Publicysta "Wyborczej" odpowiada prof. Kieżunowi: "Transformacja jest największym sukcesem ekonomicznym Polski od początku XX w. Jestem dumny z mojej roli w tym dziele"

fot. YouTube
fot. YouTube

 

Prof. Witold Kieżun wielokrotnie przypominał ostatnio tezę sformułowaną w swojej książce "Patologia transformacji", o tym, że Polska posiada niewykorzystany potencjał ekonomiczny, który w wyniku źle przeprowadzonej transformacji gospodarczej, chaosu, korupcji i fatalnego zarządzania, od lat jest marnowany. Podkreślił to także w opublikowanym w DGP przed tygodniem wywiadzie.

Kierunek obrany wówczas ustalił strukturę polskiej gospodarki do dziś. Wielki przemysł i handel zdominowane przez kapitał zagraniczny. Podobnie banki. I to jest rzeczywistość. I tę rzeczywistość trzeba przedstawiać bez żadnych upiększeń

- mówi w DGP.

Do zarzutów prof. Kieżuna odniósł się w wywiadzie dla DGP Waldemar Kuczyński, jeden z architektów transformacji,  publicysta "Gazety Wyborczej" .

Prof. Kieżun mówi nieprawdę. Albo nie wie, jak było, albo mówi, że było tak, bo mu to z jakichś powodów odpowiada. Retoryka książki i wypowiedzi profesora nie wskazują, by pisał to i mówił jako naukowiec. Raczej "ekspert"

- stwierdza Kuczyński. Podkreśla, że decyzji o polityce gospodarczej w 1989 roku nie podejmował trzon kierownictwa Solidarności, lecz Tadeusz Mazowiecki. Pod stworzony przez niego zarys dobierana była ekipa, która opracowała go operacyjnie.

Nieco wcześniej przyjechał do Polski Jeffrey Sachs, młody, ale już znany na świecie ekonomista. Ściągnięty z pomocą miliardera George'a Sorosa, chyba przez krąg OKP związany z Bronisławem Geremkiem. Sachs był dobrym ekonomistą, nie szarlatanem. Miał dorobek, bo pomagał w tłumieniu hiperinflacji w Boliwii. Upowszechnił w mediach ideę stłumienia inflacji przechodzącej już w hiperinflację za pomocą jednego uderzenia. Nazwano to terapią szokową

- mówi Kuczyński, przyznając Sachs zrobił na Tadeuszu Mazowieckim dobre wrażenie. Twierdzi, że Sachs przyjechał do Polski ze swoją koncepcją, ale to nie on zdecydował o jej wcieleniu w życie. Kto więc zdecydował?

Premier, na moją sugestię

- przyznaje Kuczyński.

To ja uwiarygodniłem mu koncepcję terapii szokowej. Tadeusz Mazowiecki nie był ekonomistą. Miał w najbliższym kręgu tylko mnie. A ja gospodarkę polską śledziłem od końca lat 60. i sporo o niej publikowałem. Najpierw w Polsce, potem na emigracji. Nie będę rywalizował z prof. Kieżunem w książkowej wiedzy o zarządzaniu, ale w ekonomii mogę stanąć bez obaw. Do ekipy Mazowieckiego dołączyłem 22 sierpnia 1989 r.Za dwa dni miał wystąpić w Sejmie i pisaliśmy przemówienie. To z mojej sugestii i pióra ekonomiczny trzon programu składał się z czterech punktów. Pierwszy - szybkie pokonanie inflacji. (...) Drugi punkt - likwidacja istniejącego ustroju gospodarczego i przejście do wolnego rynku. Punkt trzeci - pomoc z zagranicy. I na koniec - żadnych eksperymentów ideologicznych, żadnych "trzecich dróg".

- opowiada z dumą Kuczyński, najwyraźniej nie dostrzegając, że potwierdza tym samym zarzuty o ślepym działaniu w kierunku rewolucyjnej zmiany ładu gospodarczego. Skoro Waldemar Kuczyński był wówczas jedynym ekonomistą w gronie premiera, widać tym samym, że brakowało poważnego, szerszego grona ekspertów, które mogłoby w tak przełomowym momencie zadbać o przyjęcie optymalnych dla interesu narodowego rozwiązań gospodarczych. Kuczyński jednak podtrzymuje stanowisko o kompetencji osób ekipy Mazowieckiego:

Działaliśmy celowo, świadomie, z otwartymi oczami. Program gospodarczy przygotowała ekipa najlepiej wykształcona w wiedzy zachodniej w całej Europie komunistycznej.

Zdaniem Kuczyńskiego nie było pochopnego działania w kwestii prywatyzacji, ponieważ ustawa o prywatyzacji została przyjęta dopiero we wrześniu 1990 r.

Polska jest przykładem prywatyzacji stopniowej. Szybko było w Rosji i na Ukrainie. U nas wolno i konsekwentnie, nie za kupony, lecz za pieniądze. I dlatego w Polsce nie powstała klasa oligarchów

- mówi publicysta "Wyborczej". Podkreśla przy tym, że to zasługa wejścia kapitału zagranicznego i uznaje to za bardzo dobre rozwiązanie. Kuczyński nie upatruje w tym względzie żadnego zagrożenia. Prof. Kieżun widział w tym realizację potężnego zagrożenia dla polskiego kapitału. Zagraniczny kapitał kupował całe fabryki za niewielkie pieniądze. Potem zamykał zakłady, przejmując rynki zbytu w Polsce i na bloku wschodnim. Podaje w tym względzie szereg przykładów: Wrocławski Zakład Komputerowy Elwro, Dzierżoniowskie Zakłady Radiowe, Zakłady Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzyniu.

To są bajki, mity, celowe fałsze. Oczywiście mogło się zdarzyć, że Siemens kupił fabrykę, po czym doszedł do wniosku, że produkcja w Polsce mu nie wychodzi. Tego nie wykluczam. Ale nie wierzę, by zarząd Siemensa kupował polskie przedsiębiorstwo, by zlikwidować konkurenta.

- broni się Kuczyński. W całej działalności transformacyjnej nie dostrzega żadnego błędu:

Jestem dumny z mojej roli w tym dziele. (...) Doskonale wiedzieliśmy co robimy. Dlatego też został do tej operacji dobrany Leszek Balcerowicz. Nieprzypadkowo!

W opinii publicysty "Wyborczej", zamierzony cel, którym była jak najszybsza likwidacja struktur zamienionych w gruz ekonomiczny, został zrealizowany.

Transformacja jest największym sukcesem ekonomicznym Polski od początku XX wieku. Nie ma 25-lecia o tak wielkim wzroście zamożności kraju, dobrobytu ludzi i postępu cywilizacyjnego. I taka jest prawda

- podsumował Kuczyński.

Jednak diametralnie odmiennie ocenia transformację prof. Kieżun:

Każdy ekonomista wie doskonale, że kapitalizm to system twardy i bezwzględny. Jedną z jego podstawowych cech jest to, że zawsze jest nastawiony na ekspansję. A po 1989 r. to Polska stała się terenem takiej ekspansji

 

CZYTAJ WIĘCEJ: Prof. Witold Kieżun o patologii transformacji."To był klasyczny przykład maksymalnego liberalizmu ekonomicznego, niezgodny z filozofią Solidarności"

 

mall/DGP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych