu posłów pisowskich, a kończy sześciu?
Premier Jarosław Kaczyński, prezes PiS: Tak, trafiliście panowie w sedno. To co się stało w mijającej kadencji było ośmieszeniem nie tylko naszej partii, ale i Polski. I to by nie było powtórki z tego ośmieszenia będzie główną przesłanką przy wyborze kandydatów w najbliższych wyborach. Nie możemy ryzykować, bez względu na krytykę i podpowiedzi wystawimy ludzi, którzy będą gwarantowali lojalność.
Nawet jeśli będą musieli dopiero nauczyć się języka angielskiego?
Mamy wielu ludzi, którzy mają świetne kompetencje, znają języki i gwarantują lojalność.
Obecni posłowie do PE mają szanse na reelekcje? Padła kiedyś pana deklaracja, że dwie kadencje i koniec.
Pewnie będziemy szli w tym kierunku. Wydaje mi się, że takie są oczekiwania wielu. Pewnie jednak jeszcze nie w tych wyborach.
A w wyborach krajowych obóz zmiany nie powinien być szerszy? Jest sporo środowisk poza PiS-em, także tych, które kiedyś w nim były. Może warto po nie sięgnąć?
Panowie, wyobraźmy sobie bitwę, bardzo ciężką, w której część wojsk odłącza się od obozu i przechodzi do przeciwnika. A potem, gdy obrona się udaje i obóz przetrwał, przychodzą i mówią by nie tylko ich przyjąć z powrotem, ale awansować i dać ordery. Nie ma czegoś takiego w historii.
No jednak choćby w czasie potopu szwedzkiego takie sytuacje się zdarzały i to często. Wielu Polaków zdradziło, a potem do obozu króla polskiego wrócili. Zostali przyjęci.
To prawda, ale po pierwsze oni przyszli walczyć, narażać życie, a nie po to by otrzymać na wstępie nagrody, a tego się nasi uciekinierzy domagają. Mamy nie tylko ich przyjąć z powrotem, ale też ofiarować pewne miejsca do Sejmu czy parlamentu Europejskiego. Nie, na to zgody nie będzie byłoby to bardzo nie uczciwe w stosunku do tych, którzy byli z nami w najtrudniejszych momentach, a nie tych, którzy kierują się wyłącznie osobistymi ambicjami. A to właśnie one i niechęć do narażania się były podstawą powołania nowych partii. Po drugie część z naszych byłych kolegów przekroczyła wszelkie granice przyzwoitości, godzenia już nie w nas, ale w polską demokrację. I dalej tak działają. Mamy więc orderować tych, którzy wciąż do nas strzelają? Albo całkowicie niepoważnych jak Marek Migalski, który zdradził swoich wyborców i wykorzystał naszą rekomendację? Przecież on zaraz zacznie biegać w stringach czy po stringi. Nie, będziemy się poszerzać, ale o ludzi wiarygodnych.
Na przykład?
Wiele środowisk zaktywizowało się po 10 kwietnia 2010 roku i wspaniale pracuje. Choćby Kluby Gazety Polskiej, prężne i tworzone przez ciekawych ludzi.
Przedstawiciele Klubów Gazety Polskiej mogą się znaleźć na listach wyborczych PiS?
Mogą i pewnie się znajdą, choć musi to być porządnie przygotowane, musi być pewność, że klub po wyborach będzie zwarty, spójny i zdolny do dyscypliny.
A powrót Adama Bielana?
Nie ma na to szans. Jego rola w przegranej przez nas kampanii 2007 roku, sposób w jaki zabiega o powrót do nas a także inne okoliczności pokazują, że Adam Bielan jest wielu środowiskom nam nieprzychylnym na rękę. Nie możemy na to sobie pozwolić, bo przed nami decydujące dla Polski wybory.
Szeroko komentowana była ostatnio krytykę skuteczności Prawa i Sprawiedliwości jaka pojawiła się po referendum warszawskim na łamach „Naszego Dziennika”. Jest wojna pisowsko-toruńska?
To całkowita bzdura. Nasz wzajemny szacunek i dobre relacje nie zmieniły się, a wspomniana krytyka była po prostu opinią jednego dziennikarza. Takie stanowisko przekazał nam sam Ojciec Dyrektor.
opr. wu-ka
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/171158-kto-na-listach-pis-kaczynski-ujawnia-w-tygodniku-w-sieci-kluby-gazety-polskiej-a-tak-w-ogole-to-przede-wszystkim-lojalni